Epopeja narodowa opowiadająca o losach rosyjskiej arystokracji żyjącej w jakże burzliwej epoce. Lew Tołstoj opisał rozkapryszonych panów, którym w głowach były tylko bale i polowania. Ta historyczna powieść osadzona w latach 1865-69, a więc w epoce napoleońskiej, w sposób mistrzowski przybliża pola bitew Austerlitz, Borodino i Berezynę. Wystarczy raz zobaczyć pobojowisko, by obraz przetrwał w pamięci do ostatnich dni.

Wszystkie wojny są podobne do siebie, niezależnie od technik, używanej taktyki i broni, na wszystkich jednakowo giną niewinni ludzie. Brutalność stosowana w bojach bywała różna, niekiedy bardziej przypominała zwierzę odziane w skórę człowieka. W większości wojen żołnierze nie pojmują za co tak naprawdę giną. By ocalić swoje życie należy zabić przeciwnika, takie są prawa wojny, nawet braterskiej (domowej). Brutalność nie ma nic wspólnego z odwagą. Ludzka nienawiść nie potrafi odnaleźć granicy, toteż niektórym mordowanie innych sprawia satysfakcję. Znamy historię Wołynia, Krwawej niedzieli, choć w „wolnej Polsce” ów temat jest rzadko nagłaśniany. Wszystko to służy utrzymaniu wątpliwej władzy, władzy, która nie potrafi ująć się za własnym narodem, nie stać jej na napisanie prawdziwej historii. Dlatego jesteśmy popychani na lotniskach, ostatni w kolejce po wizę, upokarzani na każdym kroku. Sąsiedzi produkują fałszywe filmy obrażające godność Polaka, a rząd śpi. Nie potrafię zrozumieć rządu, który tuszuje własną historię, kiedy wokół sąsiedzi pieczołowicie jej bronią. Jeśli świadomie zaciera się prawdę pozbawia się obywateli wszelkich perspektyw. Przeszłość jest tak samo ważna jak przyszłość i jedna bez drugiej nie istnieje. Zakłamana historia, to zakłamany kraj.

W mało uczęszczanych podziemiach Sejmu pani marszałek pozwoliła urządzić wystawę wołyńską, a na piętrze gdzie przechodzi masa ludzi wystawę gejowską. Świadczy to o tym, co jest dla tej pani i Sejmu ważniejsze. Zresztą umarli nie głosują. Tylko czekać na wystawę gomorytów, bo to nowa przyszłość dla świata, który niechybnie zmierza w tym kierunku.

Nikt nie ma odwagi przeciwstawić się złu, które zatoczyło już niebywałe kręgi.
Czy rzeczywiście istnieje odwaga, czy też spowodowana jest strachem. Boimy się wszystkiego, nawet samych siebie. Ktoś kiedyś powiedział: żeby nie strach nie byłoby odwagi. Odwagi dodaje też jakiś doping, np. alkohol czy też narkotyk, ale sama jako taka odwaga, nie istnieje. Takim też dopingiem jest okrzyk, który zagłusza logiczne myślenie. I tutaj kilka przykładów powyższej tezy:

Na pewno skuteczniejsza byłby akcja policji, gdyby ta działała w ciszy, ale światła i syreny dodają odwagi, ale też powodują ucieczkę przestępcy. W wielu przypadkach krzyk załatwia całą sprawę. Okazuje się, że bardziej boimy się krzyku niż broni.

Co więc powoduje agresję i skąd ona się bierze? Agresja rodzi się w sercu człowieka, rozwija się, narasta i eksploduje niczym ładunek wybuchowy.
Coraz częściej na jezdni zauważamy zdenerwowanie kierowców, właściwie byle czym, prawie bez powodu. Nawet ogień od razu nie wybucha, najpierw się tli, a agresja natychmiast eksploduje.

W sytuacji, kiedy zagapi się kierowca, od razu na niego sypią się gromy, wyskakuje z dłoni wskazujący palec, by ubliżyć, by uderzyć z jak największą siłą. Czy ten machający owym palcem jest w czymś lepszy od nas – nie! Jemu się tylko tak wydaje. Człowiek z natury lubi mieć przewagę nad innym; wydaje się być mądrzejszym, sprytniejszym, silniejszym.

Owe zjawisko można łatwo zauważyć wszędzie tam, gdzie przebywa człowiek. Mąż szybko uzyskuje przewagą nad żoną i ta dominacja zdaje się nie mieć końca. Siłowe rozwiązania stały się niemal wyrocznią, wzorcem dla młodzieży. Demonstracja siły ma już miejsce wszędzie, tylko zastraszeniem można skruszyć człowieka.

Organizowane manewry służą niczemu innemu jak prowokacji i zastraszeniu przeciwnika. Każde większe państwo usiłuje narzucać dyktat innym, chce za wszelką cenę przewodzić.

Lata powojenne ustanawiały w człowieku przodownictwo. Murarskie trójki układały na warszawskich murach więcej cegły niż potrafiła wyprodukować pobliska cegielnia, dojarka wycisnęła z krowy (też przodownicy) więcej mleka niż potrafiła przetworzyć średniej wielkości mleczarnia, hutnicy i górnicy ustalali niebywałe rekordy. Nadprogramowe wydobycia stały się codziennością.

Hasła te nie poszły w las i z tego też powodu powstały prace akordowe, tylko nie wiem czy Zachód nas podpatrzył, czy było odwrotnie.

Kiedy słyszę o rekordach ustanowionych na amerykańskich dachach czy saidingowych ścianach przypominają mi się kroniki filmowe. Akord to najgłupsza z form wykonywania pracy. Pośpiech służy do łapania pcheł, a już na pewno nie jest gwarantem solidnie wykonanej pracy. Stąd właśnie pochodzą wszelkiego rodzaju buble, a jest ich coraz więcej. „Nagle to po diable” i o tym wie każde dziecko. We wszystkim towarzyszą człowiekowi nerwy: szybko i dużo, jeszcze szybciej, i jeszcze więcej. Już nie potrafimy na nic czekać i ów niedosyt wszystkiego wywołuje w nas agresję. Wszędzie człowiekowi śpieszno, już nie wystarczają 24 godziny, uczeni myślą jakby zwiększyć dobę, w której ludzie się już nie mieszczą.

Kiedy zapytałem młodego Meksykanina jaka jest tutejsza szkoła, odpowiedział bez wahania, że ją kocha, bo w Meksyku trzeba się uczyć. Dobrze, że istnieją takie placówki, gdzie żyje się młodzieży bezstresowo. Szkoły bez wymagań, albo inaczej; szkoły bez nauki. Brzmi nieźle, ale skoro sam prezydent Obama kiedyś powiedział, że absolwentowi uczelni ciężko przeczytać (rozgryźć) własny dyplom, coś musi w tym być. Wąski horyzont wiedzy ma też swoje zalety.

Uzależnienie od telefonów komórkowych staje się chorobą. Dyspozycyjność obowiązuje niemal w każdej firmie. Wielu ludzi niczym niedźwiedzie w zoo chodzą w kółko trzymając pieczołowicie przy uchu komórkę. Dzwonią cały dzień i stąpają z nogi na nogę. Nowy wiek tworzy nowe nawyki, ale też dodatkowy stres. Zajęci całą dobę nie zwiększamy dochodów, nie mamy czasu i równocześnie pieniędzy. Przynajmniej to się równoważy, choć jest wbrew logice. To również budzi w nas agresję. Ciągły niedosyt potrafi człowieka wyprowadzić z równowagi.

Otwarte granice pozwalają przemieszczać się przestępcom, jak wolność, to wolność.

Strzelaniny uliczne zniewalają ludzi; 15 zabitych i 70 rannych to rezultat ostatniego weekendu w Chicago, ale burmistrz przekonuje, że jest coraz lepiej. Lepiej, ale dla kogo?

Skąd się bierze agresja, wciąż powraca pytanie, może z nienawiści do podobnego człowieka, może z koloru skóry, a może bez żadnych powodów. Agresja rodzi się każdego dnia w tobie i we mnie z rozmaitych powodów. Rodzi się z niedostatku, z zazdrości, z ekranu telewizyjnego. Pokazywana przemoc w kinie nie przechodzi obojętnie, nawet bajki nasycone są nienawiścią. Rodzi się również z nadmiaru dóbr. Rozgrymaszony człowiek nie znajduje ukojenia w dobrobycie. Zaczynają mu przeszkadzać biedni ludzie w sklepach, na ulicy, na zatłoczonych jezdniach. Szuka więc rozwiązania jak pozbyć się intruzów, przekupuje rządy, by te wywoływały wojny. Wszystko to dla dobra zamożnych ludzi, globalne plany w celu zredukowania zbędnych homo sapiens. Agresja towarzyszy człowiekowi od początku świata; raz słabnie, to znowu się nasila. To nierozłączna towarzyszka niemal każdego żyjątka szumnie zwanego człowiekiem.

Wojna i pokój towarzyszyły wszystkim pokoleniom przed nami i tak będzie również po nas.

Arystokracja, o której pisał Tołstoj nigdy nie zanikła, każdy kryzys ją podwaja, a jej grymasy wzrosły wraz z rozwijającą się techniką. Kiedyś wystarczały im karety, dzisiaj latają na wycieczki w kosmos.

Nie uczestniczą jednak w bojach jak opisywani przez Tołstoja oficerowie, technika zapewniła im oglądanie pola bitew z cyfrowego zapisu, więc i honor stał się wirtualny. Wojny medialne to najdoskonalszy wynalazek nowożytnych czasów.

Sporo zmieniło się przez pięć wieków od Jagiełły i pól Grunwaldu, a i honor przez tyle lat diabli wzięli, pozostała jednak agresja, która nie wiedzieć czemu jest podobna do tamtej  sprzed lat.

Miłość i agresja choć różne to bieguny, potrafią jednakowo przetrwać w narodzie.

Miłość dlatego, że tryska samym dobrem, a agresja, że samym złem.

Władysław Panasiuk

meritum.us