Skip to content
WEEKENDOWE ŻARCIKI: żydowskie
Na chicagowskiej plaży, nieopodal brzegu jeziora leżą sobie na kocyku pani Goldbergowa z panem Rubinowiczem. Mężczyzna co raz to spogląda zamglonymi oczkami na atrakcyjne uwypuklenia damy, szepcząc jej coś do ucha. Nagle pani Goldbergowa zrywa się na równe nogi i oznajmia stanowczym tonem: – Panie Rubinowicz, o tych sprawach to może porozmawiamy w innych okolicznościach, a teraz niech pan szybko uda się do wody, bo wszyscy widzą co pan do mnie mówi!
***
Icek z żoną Salcią w piękne niedzielne popołudnie wybrali się na piknik za miasto. Jest upał, więc siadają w cieniu rozłożystego drzewa. Nagle Salci zrywa się z krzykiem:
– Icek, ratuj!
– Co się stało?
– Mrówki mnie jedzą!
A Icek patrzy na swoją brzydką małżonkę i mówi wzdychając:
– Aj, aj, aj! Do czegóż to głód może doprowadzić!
***
Rachela zgłasza się do rabina z prośbą o rozwód.
– Bój się pani Boga!!! – powiada rabin – Przecież ma pani takiego porządnego męża! Czy ma pani coś mu do zarzucenia?!
– Rebe, ja podejrzewam mojego męża, że to ostatnie dziecko, które mamy, że to nie jest jego…
***
Icek spotyka Mojsia:
– Gdzie pracujesz?
– Nigdzie…
– A co robisz?
– Nic…
– Jak Boga kocham, fajne zajęcie.
– Tak, tylko, że ogromna konkurencja.
***
Jeszcze gdzieś w połowie poprzedniego wieku rosyjski Żyd odwiedził swoją rodzinę w Izraelu. Przed powrotem do Związku Radzieckiego umówił się z nimi, że listy pisane przez niego niebieskim atramentem będą oznaczały, że wszystko w porządku, a te pisane zielonym oznaczać będą, że ma problemy lecz boi się o nich pisać.
Pierwszy list przychodzi do Izraela już po paru tygodniach i jest napisany… niebieskim atramentem. Pierwsze zdanie brzmi:
” Żyje się tu mnie i mojej rodzinie wspaniale, niczego nam nie brakuje i wszystko można kupić. No może za wyjątkiem zielonego atramentu…”
***
Rubinowicz udaje się po poradę do znanego specjalisty. Po konsultacji wręcza lekarzowi dwadzieścia złotych.
– Przepraszam pana, ale należy się więcej.
– Och, mój Boże, nie wiedziałem i mam przy sobie tylko dwadzieścia złotych.
– Dobrze, ale na przyszłość niech pan pamięta, że wizyta u mnie kosztuje pięćdziesiąt złotych.
– Pięćdziesiąt? A mnie mówiono, że trzydzieści?
***
Żyd Szafranowicz idzie do lekarza. Lekarz po badaniu kontrolnym stwierdza:
– Mam złą wiadomość dla pana. Ma pan przed sobą tylko 3 miesiące życia.
Szafranowicz siedzi przez chwilę w osłupieniu, w końcu mówi:
– Ale wie pan, panie doktorze, ja też mam kiepską wiadomość dla pana. Nie stać mnie, żeby w najbliższym czasie zapłacić panu rachunek.
– Dobrze – odpowiada doktor – w takim razie dam panu rok życia.
***
– Mosze, a skąd ty masz taki ładny zegarek? -pyta Icek przyjaciela.
– Podoba się, co? Tate mi sprzedał jak umierał.
***
Do Goldberga czytającego na ulicy “Der Sturmer” podchodzi Rubinowicz i mówi z niesmakiem:
– Icek! Dziwię się, że czytasz tę szmatę!?!
Na co Goldberg:
– Bo jak czytam nasze czasopisma, to tylko: tu pogrom, tam antysemityzm, tu zbezcześcili synagogę… A jak czytam to – to od razu: Żydzi opanowali banki! Żydzi rządzą na rynku budowlanym! Żydzi rządzą światem! Aż przyjemnie się to czyta!
***
– Rebe, czy Żyd może się ogolić?
– Nie, synu. Talmud mówi, że nie wolno dotykać skóry ludzkiej ostrzem.
– To czemu ty Rebe jesteś ogolony?
– Widzisz, synu, ja się o to nikogo nie pytałem.
***
Dwóch żebraków siedzi na chodniku we Włoszech. Jeden z nich trzyma duży Krzyż, a drugi dużą Gwiazdę Dawida. Obaj trzymają wyciągnięte kapelusze na datki pieniężne. Ludzie przechodzą, spoglądają długo na żebraka z Gwiazdą Dawida, ale nikt mu nic nie wrzuca, natomiast za każdym razem zbiera coś żebrak z Krzyżem. Idzie zakonnik, stanął i z daleka przygląda się żebrakom. W końcu podchodzi do tego z Gwiazdą Dawida i mówi:
– Nie zdajesz sobie sprawy, że to chrześcijański kraj? Nie otrzymasz tu żadnej jałmużny trzymając Gwiazdę Dawida.
Żebrak zwraca się do tego z Krzyżem:
– Ty, Mosze, patrz kto próbuje nas uczyć jak się robi interes?
***
Nowy Jork. Icek zadaje ojcu pytanie:
– Tate, co to znaczy “prosperity”, a co znaczy “kryzys”?
– Jak by ci to, synku, wytłumaczyć? – zastanawia się rodzic i mówi po chwili: – Prosperity to szampan, elegancka limuzyna i piękne kobiety, a kryzys to lemoniada, metro i… twoja matka.
***
Nowojorski bankier, Wildsztejn pragnąc wydać za mąż swoją nie pierwszej już młodości córkę, mówi do niej:
– Rachel, kiedy dziś wieczorem przyjdzie Icek, usiądź przy sejfie z pieniędzmi. Na jego tle wyglądasz o wiele młodziej.
***
Chicagowski Żyd chwali się koledze: – Mosze! Ubezpieczyłem sklep od pożaru, kradzieży i gradobicia!
– Aj waj! A gradobicie to jak zrobisz?!
***
Dawno temu, po krakowskim Kazimierzu idzie ulicą Rubinowicz szukając zakładu zegarmistrzowskiego. Nagle patrzy: sporej wielkości budynek z wywieszonym ogromnym zegarem w witrynie. Wchodzi, podchodzi do faceta stojącego za ladą i mówi:
– Dzień dobry.
– Dzień dobry.
– Chciałbym zreperować zegarek.
– A co mnie to obchodzi?
– To nie jest zakład zegarmistrzowski?
– Nie. To jest burdel.
– To czemu pan wywiesił zegar w witrynie?
– A co miałem wywiesić?
***
Też w Krakowie, tyle że już w Polsce komunistycznej, przychodzi Żyd do Urzędu Stanu Cywilnego i mówi, że chce zmienić nazwisko.
– Na jakie?
– Chciałbym się nazywać Kowalski.
– A jak się pan teraz nazywa?
– Malinowski.
– Panie, po co to panu, dlaczego chce pan to zmienić?!
– Widzi pan, bo jak się mnie wtedy zapytają o poprzednie nazwisko, to chcę powiedzieć: “Malinowski”!
***
Icek sprzedaje lody. Na wózku z lodami widnieje napis: “Żydom lodów się nie sprzedaje”. Podchodzi do niego rabin i zgorszony pyta:
– Icek, co ty, antysemita jesteś?
– Rabbi, a ty próbowałeś tych lodów?
***
Rzecz dzieje się w Rosji. Rabbi w synagodze pyta:
– Czy ktoś wie dlaczego ci Rosjanie tak nas nie lubią?
Mosiek, domyślnie:
– Może dlatego, że nie pijemy z nimi wódki?
– Niewykluczone – mówi rabbi – Niech każdy z was przyniesie jutro pół litra wódki, poćwiczymy między sobą jak się powinno pić po rusku, żeby nas Rosjanie polubili.
Mosiek wychodzi z domu z flaszką wódy, a Salcia pyta:
– Gdzie niesiesz tę wódkę?
– Do synagogi, wlejemy wszystkie butelki do jednej beczki i będziemy pić jak Rosjanie – odpowiada Mosiek.
– W takim razie szkoda wódki – mówi Salcia.
Przelała wódkę do dzbanka i nalała wody do butelki.
Mosiek, razem z innymi Żydami wlał swoją wódkę do beczki. Rabbi zaczerpnął stakana, wypił i mówi:
– Już wiem czemu nas ci Rosjanie tak nie lubią!
***
W pewnym mieście obok siebie znajdowała się synagoga żydowska i kościół. W sobotę idzie rabin do synagogi, patrzy, a ksiądz myje mu samochód, no to się rabin ucieszył, ale i zastanowił… Następnego dnia, czyli w niedzielę, idzie ksiądz na mszę, patrzy, a rabin odcina rurę wydechową w jego samochodzie.
– Rabin, co ty robisz z moim samochodem?! – krzyczy ksiądz.
Na to rabin odpowiada:
– Ty mi wczoraj ochrzciłeś samochód to ja ci dzisiaj twój obrzezam!
***
– Salcie, kiedy potrzebujesz pieniędzy jesteś dla mnie bardzo miła – mówi Mosiek do swojej połowicy.
– Ach, Mosze, ale przecież ja zawsze jestem dla ciebie miła!
– No właśnie!!!
***
Salcia na łożu śmierci zwraca się do męża!
– Mosze, obiecaj mi, że jak ja umrę, to na mój pogrzeb pójdziesz pod rękę z moją mamą.
– No skoro taka jest ostatnia twoja wola, to zrobię to, ale musisz wiedzieć moja droga Salciu, że przez to to ja radości z tego pogrzebu mieć nie będę…
***
Rubinowicz przychodzi do Goldberga i widzi, że ten patrzy przez dziurkę od drzwi do łazienki.
– Co ty robisz?
– Tsss.. patrzę, jak żona się myje.
– Ty co, przez dwadzieścia lat małżeństwa nie widziałeś jej gołej?
– Gołą to widziałem, ale jeszcze nie widziałem, żeby się myła.
***
Do bogatego łódzkiego Żyda Izraela Wrocławskiego przyszli kwestarze po jałmużnę na budowę jakiegoś obiektu dla społeczności łódzkiego. Dał 5 rubli – oni na to, że jego syn dał 500 rubli, a stary Izrael na to, że syn może sobie na to pozwolić, bo ma bogatego ojca, a on nie, bo ma rozrzutnego syna.
***
Do konfesjonału wchodzi staruszek i ksiądz słyszy szokujące wyznanie:
– Wczoraj wieczorem u mnie w domu w czasie nieobecności mojej żony kochałem się namiętnie z 20-latką… I to wiele razy!
– Oj to straszny grzech…
– Jaki znowu grzech? Było mi bardzo przyjemnie!
– Jak śmiesz tak mówić o cudzołóstwie? To słowa niegodne chrześcijanina!
– Ale ja jestem Żydem.
– To po co tutaj przyszedłeś i mi o tym opowiadasz?
– Mam 70 lat. Wszystkim o tym opowiadam!
***
Stary Żyd, fabrykant win, leży na łożu śmierci. Dookoła rodzina. On szepcze:
– Teraz przekażę wam tajemnicę produkcji wina. Należy wziąć zleżałych śliwek, albo gruszek ulęgałek, albo obitych jabłek, albo…
Jego syn nagle przerywa:
– Tate, ja słyszałem, że wino robi się z winogron!!!
– Też można…
***
Pewien rabin w swej synagodze miał wieczne utrapienie z młodymi wiernymi, którzy na nabożeństwo przychodzili bez jarmułek. Prosił, napominał, aż wreszcie na drzwiach bożnicy wywiesił kartkę z napisem:
PRZYCHODZENIE DO DOMU BOŻEGO BEZ NAKRYCIA GŁOWY JEST TAK SAMO CIĘŻKIM GRZECHEM JAK CUDZOŁÓSTWO!
Po tygodniu nic się nie zmieniło, młodzi jak wcześniej przychodzili tak dalej przychodzili do synagogi bez jarmułek, tylko ktoś na kartce dopisał małymi literami:
“Próbowałem jednego i drugiego – różnica kolosalna!!!”
***
Żyd wysłał swojego syna na studia do Ameryki. Po kilku latach pobytu syn wraca i tak oto rozmawiają:
– Synu, a gdzie twoja broda?
– Tate, w Ameryce nikt nie nosi brody. Zgoliłem ją.
– Ale przestrzegałeś szabasu?
– Tate, w Ameryce w szabas wszyscy idą do pracy.
– Mam nadzieję, że spożywałeś tylko koszerne jedzenie?
– Tate, w Ameryce bardzo ciężko o koszerne jedzenie.
– Och synu! Powiedz mi tylko jeszcze jedną rzecz. Jesteś nadal obrzezany?
***
Kiedy pewien Żyd wrócił do domu z wesela, zapytano go, jakie było jedzenie.
Odpowiedział:
– Gdyby zupa była tak gorąca jak wino, a wino tak stare jak kurczak, a kurczak tak tłusty jak panna młoda – byłoby to nadzwyczajne jedzenie.