Szanse na przyjęcie ustawy, dzięki której nie byłoby wiz, są niemal zerowe.
W akcję ratowania reformy imigracyjnej, od której losu zależy teraz sprawa wiz dla Polaków, włączyły się organizacje walczące o prawa imigrantów, episkopat, przedstawiciele sektora zaawansowanej technologii, farmerzy, a nawet były prezydent George W. Bush.
Projekt kompleksowej ustawy, uważanej za najpoważniejszą próbę reformy systemu imigracyjnego w historii USA, został w czerwcu przegłosowany w Senacie. Poza znacznym zwiększeniem wydatków na bezpieczeństwo granic przewiduje m.in. legalizację pobytu większości z 11 mln nielegalnych imigrantów oraz wprowadzenie nowych kategorii wiz pracowniczych.
Polskiemu lobby udało się dołączyć do ustawy zapisy otwierające furtkę dla włączenia obywateli RP do programu ruchu bezwizowego. Do kompletu demokratów, którzy gremialnie poparli projekt reformy, dołączyło także kilkunastu republikanów.
Ścieżka do obywatelstwa
W Izbie Reprezentantów los ustawy jest jednak niepewny. Przewodniczący izby John Boehner dał do zrozumienia, że nie będzie się zajmować senacką wersją reformy i opracuje własny projekt. To może wyeliminować zapisy o zmianach w ruchu bezwizowym, a także ograniczyć program legalizacji 11 mln nielegalnych imigrantów, krytykowany przez wielu konserwatywnych republikanów jako forma amnestii.
W nocy ze środy na czwartek czasu polskiego republikanie rozmawiali we własnym gronie o reformie. Portal Politico.com po tym spotkaniu cytuje polityków, którzy twierdzą, że reforma imigracyjna „umrze w Kongresie powolną śmiercią”.
Komisja legislacyjna w Izbie Reprezentantów pracuje obecnie nad czterema projektami ustaw imigracyjnych, ale żaden z nich nie zawiera programu legalizacji nieudokumentowanych cudzoziemców.
Za reformą w wersji przyjętej w Senacie lobbuje obecnie dość niecodzienna koalicja, w skład której wchodzą m.in. przedstawiciele biznesu i związków wyznaniowych. – W miarę postępu procesu legislacyjnego w Izbie Reprezentantów będziemy walczyć, by bronić ścieżki do obywatelstwa dla nielegalnych imigrantów, prawa do łączenia rodzin i bezpieczeństwa mieszkańców regionów nadgranicznych – deklaruje w rozmowie z „Rz” Steven Choi, dyrektor Nowojorskiej Koalicji Imigracyjnej, organizacji zrzeszającej kilkadziesiąt stowarzyszeń i ruchów działających w wielkiej aglomeracji.
– Jeszcze nie pokazaliśmy tego, na co nas stać – twierdzi z kolei Kevin Appleby, dyrektor ds. uchodźców i imigrantów przy Konferencji Biskupów Katolickich w USA. Jego zdaniem Kościół katolicki jest zdecydowany użyć „wszystkich możliwych sposobów”, aby przekonać republikanów do przyjęcia reformy.
Poparcie ze strony związków wyznaniowych (w tym także wpływowego, zwłaszcza na południu USA, Kościoła baptystów) może mieć duże znaczenie w toczącej się debacie, ponieważ wyraża nastawienie bazy wyborczej republikanów.
Rolnicy i high-tech
Podobnie jest z naciskami ze strony lobby biznesowego, a przede wszystkim sektora high-tech. Information Technology Industry Council, organizacja wyrażająca poglądy firm zaawansowanej technologii, zapowiedziała akcję wywierania nacisków na wszystkich 435 członków Izby Reprezentantów, by przekonać ich do poparcia reformy.
Izba Handlowa USA zapowiedziała sfinansowanie kampanii ogłoszeniowej i wysłanie lobbistów na Kapitol. Amerykańscy pracodawcy od lat skarżą się, że procedury imigracyjne utrudniają zatrzymywanie w Stanach najzdolniejszych pracowników.
Za ustawą lobbują także farmerzy skarżący się na notoryczny brak rąk do pracy przy zbiorach owoców i innych płodów rolnych. Senacki projekt zawiera bowiem zapisy upraszczające procedury przyznawania wiz pracownikom rolnym, a także zatrudniania pracowników spoza USA na okres do trzech lat.
Poparcie Busha
Dwie duże organizacje walczące o zatwierdzenie reformy w senackim kształcie – Service Employees International Union i Fair Immigration Reform Movement, zapowiedziały przeznaczenie 1 mln dolarów na reklamy radiowe, akcję telefoniczną i działania na portalach społecznościowych. Celem mają być okręgi wyborcze, z których wybrano republikańskich kongresmenów uważanych za na tyle umiarkowanych, aby mogli poprzeć reformę.
Do tej właśnie grupy zaliczono przewodniczącego Izby Reprezentantów Johna Boehnera. Kampania skupia się także jednak na republikańskich dystryktach w Kalifornii i Teksasie oraz okręgach licznie zamieszkanych przez latynoskich wyborców w środkowej części Florydy.
Za przyjęciem reformy prawa imigracyjnego opowiedział się też były prezydent George W. Bush. W wywiadzie dla telewizji ABC podkreślał, że „motywem dla reformy imigracyjnej powinno być naprawienie systemu, a nie zwiększenie popularności Partii Republikańskiej wśród latynoskich wyborców”. Podobna do obecnej próba wprowadzenia zmian w systemie imigracyjnym z 2007 r. zakończyła się fiaskiem.
Przeciwnicy reformy w proponowanym przez Senat kształcie powątpiewają w jej skuteczność.
Mark Krikorian, jeden z antyimigracyjnych analityków, uważa, że petycje, telefony i wiece nie przekonają wystarczającej liczby republikanów, aby ustawa mogła przejść przez izbę niższą Kongresu.
Tomasz Deptuła z Nowego Jorku
Rzeczpospolita