Obowiązkowe cięcia budżetowe uderzyły boleśnie w amerykański Departament Obrony. Od poniedziałku 650 tys. cywilnych pracowników Pentagonu musi brać obowiązkowo jeden dzień bezpłatnego urlopu tygodniowo.

W praktyce oznacza to 20-procentową obniżkę płac, która będzie obowiązywać do 21 września. Cięcia budżetowe uderzyły także w inne agencje, ale w tym przypadku będą najbardziej odczuwalne. Departament Obrony jest w rządzie federalnym największym pracodawcą z rocznym budżetem sięgającym 680 miliardów dolarów. Tym samym to Pentagon musiał wziąć na siebie największą część 85-miliardowych cięć budżetowych zwanych „sekwestrem”, które weszły w życie 1 marca br. Przymusowe urlopy mają przynieść oszczędności rzędu 1,8 miliarda dolarów z 40 miliardów przypadających w tym roku na Pentagon. Pozostałą część cięć mają przynieść przede wszystkim ograniczenia zamówień sprzętu.

Przymusowe urlopy nie objęły wojskowych w służbie czynnej oraz 150 tys. spośród 800 tys. pracowników, których uznano za kluczowych dla funkcjonowania systemu obrony kraju. Są to m.in. pracownicy wywiadu wojskowego, stoczniowcy marynarki wojennej czy obcokrajowcy zatrudniani poza granicami USA w bazach wojskowych. Nie znaczy to jednak, że siły zbrojne nie odczują skutków cięć. Deborah Witherspoon, prezes oddziału związku zawodowego National Federation of Federal Employees w Pensylwanii ostrzega, że wymuszone przerwy w pracy mogą oznaczać opóźnienie dostaw do oddziałów wojskowych oraz napraw i przeglądów sprzętu bojowego. – To nie tylko 20-procentowe cięcie płac. Także o 20 proc. wolniej będziemy mogli dokonywać napraw sprzętu i przekazywać go naszym oddziałom w Afganistanie i w inne miejsca na całym świecie – dodała Witherspoon. Dzięki naciskom związków zawodowych udało się jednak zredukować liczbę zaplanowanych na  ten rok przymusowych wolnych dni o połowę – z planowanych 22 do zaledwie jedenastu. Jeśli jednak Kongres i Biały Dom nie dogadają się w sprawie redukcji długu publicznego, kolejne cięcia w rozpoczynającym się już 1 października nowym roku budżetowym mogą okazać się dużo głębsze.

Cięcia mogą też wpłynąć negatywnie na lokalne gospodarki w słabiej zaludnionych regionach, w których znajdują się bazy wojskowe. Są one bowiem uzależnione od siły nabywczej pracowników federalnych, którzy z powodu bezpłatnych urlopów będą musieli znacznie ograniczyć zbędne wydatki. Część zatrudnionych przez rząd może zacząć poszukiwać pracy w sektorze prywatnym, tym bardziej, że sytuacja na rynku pracy systematycznie się poprawia. W czerwcu w prywatnych firmach przybyły w USA 202 tys. miejsc pracy, podczas gdy sektor publiczny skurczył się o 7 tys. etatów.

Tomasz Deptuła

ekonomia.rp.pl