Nie sprawdziły się przepowiednie o końcu świata, nie sprawdzają się też te, zwiastujące wczesną wiosnę. Czas najwyższy wysłać świstaka na odpoczynek, szkopuł jednak w tym, że daleko mu do wieku emerytalnego, a za wcześniejszą emeryturę nie wyżyje, chyba że miał powiązania ze spec służbami.

Bardziej wskazuje na to, że coraz częściej mamy tylko dwie pory roku: zimę i lato. Skoro zmienia się człowiek, dlaczego miałyby się nie zmieniać pory roku. Wszystko wskazuje na to, że idzie ku uproszczeniu. Na skróty jest zawsze łatwiej, ale czy bliżej?

Nawet się mówi: po co szybko – jak można drzwiami. Wiosna jakoś się nie śpieszy, choć my – ludzie – gonimy jak zaklęci, albo jak nakręceni. Nakręca nas codzienność, by nie powiedzieć głupota. Wszystko się wymyśla, by zwiększyć bieg, by dotrzeć do celu, ale ten ciągle nam nieznany. Biegamy zatem bez przyczyny, lecz ważne, że coraz szybciej. Komuś najwyraźniej zależy na tym pędzie, ale ten ktoś usadowiony w wygodnym fotelu liczy fałdy na pełnym brzuszku. Choć spóźnia się wiosna to wieści ze świata nadchodzą.

Mamy nowego papieża, który według przepowiedni miał być czarny i wróżyć koniec świata. Zbyt dużo tych zapowiadanych końców, a może to jednak dobry początek?

Nowy papież przybywa tym razem z Ameryki Łacińskiej, a Jego skromność już spodobała się światu i oby tak zostało. Trudno Mu będzie kontynuować dzieła dwóch znakomitych i umiłowanych poprzedników, a jeszcze trudniej ich naśladować. Chyba, że obierze drogę Św. Franciszka i nią podąży. Skromności nigdy za wiele, bo pychy mamy już nadto.

Każdy przywódca powinien rządzić twardą, ale też sprawiedliwą ręką, która potrafi dobra rozdzielać, a narody łączyć. To, co dzieje się na świecie wymaga takiego rządzenia. Wszelkie pluralizmy i demokracje nie zdały dotąd egzaminu.

Wszyscy oczekujemy zmian, zmian na lepsze i to wszędzie.

Oczekujemy też na przyjście wiosny, która zawieruszyła się w światowym bałaganie i drogi odnaleźć nie może. Coraz częściej gubimy się jako ta wiosna i coraz trudniej nam się odnaleźć w zwariowanym świecie.
Ostatnie ustawy wstrząsają nawet niewierzącymi. To już nie myślenie, a małpowanie, co i komu chcemy udowodnić?

Wszystko wskazuje na to, że przestaliśmy ufać Bogu, a to już staje się niebezpieczne.

“Nie boimy się żadnych tragedii: bo tuż po ich ustąpieniu powracamy na dawne wrzosowisko, by zapomnieć wszystko” – jak pisał Stachura.

Część naszej młodzieży nie oczekuje już na polską wiosnę, upaja się innymi: niemieckimi, angielskimi czy irlandzkimi. Młodzież nie chce przywiązywać się do wartości, którymi żyli ich ojcowie, podąża za nowoczesnym światem, nie wiedząc dokąd ten zmierza.

Może to nie ich wina, skoro własny kraj nie potrafi zapewnić młodym ludziom pracy gdzie indziej szukają swojego gniazda. Bezdomny Polak długo odnajduje siebie i zbyt długo jest niewolnikiem u jakiegoś baora. Dziad nasz był rycerzem, ojciec żołnierzem, a syn zabłąkanym niewolnikiem szukającym chleba. To się nazywa dążeniem do celu i społecznym awansem.

Czekamy zmian, które jak ta wiosna gdzieś się zagubiły, które nie szybko powrócą. Ale wrzosowisko niczego nie rozwiązuje, a bierność zwiększa ryzyko, że nie powrócą. Bywa tak, że jeśli zajdzie się zbyt daleko, trudno powrócić i z nami jest podobnie.

Mieliśmy różnych naukowców, uzdrowicieli gospodarki, którzy doprowadzili nasz kraj nad przepaść, teraz potrzebny jest jeszcze jeden, by nas popchnąć, a to zdaje się być najłatwiejsze.

Wspomniani naukowcy mają się znakomicie, a my? Co nam zostało z wielu lat pracy, przyszło nam porzucić marzenia o wolności, a bez marzeń to już wegetacja.

Wielu miało swe wiosny, a nasza nie nadchodzi.

Zima wciąż się wydłuża i nawet już marzanna z wody się nie wynurza. Nawet wczesne wiosenne kwiaty zamarły w zmarzniętej ziemi. Nie słychać ptaków na drzewach, które nowiny głoszą i nawet listonosze wieści niedobre roznoszą. Pochmurne niebo śniegiem zamiata i wiatr tak szaleńczo wyje, jakby nie miało być nigdy lata. Ale nadzieja nam pozostała i wszystkie znaki mówią na niebie, że wiosna przyjdzie – choć opóźniona, a po niej nastanie lato. Słońce zaświeci na wielkim niebie, pozwoli rozkwitnąć kwiatom. I będzie tak jak dawniej, bzem będą pachniały pola, zlecą bociany na dach stodoły i zazieleni się rola.

I będą mijać kolejne wiosny, za nimi upalne lata, i będą wracać starzy tułacze nawet z najdalszych stron świata. Znowu powstaną nowe legendy i pieśni zmartwychwstania, gdy przyjdzie wiosna, która odpowie na kłopotliwe pytania. A my opowiemy swoim maluchom o nowych cudach przyrody; jak nadchodziła spragniona wiosna i zakwitały ogrody.

I opowiemy o trudnych latach jakie przyszło nam przeżyć, musimy tylko zaufać Bogu i w powrót wiosny uwierzyć.

Władysław Panasiuk

meritum.us