Feminizacja już stosunkowo dawno temu przekroczyła granice zdrowego rozsądku, niemniej jako że proces ten nie traci na sile raz po raz dochodzi to wchodzenia w sferę absurdu.
Najnowszym przykładem paranoi stającej w kontrze z naturą jest przyzwolenie w armii amerykańskiej na udział kobiet w wojskowych akcjach o największej skali trudności, czyli działaniach na pierwszej linii frontu. Feministyczna międzynarodówka to z roku na rok coraz większa siła, niestety ulegają jej postulatom męscy decydenci podpisując się pod iście kretyńskimi petycjami, nielogicznymi z czysto fizycznego punktu widzenia. Kobiety kulturystki, panie rywalizujące w boksie, podnoszeniu ciężarów czy zapasach to obrazki mało estetyczne, jakkolwiek ostatecznie do zaakceptowania – ku uciesze walczących o równouprawnienie wszelkiej maści bezpłciowców. Jednakowoż ciągłe ustępstwa wobec feministek powodują jakąś przedziwną muskularyzację umysłową. Oznacza to absolutne zatracenie kobiecości, jako atrakcyjnego elementu psychicznego bezpośrednio związanego z efektowną damską fizycznością. Powiększająca się błyskawicznie – w ostatnim przypadku dosłownie – armia babochłopów zaczyna budzić przerażenie; swoją absurdalnością czysto fizyczną a także nieakceptowalną przez osobników płci faktycznie brzydszej wątpliwej jakości estetyką.
Kobiety na pierwszej linii frontu w działaniach wojennych to formalne przyzwolenie dające upust równouprawnieniu, jakkolwiek zjawisko faktycznie nie do zrealizowania. Płeć piękna ze swojej natury samej nie jest w stanie znieść tak ogromnych obciążeń czysto fizycznych jak przeciętny przedstawiciel brzydszej połowy ludzkości. Do tego dochodzi element wytrzymałości. Każdy, kto przechodził chociaż podstawowe szkolenie wojskowe zdaje sobie w pełni sprawę z faktu, iż kobieta nigdy nie będzie pełnowartościowym “frontowcem”, bo i nie pozwala jej na to po prostu natura. Tak zresztą jak i nie będzie żadna z pań strażakiem walczącym z ogniem na pierwszej linii także – chociaż nieco odmiennego – frontu.
Najwyższy chyba czas, aby wszelkiej maści płciowe rewolucjonistki uzmysłowiły sobie absurd ich walki z Bożym rozdaniem ról na ziemskim padole. Feministki chcą pokonać naturę, a im bardziej w tę walkę się angażują tym bardziej stają się niedorzeczne, wręcz śmieszne, a przy okazji poniekąd jakby zwyczajnie brzydsze. Po prostu z powodu muskularyzacji fizycznej i umysłowej zdają się być od strony czysto estetycznej mniej atrakcyjne.
Leszek Pieśniakiewicz
meritum.us
Tuż przed zakończeniem swego mandatu, sekretarz obrony USA Leon Panetta postanowił znieść zakaz udziału kobiet w walkach na froncie – poinformowały amerykańskie media powołując się na źródła w Departamencie Obrony.
Dzięki zniesieniu zakazu kobiety będą mogły brać udział w patrolach bojowych a niewykluczone, że wejdą także w skład elitarnych jednostek do zadań specjalnych takich jak Navy SEAL (komandosi marynarki wojennej). Jednak będą musiały spełniać normy wytrzymałościowe, co może uniemożliwić im udział w zadaniach, w których wymagana jest ogromna sprawność fizyczna.
Decyzja Panetty, której formalne ogłoszenie spodziewane jest później, najprawdopodobniej w czwartek, znosi wprowadzony w 1994 roku zakaz udziału kobiet w jednostkach frontowych. Zgodnie z nim kobiety nie mogły np. służyć w liniowych jednostkach piechoty, czy prowadzić czołgu. Ale wiele z nich wzięło udział w misjach wojskowych w Afganistanie czy Iraku, gdzie służyły np. w zwiadzie, czy jako pielęgniarki i były narażone na niebezpieczeństwo. W działaniach bojowych w Iraku i Afganistanie zginęło dotychczas 130 kobiet, a ponad 800 zostało rannych.
W komentarzach podkreśla się symboliczne znaczenie decyzji. Panetta podejmuje ją na kilka tygodni przed formalnym opuszczeniem stanowiska i w niecały rok po zniesieniu zasady “Don’t Ask, Don’t Tell” nakazującej homoseksualistom milczeć na temat swej orientacji seksualnej pod groźbą kary wydalenia z armii.
Media informują, że decyzja Panetty otwiera kobietom dostęp do około 200 tys. stanowisk, głównie w armii i piechocie morskiej. Siły zbrojne mają do maja br. przygotować plan otwarcia wszystkich jednostek wojskowych dla kobiet a do końca 2015 roku plan ma być wdrożony. Jeśli wojsko będzie chciało utrzymać jednostki takie jak Navy SEALS czy Green Berets (Zielone Berety – ich odpowiednik w armii lądowej) niedostępne dla kobiet, to będzie musiało uzasadnić taką decyzję sekretarzowi obrony.
Wcześniej komisja powołana przez Kongres USA zaleciła zniesienie tego zakazu, argumentując, że hamuje proces awansu kobiet w wojsku. W listopadzie grupa kobiet-wojskowych wniosła skargę na rząd federalny uznając zakaz udziału kobiet w operacjach bojowych za dyskryminujący.
– Ta decyzja, podjęta tak szybko po zniesieniu zasady “Don’t Ask, Don’t Tell” jest kolejnym znakiem równości w naszym wojsku – powiedziała demokratyczna deputowana do Izby Reprezentantów Niki Tsongas. Jak dodała, decyzja Panetty zapewni kobietom równy dostęp do ochrony i korzyści przyznawanych dotąd mężczyznom a także jest uznaniem rzeczywistej natury współczesnych wojen, w których granica między walką a wsparciem nie jest wyraźnie nakreślona.
Zniesieniu zakazu był przeciwny m.in. republikański kongresmen z Arkansas, Tom Cotton, który brał udział w dwóch wojnach. Jego zdaniem kobiety nie powinny brać udziału w walkach, gdyż “to nie sprzyja ich naturze”. Mówił też, że kobiety służące w piechocie “mogą zaszkodzić realizacji misji bojowych”.
Według grudniowego badania Pew Research Center, liczba kobiet w siłach zbrojnych drastycznie wzrosła po 1973, kiedy zniesiono obowiązkowy pobór do wojska, z 42 tys. do 147 tys. w 2010 roku. Obecnie kobiety stanowią 14 proc. wszystkich wcielonych do armii amerykańskiej (wzrost z 4 proc.) oraz 16 procent kadry oficerskiej (wzrost z 4 proc.). Aż 30 proc. z nich zajmuje jednak stanowiska w administracji a 15 w służbach medycznych. Tylko około 30 proc. kobiet w armii służyło z kimś kto zginął na służbie.
Korpus Piechoty Morskiej (Marines) otworzył niedawno szkołę oficerską dla kobiet. Jednak pierwsze dwie panie, które się zgłosiły odpadły.
PAP