Sobota, 19 stycznia, siódma wieczorem, szukam parkingu w okolicach “Kopernikusa”, pierwsza myśl: chyba coś się stało w okolicy, bo przecież raczej nie na ”Noc w Wenecji” tylu naszych rodaków samochodami przyjechało. Znalazłem w końcu (miejsce do parkowania oczywiście) co prawda takie na wpół legalne, ale co tam „raz się żyje”, a do tego członkowi zarządu PASO nie wypada się spóźnić.
W foyer już pustawo, druga myśl – chyba rzeczywiście coś gdzieś się dzieje. Pobiegłem na swoje miejsce i dopiero siadając obejrzałem się do tyłu, trzecia myśl – jakże dwie poprzednie były błędne. Pełna sala, nawet balkon wygląda na całkowicie zapełniony. Duża doza ulgi, bo słyszałem, że przemęczeni organizacją Barbara i Wojtek (dla niewtajemniczonych P. Barbara Bilszta Dyr., PASO i Maestro Wojciech Niewrzoł Dyrygent PASO) przebąkują, że to chyba ostatni tego typu koncert. Nie dziwię się ich frustracji, wręcz podziwiam ich wytrwałość, bo ogrom wkładu pracy na jeden tylko koncert i na dodatek w „niezupełnie” wypełnionej sali tylko ”Ci Co To Robią” potrafią zrozumieć i docenić.
A było co doceniać, oj było, i zacznę od doceniania tych co przyszli czyli publiczności. Przede wszystkim serdeczne podziękowania za to, że przyszli, kupili bilety i byli, bili brawa i podśpiewywali razem z artystami. Barbara po raz kolejny udowodniła, że „da się” zrobić koncert – i to koncert na wysokim poziomie – zatrudniając lokalnych artystów (z małymi wyjątkami – chociaż Kanada to prawie nie „zagranica”- chodzi tu o Andrzeja Steca). Jeszcze raz dzięki dla publiki. I tutaj mała szpileczka dla członków zarządu: gdyby przyszli, zobaczyli to może by podładowali baterie do dalszego działania, no ale trudno, rozumiem, jesteśmy bardzo zajęci, może następnym razem?
No to do następnego etapu doceniania…, może bardziej oceniania, i tu muszę się uderzyć w piersi i przyznać, że jestem najzwyklejszym dyletantem muzycznym i moja ocena nie powinna być traktowana jak ocena zawodowych krytyków. Chociaż… chociaż na widowni nie zauważyłem krytyków, tylko całe mnóstwo miłośników dobrej muzyki, zadowolonych i wdzięcznych artystom za ich wysiłek, artyzm i zdolność odwrócenia naszej uwagi od bieżących utrapień – chociaż na kilka godzin.
Agata Paleczny i Andrzej Krukowski najpierw wprowadzili widzów w atmosferę Weneckiego karnawału po czym z gracją (igrając ze sobą w międzyczasie) przewodzili zabawie. Może odrobinę „zbyt teatralnie, ale nie, chyba się czepiam, podobno w tamtych czasach tak było. Olga Bojowic, Anna Siwiec-Sitkowska, Mira Sojka-Topór i Jan Król to sprawdzeni i uznani wykonawcy – jak zawsze wysoka klasa, a jest i na czym oko zawiesić (tu mowa o Paniach oczywiście i ich strojach), chociaż Jankowi Królowi też niczego nie brakuje. Ci co do tej pory nie doceniali Miry Sojki mogli dostać szoku; z powodu lekkiej “dysfunkcji” mikrofonu całe pierwsze wejście śpiewała bez wzmocnienia… w “Kopernikusie”, a i nawet na balkonie była słyszalna przyzwoicie. Co klasa to klasa!
Andrzej Stec to osobny rozdział. Sympatię publiczności zdobył samym wyjściem na scenę, zanim zaczął śpiewać. Później to już tylko aplauz. Coś ciekawego, drobnej postury, wyglądający na nieśmiałego a głos… na miarę La Scalli. Gdyby moja żona miała w swoim głosie takie wibracje to marny mój los – musiałbym słyszeć jej wszystkie polecenia. Gratulacje dla p. Andrzeja za znakomity występ i mam nadzieję (tu chyba będę wyrazicielem reszty widowni), że zadomowi się na naszej scenie.
Doskonałym dodatkiem do Weneckiej scenerii był Aerial Dance w wykonaniu Sary. Taniec… będąc zawieszonym pod sufitem na dwóch wstążkach, w takt grającej orkiestry symfonicznej to wyższa szkoła jazdy… to trzeba było zobaczyć. To jeszcze jeden dowód, że Pani Dyrektor Generalny PASO Barbara Bilszta ma doskonałe wyczucie artystyczne i „nosa” do nowych talentów. Skoro mowa o nowych talentach nie można pominąć grupy uczniów Szkoły Muzycznej PASO. Brawo, tacy młodzi a już na wielkiej scenie i poczynają sobie całkiem, całkiem.
No i WICI… to już nie wypełniacz luźnych momentów w przedstawieniu, to kawał sztuki i to na bardzo dobrym poziomie. To dopełnienie wydarzenia jakie miało miejsce w ostatnią sobotę. Nawet drobna wpadka z kostiumem nie zamąciła bardzo pozytywnego odbioru ich występu. Zresztą widownia doceniła to szczególnymi brawami. WICI… tak trzymać… i do następnego występu.
A że będą następne to jestem prawie pewien, bo będąc z PASO od pierwszego dnia wierzę w Barbarę oraz Wojtka i w naszą wspaniałą, wyrobioną Chicagowską Publiczność.
Do następnego spotkania w co najmniej takiej samej liczbie.
Zbyszek Karaś
zdjęcia: Bo Janko
meritum.us