Pomimo że od początku nowego roku upłynęło zaledwie osiem dni, już teraz można domniemywać, że w Chicago zostanie pobity ubiegłoroczny rekord liczby morderstw. W 2012 r. na terenie “Wietrznego Miasta” odnotowano 516 zbrodni. 

Jak wynika z najnowszych statystyk, w ciągu pierwszych sześciu dni 2013 roku w naszym mieście śmierć poniosło już 12 osób. To o dwa zabójstwa więcej niż w tym samym okresie roku ubiegłego. Jak tak dalej pójdzie to średnia wynosząca dwa morderstwa dziennie poprowadzi nas do 730 zabójstw w skali roku. Z danych statystycznych wynika więc, że Chicago może pobić niechlubny ubiegłoroczny rekord. Po raz ostatni tak wielką liczbę zabójstw policyjne kartoteki odnotowały przed 16 laty.

Warto zwrócić uwagę, że w najbardziej kryminogennym mieście Stanów Zjednoczonych jakim jest Detroit w ubiegłym roku popełniono najwięcej morderstw od ponad 20 lat. W tym roku w Detroit zastrzelono w “tylko” 6 osób, czyli o połowę mniej niż w Chicago. W Nowym Jorku – mieście o populacji trzykrotnie przewyższającej “Wietrzne Miasto” – w 2012 roku zamordowano 414 osób. Na samym początku br., czyli do 3 stycznia, na ulicach “Wielkiego Jabłka” ku zdziwieniu policji nikt nie zginął.

W sumie ze statystyk za ubiegły rok wynika, że w 76,4% przypadków zabójstw w Chicago ofiarami byli Afroamerykanie, 19,5% Latynosi, a tylko w 4,3% biali mieszkańcy “Wietrznego Miasta”.

W kwestii etnicznych proporcji zaludnienia Chicago warto dodać, że 42,6% populacji stanowią biali mieszkańcy, 38% Afroamerykanie i 26% Latynosi.

Reasumując, czarnoskóry mieszkaniec Chicago jest 20-krotnie bardziej narażony na śmierć z ręki bandyty niż biały mieszkaniec “Wietrznego Miasta”.

BK

meritum.us