W pogrążonej w recesji Europie sprzedaż spada. W USA 2012 r. był niezły, a ma być jeszcze lepiej.

Korespondencja z Nowego Jorku

Przewidywania dla amerykańskiego rynku motoryzacyjnego są najlepsze od siedmiu lat.  Dwie niezależnie opublikowane prognozy wskazują, że po raz pierwszy od recesji w tym roku nabywców znajdzie w USA ponad 15 mln nowych aut.

Firma badawcza R.L. Polk & Co. analizująca liczby rejestrowanych nowych pojazdów przewiduje sprzedaż 15,3 mln samochodów – o blisko 900 tys. więcej niż w 2012 r.

– Jeśli gospodarka nie zwolni, to wskaźniki wzrostu sprzedaży aut będą w tym roku bardzo solidne – uważa Anthony Pratt, szef działu prognoz w Polk.

Także firma Edmunds.com w swojej prognozie przewiduje, że tegoroczna sprzedaż w USA przekroczy 15 mln sztuk i będzie o co najmniej 4 proc. wyższa niż w 2012 r. Sprzyjać będą temu zarówno ogólna poprawa koniunktury i wzrost zaufania konsumentów, jak i słabsze obroty salonów w poprzednich latach (w najgorszym 2009 r. nabywców znalazło tylko 10,9 mln samochodów).

Najlepiej od pięciu lat

Średni wiek aut w USA grubo przekracza dziesięć lat i coraz więcej Amerykanów chce zamienić wysłużony pojazd na nowy model. Pomagają w tym także niskie stopy procentowe, które sprawiają, że kredyty na zakup nowego pojazdu są w USA relatywnie tanie.

– Dostępność do rynku samochodów jest chyba na najwyższym poziomie w historii – ocenia Reid Bigland, szef sprzedaży Chryslera.

Zresztą jest to sprzężenie zwrotne, bo i sprzedaż aut napędza gospodarkę. Amerykańska motoryzacja ma na koncie 3,5–4 proc. wkładu do PKB, razem z dostawcami  komponentów oraz stacjami obsługi aż 11 proc.

Liczy się fakt, że wydatki koncernów motoryzacyjnych na badania i rozwój wynoszą 16–18 mld dol. rocznie, a zatrudnienie osób bezpośrednio związanych z branżą wynosi 1,7 mln. Ich zarobki sięgają 0,5 bln dol. rocznie, a w formie podatków do kasy państwa odprowadzają 70 mld dol.

Także rok 2012 okazał się nie najgorszy. Szczególnie udanym miesiącem okazał się grudzień. General Motors zwiększył sprzedaż o prawie 5 proc. w porównaniu z grudniem 2011 r., Ford o 2 proc., a Chrysler o 10 proc.

W USA sprzedano łącznie 14,5 mln aut, czyli o 13,5 proc. więcej niż w 2011 r. To najlepszy wskaźnik od pięciu lat, ale ciągle niższy niż w ostatnim „normalnym” roku 2007, kiedy wyniósł 16,1 mln (najlepszy przedrecesyjny roczny wynik to 17 mln sprzedanych aut). Pratt ocenia, że poziom z 2007 r. uda się osiągnąć dopiero w 2015 r.

Ekspansja marek zagranicznych

Ale jeszcze lepiej niż koncerny zaliczane do wielkiej trójki (GM, Ford i Chrysler) radzili sobie zagraniczni producenci, co sprawiło, że amerykańscy mieli kłopoty z utrzymaniem udziałów w rynku.

Toyota zwiększyła grudniową sprzedaż o 9 proc., Honda o 26 proc., a Volkswagen o 35 proc. Japończycy odbili się od dna po spadku sprzedaży w 2011 r., kiedy pracę ich fabryk zakłóciło tsunami. To dlatego wskaźniki wzrostu sprzedaży były w całym 2012 r. imponujące: Toyoty o 27 proc., a Hondy o 24 proc.

Toyota dzierży także prymat na rynku aut z napędem hybrydowym. Sprzedaż różnych odmian modelu Prius wzrosła o 73 proc. Wyniki wielkiej trójki wypadają przy tym słabo. GM zwiększył sprzedaż o 3,7 proc, a Ford o 4,7 proc. Tylko Chrysler odnotował imponujący 21-proc. skok.

Kontrolowany przez Fiata koncern rozwijał się w ubiegłym roku szczególnie dynamicznie. Jesienią ogłosił plan zatrudnienia kolejnych 1250 pracowników i liczy, że nowe modele, m.in. dodge dart, przyciągną kupujących. Świetnie sprzedają się także fiaty 500 i duże dodge ram-y. Dzięki temu Chrysler nie tylko spłacił 7,6 mld dol. rządowych pożyczek, lecz także zacząć przynosić zyski.

– To zasadniczy zwrot w życiu spółki, dla której jeszcze niedawno samo przetrwanie było wątpliwą sprawą – uważa dyrektor generalny koncernu Sergio Marchionne. – Teraz czas na otwarcie nowego rozdziału.

Nowe modele

GM po bankructwie wrócił na szczyt i znów stał się największym producentem aut na świecie. Detronizacja Toyoty okazała się jednak chwilowa. Mimo dobrych wyników finansowych GM traci więc systematycznie udział w rynku, który obniżył się do 18 proc. Jeszcze w 1990 r. koncern z Detroit kontrolował 35,4 proc.

GM musi się zmagać z konkurencją nie tylko Toyoty, ale 
i Hyundaia, Volkswagena 
i dwóch pozostałych członków wielkiej trójki. Ford, który jako jedyny z niej nie ogłosił bankructwa w kryzysie i sam spłaca długi, nie przestaje przynosić zysków. Poprawa jakości i popularność kilku modeli, m.in. energooszczędnego focusa i lekkiego furgonu F150, sprawiły, że koncern chce zwiększyć zatrudnienie w najbliższych latach nawet o 12 tys. osób.

Motorem sprzedaży w USA mają być w 2013 r. nowe modele. W salonach pojawią się aż 43 zupełnie nowe auta – prawie dwa razy więcej niż w ubiegłym roku. Oprócz tego na rynku pojawi się 60 zmodernizowanych już istniejących modeli.

W sumie w USA będzie dostępna rekordowa liczba ponad 300 różnych samochodów. – Specjalne powody do optymizmu może dawać zdolność producentów do skutecznego konkurowania na rynku – uważa Lacey Plache, główna ekonomistka Edmunds.com. – Konsumenci będą korzystać z walki firm o jak największy udział w rynku i cieszyć się z nowych aut oraz rozwiązań technologicznych. – Są powody do optymizmu – dodaje Mark Fields, szef operacji Forda na obie Ameryki.

W Europie lepiej, ale nadal słabo

    Cięcia kosztów, zatrudnienia, produkcji, tak by były dostosowane do sytuacji na rynku. Tak będzie wyglądała sytuacja w 2013 r. na europejskim rynku motoryzacyjnym.

    Według prognoz agencji Moody’s po spadku sprzedaży o 8 proc. w 2012 r. w 2013 r. rynek zmniejszy się o dalsze 3 proc.

    Stabilizacja ma przyjść dopiero w 2014 r. Wtedy z kłopotów powinien wyjść Peugeot/Citroen, bo zacznie już w pełni korzystać z aliansu z General Motors. Z kolei Opel na wyjście z dołka będzie potrzebował zapewne o rok więcej.

    Kłopoty Fiata, Opla i Peugeota/Citroena wynikają również z tego, że ich produkcja jest praktycznie uzależniona jedynie od europejskiego rynku. Fiata finansowo wspiera amerykański Chrysler, który korzysta z doskonałej sytuacji na rynku w USA. Ale i tak wszystko wskazuje, że Włosi będą musieli pozbyć się Magneti Marelli.

    Opel, którego szefowie deklarowali wielokrotnie, że będzie mógł wejść na rynki zagraniczne, ale nigdy do tego nie doszło na większą skalę, otrzymuje finansową kroplówkę od GM.

    Wśród europejskich producentów aut w najlepszej sytuacji jest Renault, który z jednej strony ma wsparcie silnego Nissana, zaś z drugiej markę Dacia, która sprzedaje się coraz lepiej. W tej sytuacji nie powinien mieć strat nawet za 2012 r.

    Ale naprawdę w dobrej formie, także finansowej, są producenci aut luksusowych. Wśród nich najlepiej radzą sobie BMW, Audi, Porsche, Ferrari czy Maserati. Coraz lepiej daje sobie radę Volvo wspierane przez chińskiego Geely.

—d.w.

Tomasz Deptuła

Rzeczpospolita