Cicha noc, święta noc – radość niesie ludziom wszem – pokój zwiastuje nam dzieciątko w żłobie, oto Bóg się narodził w Betlejem – a w tobie! Jak pokój głosić w dobie niepokoju, jak radować się w smutku, jak śmiać się w goryczy, jak uciszyć sumienie, kiedy głośno krzyczy. I jakim głosem mam powitać Pana, gdy Ziemia Święta łzami jest zalana. Co powiedzieć matce, gdy Herod jest w gniewie, jak uciszyć wicher, który w oczy miota złocisty piasek. Oczyszczać go łzami! – kiedy oczy suche, kiedy łez brakuje.
Kiedy nam przyszło opłakiwać synów i gasić ognie, co dobytek chłoną, usuwać ruiny zburzonego domu – Ty się rodzisz Panie, mówisz o pokoju i każesz wybaczać – za świeże są rany! I oczy nie wyschły, serce nie ustało i oblicze śmierci nad nami wciąż wzlata – bezlitośnie zabija brat swojego brata i mury się wznosi, by zamknąć swobodę, by zgnębić sumienie i poróżnić ludy.
Nie dobra ta pora, by z nieba na ziemię schodzić tak bez straży, bez żadnej ochrony, gdzie na nic świątynie i mosiężne dzwony i kapelana słowa z ambony – kto je wysłucha, kto chce być święty! Dzisiaj jest słowo marnością świata, dzisiaj się szuka innego bóstwa, modne się stało życie na luzie i biznes kwitnie niczym kaczeńce. Każdy chce zmoczyć w nieczystym ręce, robić karierę na karku brata, każdy dziś wielką miotłą zamiata. Na wojnach ludzie robią fortuny, życie człowieka stało się tanie i jakby mało sensu w tym życiu i mniej świętości i mniej w nim wiary. Choć garstka ludzi myśli inaczej, inaczej czyni i jeszcze kocha – to dla nich warto – byś się narodził. Oni czekają właśnie na Ciebie, oni Ci dadzą suknię i siano, i dobre słowo, które rzadkością, kolędy śpiewać będą dla Ciebie. Wśród nocnej ciszy modły swe wzniosą do Ciebie Panie – bo Tyś nadzieją. Już tyle wieków przechodzimy próby i tak nam trudno zrozumieć Ciebie, bo słowa Twoje nie takie łatwe, a Twoje czyny ludzkość przechodzą. Dziś naśladować Syna Bożego jest czymś niezwykłym. Do naszej igły szpagat za gruby, jak więc nawlekać ma igłę człowiek! Jak ma podążać za Tobą Panie człowiek z bagażem grzechów tej doby, kiedy kuszony jest przez Szatana. Kiedy świat stwarza okazji tyle i tyle pokus czyha na niego i kiedy człowiek przed grzechem stanie połyka haczyk jak mała ryba. I świat go nęci i świat go cieszy – choćby nie umiał to i tak zgrzeszy – trudno odmówić, bo człowiek słaby – jak nie gorzała to ładne baby, albo coś jeszcze człowieka skusi i choćby nie chciał –to diabeł zmusi. I tak się grzechów zbiera wór cały i gnie się człowiek pod tym ciężarem i jakby mało jeszcze dołoży i nie śmie Boga o litość prosić. Więc musi długo na garbie nosić – zebrane grzechy, aż garb ustaje. Najpierw się wstydzi, a potem boi wyrzucić grzechy z garba swojego, rana rozdarta wciąż się nie goi – więc cierpi głupi…
A Ty się Panie rodzisz w stajence, by nasze grzechy na zawsze zmazać, nie zawsze chcemy Pana posłuchać i przyjść do Ciebie – skruchę okazać – wolimy dźwigać na barach winy. Ale my zwykli zjadacze chleba nie mamy wielkich zakus i pragnień. Już mniej w nas jadu i mniej w nas pychy – chociaż grzeszymy wszyscy jak ludzie, lecz mniej nam w życiu jakoś potrzeba.
Wielcy ogromne mają pokusy im już nie starcza jeden majątek, oni globusem trzęsą w swej dłoni, im już kareta na osiem koni i willa w złocie – zwykłą zabawą!
***
Świat dzisiaj dzieli ludzi na rasy, a kraje biedne głosu nie mają, śmierć głodujących bierze w opiekę, a tam się bawią i wódę chlają. Nawet nie spojrzą dziś na biedotę, kto na współczucie dziś ma ochotę, kto centa rzuci. Ty przed wiekami spałeś w stajence na zwykłym sianie w zwierzęcym żłobie, czy wtedy zechciał ktoś współczuć Tobie! – choć Bogiem byłeś, choć byłeś święty. W tamtą cichą noc – jedynie pastuszkowie pokłon Ci oddali i królowie bez pychy, bez jadu i biedni ludzie przynieśli Ci dary. I dzisiaj takich spotkałbyś przy żłobie – przynieśli by dary i ukłony Tobie oddali z honorem i chwałą.
Są jeszcze tacy czekający Pana, co do Betlejem dążą jak królowie, by oddać pokłon, najcenniejsze dary, by się napełnić ze skarbnicy wiary, by wzmocnić siły i napełnić ducha. Cicha noc, święta noc – radość niesie ludziom wszem, a nad żłobkiem Panna Święta czuwa sama uśmiechnięta nad dzieciątka snem i Boga o pokój prosi nieustannie. Tak dzisiaj szczególnie trzeba nam pokoju. By dzieci się rodziły bez strachu, bez trwogi, by matkom starczało na okrycie dziatek, by nie brakło chleba i wody nikomu. By nie było więcej szlochających matek, a wojny w pokój rychło się zmieniły. Narodzony Jezu – daj nam wiary, siły i wypędź z nas jad, który w każdym drzemie. Dodaj roztropności rządzącym narodem by umieli się zmierzyć z chorobą i głodem i dbali o naród i o własne imię. Świecili przykładem i prawdę głosili. Kiedyś dla Ciebie nie stało gospody- podobnie i dzisiaj na pewno by było, kto by brzemienną pod dach swój poprosił, chyba, że biedak, który nie ma wiele. Dzisiaj wizytę telefon poprzedza, gościny nie są dziś w modzie. Herodów również dzisiaj nie brakuje broniący tronu na wszystkie sposoby. A skąd się biorą zapomniane groby, na których nigdy świece się nie palą. Przez dwadzieścia wieków niewiele się zmienia, podobni ludzie, podobni mocarze, podobne matki, które nie chcą dzieci. Tylko słońce podobnie nam na niebie świeci i gwiazda tamta do dzisiaj przetrwała, która Betlejemską szopę oświetlała. Dlaczego dziś gwiazda królów nie prowadzi, nie wskazuje drogi monarchom co błądzą. W ciemnościach jest trudno prowadzić narody prostymi drogami, co do prawdy wiodą. Co z Boga pochodzi ogradza się murem, by w getcie prawda została. By narodzona dziecina mała nie zagrażała żadnemu władcy, który się Bogiem mianował i basta: jemu podległe są wioski i miasta, naród. A wciąż ogłaszają nowe przymierza i nowe prawa w imię wolności i demokracji. A, że w tym wszystkim nie mają racji – kto im to powie, uwagę zwróci, kto się odważy sprzeciwić panu. Pan ma klakierów, błaznów szeregi, których medalem czasem odznaczy. Pozwoli ukraść i się dorobić – za to go cenią owi klakierzy i wychwalają rubieżne czyny – pan jest nad pany!, pan jest bez winy! – krzyczą radośnie. W salonach gwiazdy sztucznym promieniem głów dotykają wielmożnych panów, im nie potrzebna ze wschodu gwiazda, oni już mają własne wytyczne, oni obrali inny kierunek… A my normalni ludzie na świecie czekamy na tę prawdziwą gwiazdę, niech nas prowadzi tam do Betlejem, gdzie ciągle stoi stajnia uboga. Tam raz kolejny nam się narodzi maleńkie dziecię Prawy Syn Boga. Cicha noc, Święta Noc – niech niesie radość na cały świat. Niech chór aniołów nuci kolędy, sercem mosiężnym niech głosi dzwon, że Pan zasiada na święty tron – choć taki mały wielką ma moc. Cieszmy się wszyscy, że Święta Noc jest taka cicha jako te dziecię i nic cichszego nie ma na świecie jak ta zaduma, jak radość ducha i łuna taka od gwiazdy bije, że noc się staje jak ognia pierś. Że noc potrafi ścisnąć za szyję jak orkan mokry na słońca żarze i serce zadrży jak ziemia cała. Wszystko to sprawi Dziecina Mała, która to dzisiaj na świat przychodzi.
Cicha noc, święta noc – radość niesie i nadzieję – Pan narodził się w Betlejem już kolejny raz.
Władysław Panasiuk
meritum.us