Koszykarska wizytówka “Wietrznego Miasta”, czyli ekipa Bulls to wielka miłość chicagowian. Zagorzałych kibiców jak i tych okazjonalnych. Jakkolwiek chyba każdy mieszkaniec aglomeracji nad jeziorem Michigan, nawet ten nazbyt nieobeznany w sporcie, za punkt honoru stawia sobie bycie przynajmniej jeden raz w United Center, aby na żywo oglądać zmagania “Byków”.  Ile ta zabawa kosztuje, poniżej.

Pomimo, że ceny biletów na mecze Bulls wzrosły w tym roku o 5% do średniej $71,90 za wejściówkę to nasza słynna drużyna spadła na 5. miejsce wśród zespołów o najdroższej przeciętnej za bilety w NBA – wynika z najnowszego raportu firmy Team Marketing Report z Wilmette.

Bilety na mecze Chicago Bulls  kosztują o wiele mniej niż na występy takich drużyn jak: New York Knicks (średnia $123,22), Los Angeles Lakers ($100,25), Boston Celtics ($72,96) czy Miami Heat ($72,50). Mimo wszystko uczestnictwo w meczach “Byków” i tak jest znacząco droższe niż ma to miejsce w większości zespołów najlepszej koszykarskiej ligi świata; średnia cena za bilet na spotkania NBA wynosi $50,99.

Bulls w tym sezonie zwiększyło również ceny – powiedzmy – towarzyszące przyjściu na mecz czteroosobowej rodziny o 8,3%. Teraz familijna eskapada do United Center kosztuje średnio 426 dolarów 60 centów, a suma ta plasuje “Byki” na 4. miejscu w skali całej NBA. W cenę wchodzi m.in. zakup 4 biletów, 2 małe piwa, 4 inne napoje (coca-cola itp.), 4 parówki, opłata za parking dla jednego samochodu, dwa programy i zakup dwóch najtańszych czapek z nadrukiem swojej ulubionej drużyny.

Pomimo tak wysokich kosztów uczestniczenia w meczach Chicago Bulls odnotowują najlepszą średnią sprzedanych biletów w całej lidze.

W sumie właściciele 14 drużyn NBA podwyższyli ceny biletów w obecnym sezonie, w porównaniu do 10 zespołów w poprzednim sezonie. Tylko 8 drużyn z związku z kulejącą amerykańską ekonomią odważyło się na obniżkę cen biletów, w porównaniu do 13, które zdecydowały się na takie posunięcie rok temu.

Tak więc, kryzys kryzysem a rozrywka w “Wietrznym Mieście” kosztuje coraz więcej. Jako że liga hokejowa nie wystartowała, a nasze Blackhawks – jak i pozostałe drużyny National Hockey League – tkwią w bezczynności to i na tej pustce korzystają choćby włodarze Bulls. Ludzie wszak pragną sportu na najwyższym światowym poziomie nie zważając na wysokie koszty uczestniczenia w spektaklach na żywo. A pod koniec mijającego roku ich wybór ograniczył się o połowę. Stąd kiedy hokeiści z każdym dniem tracą miliony dolarów – koszykarze je zarabiają. Częściowo zresztą kosztem tych pierwszych.

BK, LP

meritum.us