Czas niczym rzeka do głębin się zbliża, już nigdy nie przepłynie taka sama woda i choć każdej minuty, co przemija szkoda, a życie do przodu gna. Święto indyka za nami, jedni dziękowali za obfite dary, inni nie mają już za co dziękować. Coraz więcej ludzi traci pracę, niemal cały świat pogrąża się w kryzysie, a medialnie gospodarka wciąż ma się dobrze. Nawet synoptycy mają coraz więcej trudności z określeniem pogody na jutro, ale ekonomistom zawiesza się medale, tylko nikt nie wie za co. Ucina się ogon światowej jaszczurce, ale ten ciągle odrasta. Ostatnie liście opadają z drzew, robi się smutno, bo nagość jest piękna tylko w kobiecie.

Trudno szukać piękna tam gdzie go już nie ma. Oczywiście najłatwiej go znaleźć w dawnej muzyce, tam każda nuta nim nasycona i każdy akord. Jest jeszcze piękno w poezji, choć ta najnowsza staje się wręcz niezrozumiała, a jeśli nawet, to jest szorstka i zimna. Tylko klasyka nie przemija, ona jak stare słowa obrane w szlachetne zgłoski, dźwięczą i brzmią doskonale, a i mądrości nie skąpią.

(…) „Błądzi, kto pracą tylko i przemysłem pnie się;
         Praca strzeże człowieka, lecz go nie wyniesie.
         Patrz na okręt, co buja ponad morskie brody:
          Dlaczego się tak wyniósł? Bo lżejszy od wody.”

W sobotni wieczór w auli JOM mocowało się z literaturą czterech poetów z Zrzeszenia im. Jana Pawła II. Równowaga tym razem nie była zwichnięta; swoje wiersze recytowały dwie panie i dwóch panów. Jesienna sceneria zapewniała pogodę ducha, a rozstawione na drewnianej ławie naczynia i różnego rodzaju wałki wprowadzały w egzotyczny klimat.

Miałem przyjemność prowadzić ten uroczy wieczór, choć wynikło to z całkiem prozaicznej przyczyny. Bywa, że człowiek niedomaga i trzeba go zastąpić, tak było właśnie tego wieczoru. Alina Szymczyk tym razem była gościem, przedstawiła jedynie sylwetki poetów i wręczyła im róże. Jednych to cieszy, innych smuci, ale tacy już jesteśmy.

***

Elżbieta Idziak – interesuje się literaturą i polityką. Choć nie znajduję tu większego związku, przyznam – wybór dość ciekawy. Wrażliwa na krzywdy i cierpienie człowieka, co powinno być cechą każdego piszącego. Elżbieta urodziła się w Kazimierzy Wielkiej, w USA przybywa prawie dwadzieścia lat. Pisze wiersze, jest członkinią Zrzeszenia Literatów i Teatru Rzepicha. Brała udział w konkursie poetyckim im. Tadeusza Ungera. Jej wiersze zamieszczone są w Antologii poetów chicagowskich. Z zawodu pielęgniarka i chyba stąd ta wrażliwość. Pisze wiersze religijne, patriotyczne, miłosne. Wiele miejsca poświęca naszemu papieżowi.

Zamilkł świat, zaszumiały drzewa
Radość rozlała się potokami łez
W Watykanie białym dymem powiało
Polak papieżem –
                               Zakwitła nadzieja

Elżbieta Idziak nie zapomina o starym kraju i głęboko w sercu go nosi, pamięta też o bohaterach wojen, którzy umierali za Ojczyznę.

***

(…) Uzależnienia na wolność wyborów zmienione
Mogą zlikwidować niepokój spowolnić gonitwę
By umysł wyciszony pozwolił nam się unieść
Ponad konflikty wyścigi niepokoje lęki
Do płynącej cichym spokojnym nurtem
Prawdy miłości i akceptacji życia.

Tak wygląda poezja Ewy Spornej. Aż trudno uwierzyć, że pisze wiersze od dwóch lat. Jest Warszawianką, ale przyznaje się do całego świata. Kocha podróże, świat i ludzi. Ewa Sporna jest również malarką, mieliśmy okazję niejednokrotnie podziwiać Jej obrazy. Nie omieszkam przypomnieć, iż były elementem jesiennej scenerii tego wieczoru. Ewa oprócz prezentacji swoich wierszy zachwyciła widzów cudownymi dźwiękami mis przywiezionych z krainy kwitnącej wiśni. Jak mówią młodzi: pełny wypas i odlot.

Dwie panie, a więc poezja czysto damska: jedwabna, barwna i słodka. Poezja zagubiona w marzeniach, przeniesiona w otchłań czasu, pełna uczuć i wrażliwości.

***

Góral z krwi i kości, i choć urodzony 13. pechowcem nie jest. Działa w różnych patriotycznych organizacjach, bo kto-  jak kto, ale górale są Ojczyźniani. Do pisania wierszy skłoniła Go tęsknota. Jakoś wolę to słowo od nostalgii, może dlatego, że jest bardziej nasze i lepiej brzmiące.
Jan Żółtek, bo o nim tu mowa, pisze wiersze patriotyczne, religijne i refleksyjne. Jego pisanie głęboko zakorzenione jest w naszych Tatrach. Poezja ta oparta jest na solidnych podwalinach duchowości. Nie brakuje w niej Boga, wiary i Polski.

Zanim mi zegar wybije
Czas z życiem rozstania
Wcześniej pragnę uronić
Kilka kropelek przesłania
Chciałbym, umierać stojąc
Podobny do drzewa
Ze wzrokiem utkwionym
Prosto, wysoko do Nieba…

Jan Żółtek pisze również w gwarze, nie wstydzi się swego pochodzenia i często w Jego twórczości można zauważyć polską wieś. Wieś nienaruszoną, taką, jaką zostawił, najpiękniejszą z najpiękniejszych. Często w Jego wierszach pojawia się troska o rozbierany kraj.

***

Nie stać nas
Na Twój pomnik z granitu…
My tu takich nie mamy brył –
Aby Cię takim wyryto
Jakiś naprawdę był.

Niech pomniki Ci stawia Paryż,
Kraków,
Warszawa, Lwów…
Tu –
Na Twojej ziemi
Nam starczy
Duszy Twojej,
Kroków i słów…

Tak o Mickiewiczu pisze Litwin i Polak zarazem – Leonard Gogol urodzony na Litwie, mieszkający w Sopocie. Będąc na Litwie pisał po polsku, a w Polsce pisał po litewsku.

Pod zarzutem agitacji antyradzieckiej 5 lat spędził w obozach pracy w Mordwińskiej ASRR. Pisze wiersze patriotyczne, refleksyjne. W Jego twórczości można natrafić na dużą dawkę historii. Kocha literaturę i dwa swoje kraje. Wiele nas łączy, choćby wspólny wieszcz i podobna myśl. Leonard lubi się zagłębiać i być drobiazgowym w opisie. Zauważa to, czego inni nie dostrzegają.

***

Cztery osobowości, cztery różne charaktery, cztery podobnie bijące serca i cztery różne twórczości; oto dawka dobra na każdy wieczór. Różnorodność ma wiele zalet, pozwala na koncentracje i porównanie.  Jesteśmy bardzo podobni do siebie, ale jakże inni, odmienni. Różne spojrzenia na rzeczywistość tworzą niebywałą kompozycję i ciekawy obraz całości. W poezji każdy drobiazg ma wielką wartość. Michał Anioł słusznie zauważył, że nie należy lekceważyć drobnostek, bo od nich zależy doskonałość. Choć wiemy, że nie jesteśmy doskonali, ale dążenie nie ma nic złego w sobie.

Trudno wyobrazić lirykę bez liry, no! może obecnie bez gitary. Marcin Kowalik zadbał o oprawę muzyczną. Nie było tłumów, ale i tym razem nie chodziło o ilość. Poezja niczym muzyka uwielbia koneserów. Może zbyt wychwaliłem tę czwórkę, ale kto miał okazję posłuchać ich twórczości chyba nie był rozczarowany. Piszemy coraz lepiej i to niech będzie powodem do radości, niekoniecznie od razu do dumy. Nie ma człowieka, który nie zasługuje choćby na jedną pochwałę. Jest poprawa i o tym trzeba mówić.
„Nawet siedząc na ławie oskarżonych lubimy słuchać o sobie”, a co ludzkie nie może być nam obce.

Gratuluję bohaterom wieczoru i zachęcam do dalszej twórczej pracy.

Bo kto zdobywszy pocałunek nie sięgał po nic więcej, z pewnością jest niegodny i tego, co otrzymał. (Owidiusz)

Władysław Panasiuk

meritum.us