Pora jesienna, to czas wspomnień i modlitwy, to okres wzruszeń i powrotów tam, skąd jesteśmy. Każdy chce wracać do swoich stron niczym ptak do gniazda. Tak jak nie zapomina się ojczystej mowy, tak nie zapomina się drogi do domu, choćby była najbardziej zawiłą.
Jeszcze dziś widzę otwarte drzwi starego dworu i słyszę muzykę z serca fortepianu. Czy grałaś dla mnie tamtego wieczoru, czy słyszałem tylko myśli moich bieg. Ta muzyka płynie za mną od początku świata, jej nuty na trwałe w mym sercu zostały. Gdzie jesteś, nie mogę cię znaleźć, choć ludzie mówią, że świat jest tak mały. Może jesienią znów ciebie usłyszę i serce uderzy jak największy dzwon, bo tej muzyki nie da się zapomnieć, do najdalszych zakątków dociera jej ton. A może nie grałaś, tylko mi się zdało, a może dźwięki roztrwonił już czas, a może echo wspomnienia zabrało i rozdzieliło nas.
Jesienią gra wszystko, nawet babie lato, którego struny szarpie ciepły wiatr. Na wietrze grają liście zapomniane arie, których nie słyszałem od tak wielu lat.
Nad Wisłą – pamiętam – wiatr inaczej śpiewał i słońce inne rzucało promienie, a może mi się zdaje, że było inaczej, bo młodsze to były jesienie. Jeszcze wtedy w kruczych włosach babie lato lśniło. Aż się nie chce wierzyć, ile to już lat. Inne złote liście pod butami skrzypią i inna jesień przepływa nad głową. Czasami myślę, albo mi się zdaje, że wszystko to wczoraj się działo, ale to nieprawda, czas w miejscu nie stoi. Choć człowiek czasami swych wspomnień się boi i nie wraca gdzie kasztan swe liście porzucił i do tej topoli, na której wiatr nucił piosenkę nam znaną. Mijają jesienie, włos srebro pokryło, a muzyka nadal dochodzi od dworu. Tyle lat ubyło, tak trudno zapomnieć ciebie i tamtego cudnego wieczoru i tego księżyca, co toczył się kołem i zwiewnej sukienki, którą wiatr się bawił. Jeszcze widzę uśmiech mi podarowany i te smutne oczy bojące się mroku. Jesień potrafi zapalić łzę w oku i wskrzesić przeszłość, która tak nam bliska. Bo jesień to czas dumania, to kartofliska, które dym osłania i te czarne wrony, co wiszą na niebie, i droga do domu, to droga do ciebie. Jesteś w każdym liściu, którego wiatr niesie, w srebrnej nici, która płynie jak żagiel na fali, jesteś mi najbliższą, choć jesteś w oddali. Jesienią powracasz jak fala zbłąkana; wieczorem giniesz w mroku, mgłą powracasz z rana. Płyniesz na obłoku niczym anioł w bieli, jak orzeł opadasz na złociste liście, a we śnie przychodzisz do mnie i oddech twój słyszę. Plączą się nam ramiona jak głogu gałęzie, ale sen przemija i znów jestem sam. Tylko pozostaje ze mną ta muzyka, którą tak jak ciebie – doskonale znam.
Władysław Panasiuk