Tragiczna śmierć kobiety, do której doszło w minioną sobotę w miejscowości Ecorse w stanie Michigan poniekąd przy okazji uświadomiła opinii publicznej, jak szokująco dziurawy jest amerykański system opieki społecznej.

Jak poinformowały lokalne media, niejaka Amanda Clayton została znaleziona martwa w swoim mieszkaniu, a przyczyną śmierci 25-letniej kobiety było przedawkowanie narkotyków. Niby zejście jakich wiele w przypadku osób bez jakiejkolwiek kontroli pogrążonych w nałogu używek, zresztą nie tylko dotyczących “prochów”. Indywidualny przypadek, dramat młodziutkiej narkomanki i koniec kropka? Jednak nie, zdecydowanie nie! Wszak poniekąd przy okazji przypomniano, że denatka długo korzystała z pomocy opieki społecznej mimo że była niemal milionerką…

Kartki dla milionerki

Mianowicie 11 września ubiegłego roku Amanda Clayton wygrała w telewizyjnej grze, sponsorowanej przez miejscowe Lotto, milion dolarów. Po odliczeniu podatku kobieta otrzymała na rękę $773 tysiące. Dopiero po dziewięciu miesiącach od zainkasowania przez rzeczoną wielkiej wygranej wyszło na jaw (dopiero wtedy!!!), że zaradna panienka cały czas korzystała z pomocy opieki społecznej. Mianowicie każdego miesiąca pobierała ze stanowej kasy tzw. food stamps (w Illinois Link Card), czyli kartki na żywność dla najbiedniejszych. W sumie milionerka w ten sposób wyłudziła $5,5 tysiąca, nie mówiąc o bezpłatnych świadczeniach medycznych, jakie jej – z powodu udawanego statusu społecznego – przysługiwały.

Pojawia się w tym momencie kardynalne pytanie: jak mogło dojść do tak wielkiego niedopatrzenia ze strony urzędników pomocy społecznej? Otóż musowo nikt bogatej panienki nie raczył na bieżąco sprawdzać, jako iż zapomogę przyznano jej już przed wejściem w posiadanie wielkich pieniędzy. A że dzisiejsza denatka nie była nadgorliwa i przed urzędem wygraną się nie pochwaliła to i wciąż pobierała z kasy podatników przynajmniej po 200 dolców miesięcznie. Szokujące, iż w dobie pełnej komputeryzacji, prześwietlania przy byle okazji każdej jednostki na wylot tak późno zdemaskowano skrajnie nieuczciwe praktyki 25-latki. Zdaje się, że urzędnicy gruntowne weryfikacje delikwentów przeprowadzają jedynie w chwili starania się o zapomogi. Później już status materialny danej osoby ich nie interesuje, bo i rozporządzają pieniędzmi stanowymi a nie swoimi. To i po co mają być nazbyt dociekliwi?

Casus Amady Clayton stanowi niestety li tylko wierzchołek góry lodowej, którą jest nadwerężanie amerykańskiego systemu pomocy społecznej. Pomijając już Afroamerykanów, czerpiących garściami z niewygasającego (jak długo?) źródełka publicznych pieniędzy, na masową skalę robią to samo już Latynosi, a i coraz częściej Polacy dołączają do grupy pozornie biednych. Pozornie, bo i w ogromnej liczbie przypadków korzystającym z zapomóg opieki społecznej powodzi się nad wyraz dobrze. Nieszczelny czy też mało doskonały system weryfikacji jakby naturalnie sprzyja oszustom. Chociaż oni sami postrzegają nieuprawnione korzystanie z dobrodziejstw Wuja Sama jako zaradność, swoiste cwaniactwo a nie nieuczciwość.

Konkubinat, kościół, kasa

Ciekawe, że żyjące w notorycznym konkubinacie pary (bądź tylko na amerykańskiej ziemi, wszak w swoich faktycznych ojczyznach de facto małżeństwa) z niemal corocznym powiększaniem związku partnerskiego (samotne matki są w Stanach Zjednoczonych wyjątkowo uprzywilejowane finansowo i mają wraz z dziećmi zagwarantowaną bezpłatną opiekę medyczną) to zwykle ortodoksyjni katolicy. Tak latynoscy jak i polscy regularnie uczestniczący w mszach świętych, jakże gorliwie modlący się z ostentacyjną demonstracją swojej wiary. I jakoś nikomu z tych nieuprawnionych “zasiłkowiczów” nie przyjdzie do głowy, że na co dzień notorycznie łamią 7. przykazanie. Wszak oni oszukiwanie amerykańskiego systemu pomocowego nie traktują jako okradanie, bo i przecież czerpią nienależne im formalnie korzyści ze wspólnej – jak rozumują – kasy. Czyli w tychże niecnych praktykach nie widzą nic zdrożnego. Niestety, jest to szczyt hipokryzji. Niestety też zjawisko to jest coraz powszechniejsze, gdzie naciągaczy (szczególnym przykładem tragicznie zmarła panienka) utrzymują faktycznie wszyscy podatnicy.

Zatrważające w tym wszystkim jednak najbardziej jest, iż to osoby faktycznie potrzebujące finansowego wsparcia Państwa bądź o pomoc nie występują, bądź też ich wnioski o zapomogi są odrzucane. A to dlatego, iż uczciwie podchodząc do zagadnienia podają prawdziwe dane. Te dotyczące dochodów, całego swojego statusu finansowego jak i formalnych związków.

Na marginesie, jako że dla wielu cel uświęca środki mamy niebywałe zjawisko demograficzne: w Ameryce przybywa dzieci a wcale nie rośnie, a nawet maleje, liczba małżeństw. Osobiście znam kilka przypadków, kiedy to dla tzw. świadczeń ludzie się rozwodzili. Zatrważające a jednak prawdziwe. I to dotyczy praktykujących katolików!

Parada oszustów, ale do czasu…

Triumfalna parada oszustów wciąż trwa, cwaniacy śmieją się żyjąc sobie dobrze z pieniędzy podatników. Tylko czy tak będzie zawsze? W najbliższych wyborach prezydenckich wszyscy wyżej wymienieni naciągacze powinni biegusiem udawać się do punktów wyborczych, aby pomóc w reelekcji Baracka Obamy. Wszak tylko Demokraci mogą zachować status quo. Republikanie już bowiem teraz zapowiedzieli – w wypadku wygranej Mitta Romney’a – dokładne prześwietlenie sytemu opieki społecznej. To z kolei oznacza zachowanie pomocy państwowej tylko osobom, którym ona się faktycznie należy. W dodatku, iż na pozbawieniu nienależnych świadczeń może się nie skończyć. Co będzie, jeśli dziś oszukujący zostaną zobligowani do zwrotu wyłudzonych od Państwa pieniędzy, otrzymywanych zresztą w różnorodnej formie? Toż to dopiero zaczną się dramaty, płacz i zgrzytanie zębami. No, ale to już problem tylko tych, którzy zamiast prostej wybierali wyboistą – niemniej dolarodajną – drogę…

Leszek Pieśniakiewicz

meritum.us