Każde pokolenie jest świadkiem jakiegoś ważnego wydarzenia, nam przypadło ich wiele.
Przeżywaliśmy erę Gomułki, Gierka, później była Solidarność, wojna z własnym narodem, upadek komunizmu i narodziny nowego ustroju. Rezultatem tych wszystkich wydarzeń są rozmaite konflikty i powrót kryzysu z lat dwudziestych. Świat w ostatnich latach jest pełen emocji i niepokoju. Obala się starych dyktatorów, a na ich miejsce instaluje nowych, ci zaś zakładają własne porządki. Wymyślona wojna z terroryzmem pociąga za sobą sznurki nienawiści. Na naszych oczach rozsypuje się świat, a wraz z nim wszystko, co powstało z myślą o normalnych ludziach. Z dnia na dzień stajemy się bardziej agresywni, można to odczuć nie tylko na jezdni, ale też w sklepie czy innych publicznych miejscach. Walczymy ze sobą bez powodu, a może to niedostatek i frustracja stwarza tę atmosferę. Tylko walka rządów jest jednostronna.
Skupia się głównie na niszczeniu religii, kultury i historii, które są podwalinami poszczególnych narodów. Rządzący przeciągają i tak już naprężone struny, a nie ma takiej, która nigdy nie pęka.
Ostatnie dwie dekady poświęcono w Polsce na przedsiębiorczość, kulturę zaś pozostawiono samą sobie. Nowobogackim nie jest potrzebna, wszak frak pasuje dopiero na trzecie pokolenie. Do mądrości i bogactwa trzeba dorosnąć. Ostatnio w “Gazecie Wyborczej” ukazał się felieton znanego publicysty Krzysztofa Vargi, który nie wiedzieć czemu doszedł do wniosku, że „czas najwyższy pożegnać się wreszcie z mitem Polaków, jako narodu, dla którego kultura, nawet „kultura narodowa” stanowi jakąkolwiek wartość. Jesteśmy najwyraźniej stworzeni do innych rzeczy, spełniamy się w swoich biznesach, a nie w uniesieniach duchowych, no chyba, że są to uniesienia patriotyczne związane z traumatycznymi doświadczeniami historycznymi bądź wydarzeniami sportowymi, jak ostatnia Olimpiada czy Euro 2012”. Ten fragment choć zamieszczony w mało lubianej gazecie, ale wciąż poczytnej, mówi o spojrzeniu, które się doskonale realizuje. Kultura i historia zamieniona na biznes… Takich felietonów jest znacznie więcej, dlatego trzeba na nie błyskawicznie reagować. Bierne stanowisko jedynie wzmacnia owe poczynania. Za takimi artykułami idą w parze regulacje prawne uchwalane przez naszych ulubionych parlamentarzystów. Wycofuje się ze szkół znaczących pisarzy, redukuje lekcje historii, a w rezultacie likwiduje szkoły. Za Gierka obowiązywało hasło „tysiąc szkół na tysiąclecie”, dzisiaj „tysiąc szkół do likwidacji każdego roku”. Zamykając szkoły zabija się mądrość, która najwyraźniej przeszkadza w rządzeniu. Najlepiej wymienić książki na alkohol i inne używki, skoro udało się to w innych krajach, powiedzie się również i u nas. Małe drzewka można dowolnie wyginać, są podatne na wszystko. Coraz trudniej uszczęśliwić dziecko czytaniem, komputer jest częściej używany niż rozum. Jesteśmy zmuszeni kroczyć wraz z postępem, ale nie musimy dać się zwariować. Technikę wcale nie trudno połączyć z książką, jedna drugiej nie wyklucza. Nowoczesność nie zawsze idzie w parze z czasem. Amerykanie zamieścili sondę na Marsie, a tymczasem wszy penetrują szkoły. Za jakie grzechy te paskudne stworzenia gryzą dzieci? – oto pytanie początku XXI wieku. Aż strach pomyśleć co przyniesie jutro, ale skoro pozbawia się ludzi dachu nad głową, czego można oczekiwać od przyszłości.
Najwyraźniej kończą się ludziom genialne pomysły, a sam komputer nie jest w sanie do końca i we wszystkim zastąpić człowieka. Choć zdarza się, że ten zachowuje się jak maszyna, traci swą ciepłotę ciała, staje się nad wyraz wyrachowany. Zapatrzeni w technikę przeobrażamy się w roboty nakręcane przez rozmaite media, idziemy ich śladem, depcząc po drodze innych. Świat doskonale wie jak ważna jest kultura i co oznacza dla przeciętnego człowieka, dlatego z nią tak usilnie walczy. Nie pozwólmy sobie zabrać tego narodowego skarbu, bez którego nie można żyć.
Jesteśmy mądrym i dumnym narodem, jeno mamy przyjaciół zbyt wielu, którzy zwykli nas zdradzać dla własnych korzyści. Musimy teraz być mądrzy przed szkodą.
Mamy długą i piękna historię, którą przed nami napisały miecze i pióra naszych dziadów, troskę o nią pozostawiono nam. Narodowa mądrość nigdy nie wygasa, lecz ten ogień wymaga podtrzymania, dołożenia małego drwa, by płonął dla pokoleń.
Nie zamieniajmy piękna na szary biznes, który w większości z dobrem i kulturą nie ma nic wspólnego. Dokładajmy drewna do tego, co już się pali i nie pozwólmy go zagasić tym, którzy zwykli dolewać oliwy.
Piszmy dla ludzi, piszmy bez powodu.
Nie wiem ilu jest polskich pisarzy, ale należy przypuszczać, że niemało. W Chicago i okolicach mieszka ich ponad pięćdziesięciu, a są na pewno jeszcze anonimowi.
W ostatnim almanachu Sursum Corda – W górę serca, którego promocja odbyła się w ostatni piątek w JOM zamieściło swoje wiersze 47 poetów. Dzisiaj już nie pisze się do szuflad starych komód, większość usiłuje wydać swój tomik i tutaj jedni idą na ilość, drudzy na jakość. Sam nie wiem, do których należę. Jak biznes, to biznes…
Mickiewicz pisał: – ”Po tym wyższego męża możesz poznać w tłumie, że on zawsze to tylko zwykł robić, co umie”.
Oznacza to, że nie wszyscy jesteśmy poetami, choć zdarza się nam popełnić od czasu do czasu jakiś wiersz. Nie będę zajmował się recenzją, ani krytyką zawartości nowej książki, wszak nastrój jaki panował na owym wieczorze był do pozazdroszczenia, a nikt nie chce, by przy takiej okazji wytykano mu błędy.
Rzadko się zdarza, iż wydana książka jest genialna pod każdym względem. Często wkradają się jakieś literówki, małe przesunięcia. Jeśli jest dobry tekst, nic nie potrafi umniejszyć jego wartości, nawet jeśli konfiguracja wersów będzie przypominała Układ Słoneczny. Chyba, że jest to wiersz graficzny, poezja konkretna czy carmina figuranta, gdzie wersy układają się na kształt przedmiotu. Nie jesteśmy aż tak wielcy, by zwracać uwagę na drobiazgi.
Chciałbym powrócić do samego wieczoru: prowadził go wszystkim już znany redaktor Sylwester Skóra. Obycie z mikrofonem robi swoje, to widać, słychać i czuć… Prowadzący przedstawił nam opinię Elżbiety Słoń oraz profesora Brauna, recytował też wiersze poetów z Polski. Gospodynią wieczoru była Alina Szymczyk, dzięki której powstały wszystkie zbiorowe księgi. To właśnie Ona jest motorem napędzającym machinę wydawniczą i by uniknąć w przyszłości niedomówień, należy Jej pomóc. Każdy chce mieć czysto, ale nikt nie bierze za miotłę.
„Jest i więcej prawd w piśmie, lecz kto o nie pyta, niech sam zostanie pismem – w sobie je wyczyta”.
Jak już wspomniałem wieczór był udany, uczestniczyła w nim nawet opozycja i to akurat jest jej plusem.
Z początku nie było chętnych do czytania wierszy, ale później rozsypał się worek z poetami i recytowania nie było końca. Była też poezja śpiewana w wykonaniu Marcina Kowalika, który większość ostatnich spotkań uświetnia swoim repertuarem.
Wartość literacka wierszy była różna, jak w każdym poprzednim zbiorze, o czym też wspomniała w swojej recenzji Elżbieta Słoń. Nie można wymagać, by wszystkie wiersze były podobne, zresztą nie byłoby to ciekawe, a tym bardziej zdrowe.
Wiersz ma wiele twarzy i w każdym można znaleźć coś dla siebie, wyłuskać z niego kilka pozytywów i przymknąć oko na negatywy. Wiersz jest czymś nieuchwytnym, co wisi w powietrzu, to słowa, które potrafią godzinami szybować nad głową, czasem są milczeniem, a niekiedy mową.
Cieszymy się wszyscy z pięknie wydanego almanachu, który powstał dzięki hojności Naszego Ojca Jerzego Karpińskiego. O. Jerzy na wstępie wyjaśnił skąd pochodzi tytuł książki i przybliżył sylwetkę Prymasa Tysiąclecia. Wielkich ludzi należy wspominać, okrytych hańbą zostawić w przeszłości. Tylko to ma sens, co błyszczy dobrocią. Słowa wypowiedziane ustami wielkich ludzi nie milkną w przestrzeni. Księgi, w których zapisane nasze słowa do trwałych należą. Piszmy dla ludzi, piszmy bez powodu.
Władysław Panasiuk