Podniecamy się rosnącą wartością rynkową najlepszego polskiego piłkarza i bojem czołowych klubów europejskich o pozyskanie rodzimego asa, jakim na dzień dzisiejszy jest Robert Lewandowski, nie zauważając ogromnej progresji odnośnie zapotrzebowania na zawodników reprezentacji Stanów Zjednoczonych.

Przy czym ci ostatni wręcz gremialnie zasilają czołowe kluby europejskie, głównie najwyższej klasy rozgrywkowej Anglii. Czyli najpopularniejszej ligi na świecie. To nie – jak w naszym wypadku – dowartościowujące polskich kibiców jakieś sporadyczne przypadki, swoiste wybryki natury, zaprzeczające ogólnej tendencji. W przypadku piłkarzy rodem z USA ma miejsce trwałe zjawisko wzrostu wartości gwiazd amerykańskiego soccera.

Dowodem na powyższe właśnie podpisany przez Clinta Dempsey’a nowy kontrakt z jego nowym klubem. Najwyższy w historii amerykańskiej piłki odnośnie reprezentanta Stanów Zjednoczonych. Występujący do tej pory w Fulham napastnik przeszedł do innego londyńskiego klubu Tottenham Hotspur, a 3-letnia umowa opiewa na sumę 22,2 milionów dolarów. Tak więc nowa gaża Dempsey’a wynosić będzie na $7,4 mln rocznie! Z kolei Fulham otrzymało za gracza odstępne w wysokości 9,6 mln dolarów.

Zdobywca 17 goli dla Fulham w poprzednim sezonie Premier League dołączył do swojego kolegi z reprezentacji USA, bramkarza Brada Friedela, zarabiającego w Spurs $6,6 miliona w skali rocznej.

Przy okazji warto dodać, iż Dempsey w swoich ostatnich 15 występach w trykocie reprezentacyjnym zdobył 8 goli, czyli na arenie międzynarodowej potwierdza skuteczność ligową. Stąd i jego rosnące notowania, za czym idą wzrastające zarobki. Ciekawe, jak często o tych niby najbardziej oczywistych korelacjach (dobra gra w klubie i reprezentacji równocześnie) zapominają, bądź absolutnie o to nie dbają, polskie gwiazdy zielonej murawy. A potem mamy ogólne zdziwienie, że sumaryczna wartość kadry biało-czerwonych prezentuje się tak marnie (w rankingu wartości reprezentacji występujących na EURO 2012 na 16 drużyn Polska plasowała się na przedostatnim miejscu).

Pomyśleć, że nie tak dalej jak dwadzieścia lat temu Amerykanie mogli uczyć się od nas piłki nożnej. Minęły aby dwie dekady i role się diametralnie odwróciły: uczeń zamienił się w nauczyciela. I to na wszystkich płaszczyznach. Od organizacji piłkarstwa, poprzez wyszkolenie taktyczne i techniczne, a skończywszy na kształtowaniu w piłkarzach cech wolicjonalnych. Wszak pomijając czysty talent i faktyczne możliwości najpierw musi się chcieć. Patrząc na grę polskiej reprezentacji piłkarskiej odnosi się niechybnie wrażenie, że naszym asom po prostu najzwyczajniej się nie chce… Grać i wygrywać…

Leszek Pieśniakiewicz

meritum.us