„Ten człowiek nas nie zawiedzie” – zapewniała żona już oficjalnego republikańskiego kandydata na prezydenta.

Korespondencja z Nowego Jorku

Przemówienie Ann Romney było najważniejszym punktem pierwszego wieczoru konwencji Partii Republikańskiej. Zrobiła wszystko, aby pokazać ludzką stronę swojego męża, zwracając się przede wszystkim do kobiet. To dla republikanów kluczowa część elektoratu. Właśnie wyraźna przewaga wśród wyborców płci pięknej zapewniła Barackowi Obamie zwycięstwo w 2008 roku nad senatorem Johnem McCainem.

Tym razem sztab wyborczy Baracka Obamy też próbuje zniechęcić żeński elektorat, przedstawiając Romney’a jako bogatego, bezwzględnego biznesmena, nie okazującego znajdującym się w potrzebie ludziom cienia współczucia. W swoim wystąpieniu Ann Romney systematycznie burzyła tę konstrukcję. Zapewniała, że Mitt to „kandydat, któremu można zaufać”. Opowiadała również o wczesnych latach trwającego już ponad 40 lat małżeństwa, kiedy znająca się od czasów liceum para musiała się zadowalać prostymi posiłkami składającymi się z makaronu i tuńczyka. Jej osobisty portret męża krańcowo odbiegał od lansowanego przez demokratów stereotypu.

Ann Romney przyznała później reporterom, że nigdy wcześniej nie musiała wspomagać się teleprompterem podczas wygłaszania przemówienia, ale jej wystąpienie uznano za bardzo przekonujące. W zgodnej opinii komentatorów politycznych w głównych amerykańskich mediach udało jej się zmiękczyć wizerunek męża, kandydata republikanów.

Na scenie pojawił się także sam Mitt Romney, który utonął w objęciach żony. Przemówi jednak do uczestników konwencji dopiero na jej zakończenie. Dzień wcześniej na mównicy pojawi się kandydat na wiceprezydenta Paul Ryan. Będzie to dla niego pierwsza poważna okazja do pokazania Amerykanom, że w razie wyborczego zwycięstwa republikanów byłby w stanie zastąpić Mitta Romney’a na stanowisku prezydenta. Kongresmen z Wisconsin będzie też musiał przekonać niezdecydowanych wyborców, że nie jest jedynie – jak go malują demokraci – konserwatywnym ideologiem chcącym drastycznie ograniczać rządowe programy socjalne. Przewidziano także przemówienie Condoleezzy Rice, sekretarz stanu w administracji George’a W. Busha. Spodziewano się po niej krytyki obecnej polityki zagranicznej Białego Domu oraz przedstawienia Mitta Romney’a jako człowieka, który będzie zdolny przewodzić światu.

Do zebranych przemówił także wpływowy gubernator New Jersey Chris Christie. – Prawda jest prosta – nasze pomysły są dobre dla Ameryki, ich pomysły zawiodły – przekonywał polityk.

Na kilka godzin przed wieczorną transmisją z konwencji Mitt Romney stał się formalnie kandydatem Partii Republikańskiej na prezydenta. Według wyników ogłoszonych przez przewodniczącego Izby Reprezentantów Johna A. Boehnera otrzymał on 2061 głosów delegatów konwencji. Jedynego liczącego się jeszcze rywala, libertarianina Rona Paula, który jest kongresmenem z Teksasu, poparło 197  delegatów. Jego zwolennicy głośno domagali się dopuszczenia go do głosu podczas konwencji.

W Tampie nie przestano śledzić doniesień znad Zatoki Meksykańskiej i z zalewanych przez huragan Isaac stanów Luizjana, Alabama i Missisipi. Ostatnie doniesienia o przełamaniu przez żywioł wałów powodziowych i odcięciu od prądu kilkuset tysięcy ludzi nie były zbyt optymistyczne. Republikanie zapewniają, że są w każdej chwili gotowi do zmiany programu konwencji i włączenia się w akcję pomocy dla terenów dotkniętych przez kataklizm.

Tomasz Deptuła

Rzeczpospolita