…„kiedy przyjdą podpalić dom” – przyszli znienacka siejąc grozę i spustoszenie. Dziesiątkowali ludzi, bombardowali miasta – zostawiali za sobą gruz i złom. Dymiły kominy obozowych kaźni, palono ludzi, myślących zbyt głośno. Goniono nagich jak bydło do łaźni gdzie gaz z łzą zmieszany, kończył ich cierpienie i zrywał kajdany. Nie było chleba, jeno bicz i kolb brzęki głód zaspakajały. A w polskich oknach niczym kir łzawiący wiły się firany pełne niepokoju, a oczy matek wlepione w futryny synów zaginionych wciąż wypatrywały.

Czarne mundury i nieludzkie jęki w krajobraz Polski wplątały się nagle, a smutek nad głowami niczym babie lato unosił się śpiewnie i upajał dusze.

Szli żołnierze do nieba w żałobnym orszaku śpiewając w zadumie psalm niedokończony. Rosły mogiły rozsypane w rzędy z masztami krzyży z drzew młodych wyciętych i rosło serce Polaka w niewoli, który jeszcze marzył skrycie o wolności. I rosła duma, żal niedokończony jeszcze z pierwszej wojny odbijał się echem. Jeszcze było widać te same sztandary, które pod Grunwaldem Polski koń stratował. Nasz żołnierz nigdy w piach głowy nie chował, choć jego niewola jeszcze nieskończona, choć śmierć go zbyt często brała w swe ramiona.

Płonęła Warszawa, waliły się domy, ludzie coraz częściej o wolności śnili. Okupant był silny, pełen nienawiści i marzył o jednym, by sen mu się ziścił. Zapragnął być panem nie tylko Warszawy…

Ale młodzi ludzie nie chcieli tyrana i ciężkich kajdan, co ręce im splotły.
Stanęli do walki nierównej, lecz z wiarą, która zawsze dodawała Polakom otuchy.

Stawili czoła tak wielkiej potędze, co pod Grunwaldem zmieszała się z pyłem i spadły tam godła, co z Boga szydziły. A dwa nagie miecze wbite w ziemię czarną znaczyły krzyże niemieckiej mogiły.

Na barykady ruszaj Warszawo!, w tobie jest duma i wielkie męstwo. Nawet w przegranej jest gdzieś zwycięstwo, duma i chwała. W obronie domu staje się z wiarą i wielkim męstwem, stawienie czoła okupantowi – już jest zwycięstwem.
Ruszyła młodzież na okupanta i znowu rosły brzozowe krzyże, i wytyczały drogę do nieba.

Wielka machina toczyła koła, ciężkie, ogromne z niemieckiej stali, paliła domy niszczyła wszystko i zabijała tych, co wytrwali. Ale Warszawa bronić się umie, o każdą cegłę toczy swe boje i choć ze śmiercią idzie pod rękę, to nie oddaje tego, co swoje.

Dziś na Powązkach historii strony, możesz przekładać wojenne karty i czytać z krzyży godziny chwały. Możesz posłuchać powstańczych pieśni, co zabłądziły w tamtejszych drzewach, może zachwycisz się w tych melodiach albo zakochasz się w tamtych śpiewach.

Śpią w tych alejach młodzi żołnierze; Batalion Zośki i Parasola, gdy ich zapytasz czemu usnęli – usłyszysz – taka jest żołnierska dola.

08. 01. 2010              

Władysław Panasiuk