Zmarł najstarszy mieszkaniec Stanów Zjednoczonych. Shelby Harris nie żyje. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że mieszkaniec Domu Opieki Społecznej w Rock Island miał 111 lat i był tym samym trzecim najstarszym człowiekiem na świecie.
Shelby Harris urodził się 31 marca 1901 roku w Indianie. Po wybuchu II wojny światowej zaciągnął się do wojska. Po jej zakończeniu przeniósł się do Illinois. Doczekał się pra-pra-prawnuków.
Przez całe swoje życie Harris był zwolennikiem Partii Demokratycznej. Gdy po raz pierwszy uczestniczył w wyborach prezydenckich w 1960 roku swój głos oddał na Johna Kennedy’ego. Podczas ostatnich wyborów w 2008 r. zagłosował na Baracka Obamę.
Harris zmarł w minioną środę, 25 lipca, podczas snu, w domu opieki społecznej w Rock Island w zachodnim Illinois. Przebywał tam od sześciu lat, bo do 105. roku życia mieszkał samodzielnie.
Jego ostatni opiekunowie wspominają najstarszego do niedawna Amerykanina, jako osobę szalenie miłą, przyjazną wszystkim, lubiącą dobrą kuchnię oraz osobnika z pasją opowiadającego o własnych przeżyciach. No, może to właśnie jest receptą na długowieczność: bezstresowe życie, przyjazny stosunek do innych ludzi oraz utrwalone nawyki żywieniowe.
bk, lp
meritum.us