Pat Quinn podpisując ustawę wprowadzającą nową podwyżkę podatków od paczki papierosów spodziewał się dużych zysków. Niestety, nie pomyślał tylko o jednym, z czym na co dzień borykają się stróże porządku, czyli falą przemytu wyrobów tytoniowych, jaka ogarnęła nasz stan.

Jak twierdzi John Chambers z wydziału śledczego przy stanowej Izbie Skarbowej, w przemyt papierosów po raz pierwszy od dłuższego czasu zaangażowały się lokalne gangi, zajmujące się na co dzień inną stroną przestępczej działalności, taką jak handel bronią czy narkotykami.

Jak się oblicza, każdy palacz z Chicago kupując paczkę papierosów płaci 4 dolary 66 centów z tytułu podatku. To drugi co wielkości podatek od wyrobów tytoniowych w Stanach Zjednoczonych, za Nowym Jorkiem gdzie miłośnicy przysłowiowego dymka płacą aż $5,85 samego podatku od jednej paczki. Ludzie chcąc dorobić sobie kilka dolarów gotówki nie muszą przejeżdżać setek mil aby zakupić tańsze papierosy. Teraz transportem na wielką skalę zajmują się wyspecjalizowane grupy przestępcze. Przy tak ogromnych różnicach cen w konkretnych stanach jest to mocno dochodowy proceder. Przykładowo wszak w Indianie podobny podatek od jednej paczki papierosów wynosi $0,995, z kolei w Missouri tylko $0,17 i jest tym samym najniższy w całych Stanach Zjednoczonych.

Według Chambersa, ostatnie zmiany w prawie Illinois spowodowały wzrost fali przemytu, którą władze stanowe będą się starały zatrzymać. Pytanie brzmi: tylko jak?

Gubernator naszego stanu najwyraźniej nie wziął pod uwagę zaradności palących mieszkańców Ziemi Lincolna. Chęć wyciśnięcia z uzależnionych od nikotyny jak najwięcej dolarów totalnie przysłoniła wizję powstania czarnego rynku papierosowego. W taki oto sposób chciwość władzy poniekąd niechcący tworzy zjawiska patologiczne.

BeKa, eLPe

meritum.us