Im bliżej przypadającej 10 kwietnia 2. rocznicy katastrofy prezydenckiego tu-154m na lotnisku Siewiernyj nieopodal Smoleńska tym większy wysyp teorii spiskowych odnośnie śmierci prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego i 95 współtowarzyszy nieszczęsnego lotu. Chociaż już nawet nie mamy do czynienia z głoszeniem mniej lub bardziej prawdopodobnych scenariuszy perfidnej intrygi, której celem miało być unicestwienie ówczesnej głowy państwa polskiego a wręcz udowadnianiem dokonania okrutnego zamachu, z wybuchami bomb na pokładzie “tutki” włącznie. Nie mogący się otrząsnąć od 24 miesięcy z traumatycznego doświadczenia brat spoczywającego na Wawelu prezydenta, a równocześnie prezes partii skrajnie opozycyjnej do obecnie rządzącej w Polsce koalicji, wyjątkowo żądny władzy lider Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński pogrąża się w chorobie nienawiści i już nawet przestał sugerować, a zaczął wręcz oskarżać o dokonanie bestialskiego mordu politycznego konkretne podmioty polityczne. Za sprawą iście urodzonego do jątrzenia Antoniego Macierewicza, a na ewidentne zlecenie małego-wielkiego prezesa, wyszukiwani są w różnych zakątkach świata eksperci polskiego pochodzenia, których zadaniem jest udowodnienie kardynalnej teorii: zamach, bomby na pokładzie, perfidny spisek i martyrologiczna śmierć wielkich patriotów. A zasadnicze pytanie, po co, na co, komu tenże wyimaginowany mord polityczny byłby potrzebny powoli schodzi w cień. Logika jest w tym wypadku bez znaczenia. Zabili nam prezydenta i już! Koniec kropka! I niech się o tym dowie cały świat, który zresztą za sprawą “walczących o prawdę” ma okazję z bliska przyglądać się polskiemu piekłu. Na ziemi…

Ekspert: Przód tupolewa nie był odwrócony. Wybuch?

Na pokładzie Tu-154M w Smoleńsku doszło do dwóch wybuchów. Pierwszy urwał skrzydło. Drugi rozerwał kadłub – przekonuje dr inż. Grzegorz Szuladziński, ekspert parlamentarnego zespołu ds. katastrofy smoleńskiej.

Podczas posiedzenia zespołu, którym kieruje Antoni Macierewicz (PiS), Szuladziński, który w Australii prowadzi firmę zajmującą się m.in. badaniami nad wytrzymałością materiałów oraz procesami ich rozpadu i odkształceń, przedstawił główne założenia swojego raportu. Raport za 2 tygodnie ma być upubliczniony i przekazany prokuraturze.

Szuladziński w trakcie połączenia za pomocą telemostu przedstawił zdjęcia, które – jak zauważył – przedstawiają dużą liczbę szczątków rozrzuconych na dużej powierzchni.

Podkreślił, że część kadłuba samolotu jest wywinięta na zewnątrz, jego przednia część leży “na brzuchu”, zaś tylna – “na plecach”. – Obraz dewastacji jest dużo gruntowniejszy niż mogło spowodować awaryjne lądowanie zarówno w zakresie przestrzeni jak i natury uszkodzeń. Są dziesiątki części dużych i setki małych. Mechaniczne uderzenie nie uzasadnia takiego rozczłonkowania konstrukcji – przekonywał. – Nastąpił wybuch. Jakie mamy ku temu dane? Po pierwsze fragmenty samolotu zostały rozrzucone na dużej przestrzeni. Po drugie duża ilość odłamków, następnie rozszczepienie kadłuba wzdłuż, jego rozdarcie i wywinięcie – dodał.

Szuladziński mówił, że wybuch mógł mieć jedynie miejsce w powietrzu. Świadczy o tym, jego zdaniem, to, że część kadłuba była odwrócona, brak wyraźnego odcisku, albo krateru w ziemi.

W przedstawionych posłom wnioskach Szuladziński napisał: “Najwyraźniejszą przyczyną katastrofy były wybuchy tuż przed lądowaniem. Jeden z nich miał miejsce na lewym skrzydle, około połowy długości, powodując wielkie lokalne zniszczenie, w efekcie rozdzielając skrzydło na dwie części(…) Drugi wybuch wewnątrz kadłuba spowodował gruntowne zniszczenie i rozczłonkowanie tegoż. Samo lądowanie (czy upadek) w terenie zadrzewionym, wszystko jedno pod jakim kątem i jak nieudane, nie mogło w żadnym stopniu spowodować takiego rozczłonkowania konstrukcji, które zostało udokumentowane”.

W raporcie komisji badającej katastrofę smoleńską, którą kierował ówczesny szef MSWiA Jerzy Miller, jako przyczyny katastrofy wskazano zejście poniżej minimalnej wysokości przy nadmiernej prędkości opadania i pogodzie uniemożliwiającej widok pasa oraz spóźnione odejście na drugi krąg. Według raportu, nie stwierdzono związku między stanem technicznym samolotu a wypadkiem; śladów detonacji materiałów wybuchowych lub paliwa ani też pożaru w trakcie lotu.

Polska prokuratura wojskowa w kwietniu 2011 r. wykluczyła, by 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku doszło do zamachu. Pod koniec marca prokurator generalny Andrzej Seremet powtórzył, że prokuratura nadal prowadzi postępowanie w sprawie, przyczyna katastrofy nie została ustalona, a prokuratura stwierdziła, że nie znaleziono żadnych dowodów, by przyczyną katastrofy był zamach.

Seremet: Nie ma dowodów na zamach

Prokurator generalny Andrzej Seremet odniósł się do wczorajszego wysłuchania publicznego w PE na temat katastrofy smoleńskiej.

Eurodeputowani PiS i bliscy ofiar apelowali o międzynarodowe śledztwo, a polscy naukowcy z uczelni w USA podważali oficjalne przyczyny wypadku, wskazując na możliwość wybuchu na pokładzie.

Seremet w TVN24 podkreślił, że pewnych tez zaprezentowanych podczas tego wysłuchania nie podziela i uważa, że wypowiedzi dotyczące śledztwa prowadzonego przez prokuraturę wojskową są “krytyczne” i “niesprawiedliwe”.

– Prokuratura nadal prowadzi postępowania w tej sprawie i nie stwierdziła, żeby któraś z tych przyczyn, jakakolwiek przyczyna, została ustalona. Co najwyżej powiedzieliśmy publicznie rok temu, że nie znaleźliśmy żadnych dowodów na to, by przyczyną katastrofy był zamach – powiedział prokurator generalny. Dodał równocześnie, że takie dowody nie zostały “znalezione do dzisiaj”.

Seremet zaznaczył także, że prokuratura korzysta w tej sprawie z wiedzy zespołu 21 ekspertów. – Są to osoby, w przypadku których prokuratorzy są przekonani, że mają najwyższe kompetencje w dziedzinach, którymi się zajmują. Zapoznają się z całą pełną dokumentacją, podejmują zabiegi i czynności i efektem będzie stosowna opinia – dodał.

Zaznaczył, że odniosą się oni do ekspertyz sporządzonych przez inne osoby, w tym polskich naukowców z USA, którzy sporządzali opinię na prośbę m.in. posłów PiS i zespołu parlamentarnego wyjaśniającego okoliczności katastrofy smoleńskiej (któremu przewodniczy Antoni Macierewicz).

Prokurator wykluczył też masowe ekshumacje w sprawie katastrofy.

Odniósł się także do opublikowania przez szefa MSZ Radosława Sikorskiego zapisu rozmowy z ambasadorem RP w Rosji Jerzym Bahrem, przeprowadzonej tuż po katastrofie, z której wynikało, że samolot został całkowicie zniszczony i “nie ma śladu życia”. Upublicznienie tego zapisu było odpowiedzią na pytanie lidera PiS Jarosława Kaczyńskiego – skąd Sikorski tuż po rozbiciu się samolotu wiedział, że wszyscy zginęli.

Seremet pytany, czy upublicznienie tego nagrania nie było złamaniem tajemnicy państwowej, powiedział, że nie dostrzega podstaw do takiego osądu. Wyjaśnił, że prokuratura dysponuje informacjami na temat tej rozmowy, bo ambasador został przesłuchany bardzo szczegółowo zaraz po katastrofie.

Jak zapewnił Seremet, zarówno on, jak i wojskowa prokuratura okręgowa, która wyjaśnia okoliczności katastrofy, są w nieustannym kontakcie ze stroną rosyjską.

– Obiecano mi, że za kilkanaście dni kolejna partia dokumentów licząca 6-7 tomów zostanie przekazana do Polski. Wiem z kolei, że na przełomie marca i kwietnia spora część materiałów dowodowych zostanie przekazana przez komitet śledczy prokuraturze generalnej Rosji (pośredniczącej w wymianie z Polską – red.) – dodał.

Wałęsa o zamachu: Dziwię się, że Putin się nie wkurzył

Lech Wałęsa hipotezy polityków PiS o zamachu w Smoleńsku nazywa absurdami. – Jeśli zdenerwują stronę rosyjską, to ona ujawni rozmowy telefoniczne – przekonywał.

Jego zdaniem rozmowa braci Kaczyńskich przed katastrofą nie miała takiego przebiegu jak opisuje ją prezes PiS Jarosław Kaczyński. – Tak, dotyczyła kotka. Tutaj odmawiają lądowania, tutaj kraksa za chwilę, tutaj są poważne sprawy, a oni rozmawiają o kotkach, no nie, no żarty – kpił były prezydent w Radiu Zet.

Jego zdaniem mówienie o zamachu szkodzi stosunkom Polski z Rosją. – Dziwi mnie, że Putin jeszcze się nie wkurzył i nie pokazał prawdy o tym, kto jest sprawcą i jak to się naprawdę stało – stwierdził. Sam nie chciał rozwijać tego wątku. – To Putin może powiedzieć, a nie ja – powiedział.

LP meritum.us, rp.pl, PAP