opis wodospadu (fragment)

… wszystko to ściąga tutaj turystę, każdy chce widzieć ten cud natury; wodospad wielki, z którego woda jak grube belki toczy się na dół przez dobę całą… I jakby tego było za mało, jęczy i wyje jak wilków stado, które spadają całą gromadą i rozbijają głowy o skały. Tu na minutę spadają tony wody jak perła, a jej miliony ton spada dziennie, któż zliczyć zdoła!

Woda, co spada z wielkiego czoła bardzo się śpieszy jakby godziny spóźniona była na imieniny. Na jej przyjęcie w wielkiej Kanadzie siostry czekają przy wodospadzie. Śpiesząc się wszystko niesie za sobą, nerw ją ponosi: zbiera gałęzie, siano skradzione jak kombajn kosi. Pieni się, złości, policzki wzdyma, twarz jej ciemnieje.

Z wiatrem się drażni, który nad rzeką tańczy i wieje. Wreszcie dobiega na zrąb urwiska, zamyka oczy – niby zawodnik na dużej krokwi… i zanim skoczy zadrży jak struna. Leci dość długo aż na dół spadnie zemdlona woda, niczym wyrwana podczas tornada z budynku kłoda. Wydając jęki jakoby żyła ogromnie krzyczy i stęka głośno woda rozbita, wyje i ryczy.
Na dole leżą garbate skały, podnosząc łysiny świecące, gładzi je woda wielkim grzebieniem, ogrzewa promieniem słońce. Jako posągi leżą bezradnie, woda kształtuje figury: nosy wydłuża, uszy prostuje, ręce unosi do góry. Nadaje czołom więcej połysku, powiększa oczodoły, jakoby niegdyś była studentem jakiejś plastycznej szkoły.

Gdy woda spadnie, nieco ochłonie i równowagę odzyska, przestaje krzyczeć, ból ją opuszcza i różowieją jej pyska. Zbiera się razem z koleżankami, kiedy wzburzenie przemija, odpoczywając w zacisznym kątku każda dyskusję rozwija. Opowiadają sobie wrażenia o tym wielkim upadku, aż ludzie cierpną słuchając mowy przepływający na statku. Może to śmieszne, że woda mówi, ja też podobnie myślałem, lecz uwierzyłem nad wodospadem, kiedy rozmowy słuchałem.

Trzeba się wsłuchać, zrozumieć dobrze tę śliczną mowę przyrody: kwiaty śpiewają i grają drzewa, i pięknie mówią wody. Kiedy odpoczną i pogadają, ruszają wnet w długą drogę. Dokąd popłyną nie mam pojęcia, wszystkiego wiedzieć nie mogę.

My też podobni rzekom, co płyną, różne przeszkody przed nami. Czasem spokojnie życie nam płynie, na skały wpadamy czasami. Może wodospad na nas gdzieś czeka, o tym jak woda – nie wiemy!

Nie znając losu, co dalej będzie – w miarę spokojnie płyniemy.
Często spadamy jako ta woda, gdy natrafiamy urwisko.

Czasami ludziom też się przydarzy, że opadają tak nisko. Czy potrafimy szybko się zbierać po tak wielkim upadku, jako te wody w zacisznym kątku obserwowane ze statku? Nie każdy chyba podniesie głowę, gdy go przygniotą ciężary. Czasem brakuje nam tej świętości i często brakuje wiary.

Lubię powracać nad ten wodospad i obserwować przyrodę: patrzeć na drzewa, na te kamienie i godzinami na wodę. Tam jest cudownie o każdej porze, jest tam tyle uroku: wiele skojarzeń i mocnych wrażeń znajdziesz na każdym kroku. Gdy staniesz w środku owej podkowy, widzisz ten cud natury i wielką wieżę z windą zewnętrzną wiozącą turystów do góry.

Jeszcze ładniejszy mają wodospad sąsiedzi po drugiej stronie, bo tam doprawdy woda tak skacze – jak tresowane konie. Jest potężniejszy i rozłożysty, i ładniej położony, z góry wygląda jak pół księżyca, a może jak pół korony. Z helikoptera można podziwiać, odkrywać piękno wciąż nowe, każdy chce widzieć z góry to cudo – chyba, że słabą ma głowę. Wówczas z innego korzysta środka: na statek udaje się mały. Nim płynie rzeką pod sam wodospad, gdzie wodą oblany jest cały. Kiedy do muru ściany się zbliża wielkiego bloku wodnego, tam widzi ogrom tego żywiołu, dostrzega siłę jego. Statek jak piórko tańczy na fali, woda jak bita śmietana odpycha siłą marną skorupkę jak powódź kopkę siana.

Turyści mają z plastiku płaszcze, jak Mnichy na głowie kaptury. Niby deszcz, woda tu ciągle spada, leje jak z cebra z góry. Moczy kamery i aparaty, świeże fryzury u dam, może przemoczyć coś jeszcze więcej, co doświadczyłem sam. Z góry czy z dołu, skąd byś nie patrzył – piękno odkrywasz wszędzie.

Co zobaczyłem chcę tu opisać, lecz bardzo trudne to będzie. Co stworzył człowiek można podziwiać nawet z zachwytem czasami, lecz co natura lata rzeźbiła, nie można porównać z nami.

Dla odważniejszych poniekąd ludzi jest przejście pod wodospadem, w próżni pomiędzy wodą, a ścianą gdzie bije wodnym gradem. Tu uszy cierpną od decybeli i serce mocniej bije, nogi dygocą, czoło się poci i ciężar spada na szyję. Ponadto szarość ciebie dobija, myśli się włóczą po głowie i domniemanie: „co by tu było” – niech każdy sobie dopowie…

Trudno opisać wszystkie wrażenia, dokładnie to wytłumaczyć. Trzeba to przeżyć, trzeba to dotknąć, na własne oczy zobaczyć.

Tylko Mickiewicz mógłby opisać to piękno, ten cud natury. W jego poezji mógłbyś usłyszeć jak woda opada z góry. Mógłbyś zobaczyć, czytając strofy, krople rozsiane na niebie. On tylko umiał wszystko opisać i tak przybliżyć do siebie.

Ale dziś inne czasy nastały, w innej epoce żyjemy: tak bardzo mało książek czytamy, a jeszcze mniej piszemy.

Władysław Panasiuk