0216-bafrajn-22Rewolucyjnej epidemii w krajach arabskich ciąg dalszy. Po Tunezji, Egipcie, Bahrajnie teraz przyszła kolej na Jemen. Niepokoje społeczne mają też miejsce w Iranie. Gorąco zaczyna się robić w Libii. Świat islamu domaga się demokracji.

Zwolennicy jemeńskiego rządu, wymachując pałkami i sztyletami, starli się z antyrządowymi demonstrantami w stolicy kraju, Sanie.

Policja, usiłując rozproszyć demonstrację w Adenie, w której uczestniczyło około 500 ludzi, użyła ostrej amunicji, kul gumowych i gazu łzawiącego. Rannych zostało co najmniej pięć osób.

Również w stolicy Jemenu Sanie, gdzie protesty trwają już szósty dzień z rzędu, doszło do starć. Władze skierowały na ulice dwa tysiące policjantów.

Zwolennicy jemeńskiego rządu, wymachując pałkami i sztyletami, starli się w stolicy z antyrządowymi demonstrantami.

Policja nie była w stanie rozdzielić obu stron, kiedy manifestanci zebrali się na uniwersytecie, domagając się ustąpienia pozostającego u władzy od ponad 30 lat prezydenta Alego Abd Allaha Salaha – jednego z sojuszników USA w walce z Al-Kaidą.

Według agencji AFP co najmniej cztery osoby zostały ranne, a trzech dziennikarzy, w tym fotoreporter agencji Associated Press i kamerzysta telewizji Al-Arabija, zostało pobitych przez zwolenników rządzącej partii.

Opozycja parlamentarna, która wznowiła ostatnio negocjacje z władzami, nie ma związku z tymi manifestacjami – podkreśla AFP.

Zdaniem analityków, na których powołuje się Reuters, demonstracje zainspirowane wydarzeniami w Tunezji i Egipcie zbliżają się do punktu zwrotnego, ponieważ stają się coraz bardziej spontaniczne, a na ich czele stoją młodzi ludzie.

Jak przypomina Reuters, 40 procent z 23 mln mieszkańców Jemenu żyje w ubóstwie lub wręcz nędzy – za mniej niż dwa dolary dziennie.

eLPe meritum.us, PAP