„Nie wiem na co będzie trzecia wojna światowa, ale czwarta będzie na pewno na maczugi”. Wygląda na to, że Albert Einstein przewidział bieg wydarzeń ówczesnego świata, wiedział bowiem na co stać człowieka. To już nie nauka lecz „mądrowanie” sprawia, że koło zamachowe napędzające koniunkturę całego globu powoli się zatrzymuje. Jeśli ktoś z własnego domu ciągle coś wynosi, wkrótce pozostaną puste ściany. Tak się dzieje z gospodarką, która napełnia kieszenie zaledwie jednemu procentowi obywateli. Ta mniejszość już stała się większością finansową i na tym cała procedura się kończy. A co z resztą? Ratuj się, kto może! Statek wypływa w ostatni rejs, szczury uciekają po cieniutkich cumach na ląd, gdzie brakuje dachu nad głową i niezbędnego do życia minimum. Los Titanica wciąż się powtarza, to – nie – my! Mnie my!, a więc kto spowodował, iż świat idzie na dno?
Kiedy byłem chłopcem, mówiono, że technika zniszczy ludzi: najpierw zabierze im pracę, domy, a później nadzieję. I przepowiednia faktem się staje.
Tak jest w najbogatszym i rzekomo najbardziej uprzemysłowionym zakątku świata, jak zatem jest w Somalii, Ugandzie, Etiopii? „Czy tam też dzieci chodzą w słoneczku po trawce, po zielonej i nie mieszkają jak my w piwnicy, i widzą hen obłoki?”…Ostatnio nawet piwnica staje się luksusem, a śmietnik stołówką. Skoro w USA jest prawie dwa miliony bezdomnych, to ile ich musi być w innych biedniejszych krajach?
Coraz mniej rodzi się dzieci, coraz więcej biedy wchodzi za domów progi. Trudno zrozumieć człowieka, nawet tego, który niewiele posiada. Każdy ma filozofię własnego bytu, ale ta mądrość nie jest dalekosiężna i długowieczna. Jej zasięg ogranicza się najdalej do sąsiada, a żywot jej w dobie się mieści. Filozofia tylko dla siebie, użyta do własnych celów tzw. „krótkofalówka”. Martwić się o innych nie warto, zresztą jaki w tym interes? Nowy system i demokracja zobowiązuje do zamartwiania się o własny biznes i czerpania z niego jak najwięcej korzyści.
Wszyscy chcemy być biznesmenami, ale coraz rzadziej ludzie chcą na nas pracować, widzą przecie, że są oszukiwani. Płace nie są adekwatne do wykonanej pracy.
Ostatnio przeczytałem fraszkę pana Jana Orawicza i pomyślałem, iż lepiej nie można streścić wyzysku.
”Kontraktorzy tutaj szybko się bogacą; zatrudniają złote rączki, za żelazne płacą” – komentarz całkowicie zbędny. Tym chata bogata, co przekręci tata, nie znam innej formy nadmiernego i szybkiego bogacenia się. Na pewno nie pracą rąk – taka opcja w ogóle nie istnieje.
Czym więcej mówi się o pokoju, tym więcej wojen. Nadużywane „prawo człowieka” pociąga za sobą coraz gorsze traktowanie ludzi. Kiedyś Janosik napadał na bogatych i odebranymi dobrami obdarzał biednych. Dzisiaj jest dokładnie odwrotnie. Co prawda biedny nie ma wiele do zaoferowania, ale niekiedy mieszka na ziemi bogatej w minerały i inne wartości płynne czy lotne. Większość wojen wybucha właśnie z tego powodu, choć preteksty bywają różne. Podstęp łagodzi obyczaje i przymyka społeczeństwu oczy na prawdę. Człowiek szuka usprawiedliwienia przed drugim człowiekiem, a nawet przed Bogiem, którego też czasami chce oszukać. Jeśli damy na kościół przekręconych parę złotych, wydaje się nam, że jesteśmy usprawiedliwieni.
Kiedyś Rabin rzucał w górę zebrane pieniądze, by Bóg mógł je złapać, a co spadło na ziemię należało do Rabina. Często podobnie dzielimy się zyskiem. Jest też takie powiedzenie ”mało się zarabia, a żyje jak hrabia. Czas nas przyzwyczaja do wygód i nic w tym złego kiedy podnosimy standardy własnym kosztem.
Kiedyś będąc chłopcem chodziłem z kolędnikami i tam właśnie zauważyłem pierwsze przekręty.
Pomimo że gospodarz zapłacił za przedstawienie, musiała ucierpieć jego choinka, a niekiedy nic nie winny garnek na płocie czy zdewastowana furtka. Jedni potraktowali to jako świąteczną zabawę, drugim pozostał ten nawyk do dzisiaj. To były drobiazgi, a z czego składa się życie, jeśli nie z drobiazgów? Najpierw urywa się cukierek z choinki, później urywa się ludziom wypłatę i na tym się często nie poprzestaje. Jesteśmy dorośli, niektórzy nawet bardzo dorośli, a nadal jesteśmy kolędnikami, z tym, że nasza kolęda trwa całe lata. Często zabawa przeradza się w życie, które nie zawsze jest zabawą.
Zaczęliśmy Nowy Rok, to znakomita okazja, by zastanowić się nie tylko nad sobą, ale spojrzeć nieco dalej. Dostrzec drugiego człowieka i obdarować go szczerym uśmiechem, nie wymuszonym (amerykańskim), na zawołanie. Rzadko uśmiechamy się w ten sposób (nie biznesowo), często o szczerości zapominamy. Szczerzą do nas zęby sklepikarze (choć już nie tak często), to jedna z form reklamowych, ale rzadziej już policjanci, urzędnicy. Ci zawsze byli pewni siebie i zbyt zarozumiali. Oni raczej potrafili się śmiać z kogoś, a nie do kogoś. Życie nie dostarczało im powodów do skromności, do pychy owszem. Najwięcej powodów do uśmiechu ma zwykły śmiertelnik, choć nie wszyscy mogą to pojąć. Śmiać się potrafi tylko ten, kto umie wykorzystać każdy dzień w pozytywnym tego słowa znaczeniu. „Korzystaj z dnia, jutro jeszcze dniem nie jest”.
Potrafimy planować, wybiegać myślą dalej niż najnowsze radzieckie statki kosmiczne, ale nikt nie jest pewny jutra. Zapatrzeni w chomika robimy nadmierne zapasy, często nie znając granicy.
Staramy się zapewnić już wnukom dobrobyt, lecz zapominamy o stabilizacji, o utrzymaniu pokoju na świecie. Zapominamy, iż to jest najlepszym zapewnieniem bytu dla naszych potomnych. Wojna potrafi zniszczyć największy majątek w ciągu ułamka sekundy, a niekiedy pozostawia go zabierając życie właścicielowi.
Troską o drugiego człowieka jest utrzymanie pokoju, a więc pokonanie nienawiści, która głównie się rodzi z nadmiernego gromadzenia dóbr, zachłanności i chęci upokorzenia słabszego człowieka. Każdy chce mieć dużo i jeszcze więcej, zabiera więc innym za pomocą rozmaitych sztuczek, często zwanych misjami pokojowymi.
Człowiek zawsze robi coś nie po kolei, nie stawia na pierwszym miejscu rzeczy najważniejszych, choć jest istotą rozumną i zna największe wartości. Wspinamy się po wierzchołkach, kiedy obok biegnie normalna prosta droga. Od czasu Raju chcemy inaczej, tak po swojemu, po chłopsku, na chłopski rozum. Nikt nam nie będzie narzucał, co mamy robić! Jesteśmy samowystarczalni, niezależni i niepodlegli – czy na pewno?
Stajemy się łagodni jak baranki, kiedy rządzący zmniejszają nam emerytury, mnożą przepisy prowadzące do zniewolenia i minimalizacji swobód obywatelskich. Chwalimy tego, co dawno o nim zapomniano, a tolerujemy to nieszczęście, co nas otacza. Mówimy o patriotyzmie, ale najważniejszym instrumentem jest nasz własny portfel. Potrafimy się kłócić o Polskę, ale tylko w radiu, a przy okazji obsypujemy epitetami tych, co nie popierają naszej myśli.
Niech ten Nowy Rok stanie się okazją do głębszego myślenia, do zgody narodowej. Pokazaliśmy, że potrafimy się jednoczyć, pokażmy też, że potrafimy w tej jedności trwać.
Niech te piękne życzenia, które wypowiadaliśmy w noc sylwestrową staną się wreszcie prawdziwe. Najważniejsze, by ten rok przyniósł stabilizację i pokój na świecie, a Polsce dodał sił i władcom mądrości. Tego właśnie najbardziej nam potrzeba, na to czekamy od wielu lat.
Nie ważne, kto będzie nami rządził, ważne by umiał to robić i był uczciwy wobec siebie i innych. Kochajmy brodatych kolędników, ale nie róbmy z nimi interesów i nie powielajmy ich błędów, z których od lat wyzwolić się nie mogą. Zacznijmy ten rok inaczej i pamiętajmy, że kto podjął decyzję o podróży, jest już w połowie drogi.
01.07.11 Władysław Panasiuk