Są w życiu człowieka daty ważne i mniej ważne, jednak najważniejszą ze wszystkich dat jest dzień urodzin. W nim bowiem wszystkie daty się mieszczą, w nim tyle nadziei i tyleż samo lęku, bo kto raczy wiedzieć jaka osobowość zamieszka w narodzonym. Ile będzie w nim dobra, a ile zła. Dzień narodzin to olbrzymi znak zapytania, na który odpowiedzieć może tylko życie. Nie ma chyba człowieka nie cieszącego się w tym dniu, każdy z nas otrzymuje wielką nadzieję i wraz z nią żyje. Kiedy ktoś nowy przychodzi na świat otrzymujemy niesamowitą energię, nowego ducha, rodzimy się na nowo. Zawsze nowe oznaczało lepiej, właściwie tak być powinno.
Chrystus narodził się tak dawno i tylko On nas nie zawiódł, narodzona wraz z Nim nadzieja potrafiła przetrwać wieki. Przetrwała wojny i klęski, zwycięstwa i kataklizmy. Odchodzili i odchodzą ludzie w tej jakże wielkiej choć nie do końca zrozumiałej nadziei .
Nadzieja towarzyszy człowiekowi przez całe jego życie, bez niej sens traci wszystko, a to dlatego, że dana jest przez samego Boga. Kiedy narodził się Jezus ludzie zaczęli żyć jak ludzie i umierali jak ludzie.
Ile razy w życiu upadamy, to znów się podnosimy, ile razy człowiek rodzi się i zaczyna nowe życie, a wraz z nim rodzą się nowe plany i zamiary. Życie człowieka składa się z wielu etapów: powodzeń, małych porażek i wielkich kłopotów. Do każdego z nas jedyny raz w życiu przychodzi wielkie szczęście pod różnymi postaciami; dla jednego jest to wygrana w lotto, drugiemu rodzi się syn. Szczęście szczęściu nie równe, a i nasze wymagania są różne, jeszcze się ten nie narodził, co by wszystkim dogodził. Bóg daje każdemu to co jest mu najbardziej potrzebne, szczęście nie zawsze zostaje należycie rozpoznane. Najszczęśliwsi są ci, którzy mają mało i to im w zupełności wystarcza, trudno ogólnie szczęście zdefiniować bowiem twarzy ma wiele.
Gdyby szczęście było zjawiskiem każdemu dostępnym nie byłoby tak cenne i tak poszukiwane. Od narodzin wszystko się zaczyna; nabiera sensu życie, już wiemy, że mamy dla kogo żyć, dzielić się uśmiechem i łzą. Szkoda tylko, że nie wszyscy na ziemi pojmują szacunek do życia i szczęścia. Przyczyny tego są różne: może dlatego, że szczęście niektórych omija, lub nie zasługują na specjalne wyróżnienie. Największą satysfakcją, a nawet modą stało się łatwe życie kosztem innych nie zważając na opinię i reperkusje wynikające z tego procederu. Wielcy tego świata powracają nieuchronnie do kolonializmu, nierzadko niewolnictwa szukając łatwego i szybkiego zysku. Coraz częściej olbrzymy zabierają siłą małe kraje i „doją „na rozmaite sposoby. A powinni wiedzieć, że prawdziwy orzeł much nie łapie. Ale z drugiej strony identyfikują się z hasłem: jak kraść – to miliony, jak kochać –to księżniczki, jak spaść – to z konia. Nawet jak nie znają powyższych mądrości, to i tak postępują zgodnie z ich treścią; niekiedy nawet chytrze zmieniając miliony na miliardy. Jest coś w tym: im bogatszy się stajesz, tym bardziej pożądasz pieniędzy, nadgorliwość jest niedobra we wszystkim. Jedynie wiedzy człowiekowi powinno być ciągle mało, nie słyszałem by komuś pękła głowa z jej nadmiaru. Niedosyt wiedzy lub jej całkowity brak często jest widoczny u wielu wydawałoby się mądrych ludzi.
Nawet, a może przede wszystkim choroba ta dokucza przywódcom i rządzącym niemal na całej szerokości geograficznej. Gdyby zabiegano o wiedzę tak jak o pieniądze losy świata radykalnie by się zmieniły, a szczęście byłoby bardziej dostępne każdemu z nas. Mamy już dość tej fikcyjnej mądrości, która w rezultacie doprowadziła niemal cały świat do klęski finansowej. Jak poznać kiedy polityk kłamie? – otóż wtedy kiedy ruszają się jego usta. Z pozoru niby żart, a ile w nim prawdy. Oczy należy szerzej otwierać, bo nie koniecznie patrząc widzimy, a jest co obserwować. Zobowiązani wręcz jesteśmy patrzeć na ręce ludziom zajmującym wysokie stanowiska, a kiedy się z nimi witamy należy niezwłocznie przeliczyć własne palce – bo kto wie!
Czy możemy liczyć na odrodzenie dobra w złych ludziach?, czy oni tylko raz w życiu się rodzą i raz umierają!, czy do nich również przychodzi szczęście! Jeśli pieniądze nazwiemy szczęściem – to zapewne należą do najszczęśliwszych na świecie.
Bóg się rodzi moc truchleje, Pan niebiosów obnażony, narodzony w zwyczajnej stajni – biedny, a jednak szczęśliwy. Bóg pokazał ludziom skromność jaka rodzi się wraz z największymi, pokazał jak należy rozumieć szczęście.
Ile z tej lekcji zrozumiał człowiek?, a może zwyczajnie zapomniał. Gdyby narodziny Jezusa miały miejsce na dworze królewskim wśród skrzyń ze złotem – łatwiej byłoby zapamiętać, łatwiej Boga naśladować.
Trudno wcielić się w biedę, iść za Chrystusem, wyrzec się dóbr; choćby łodzi czy jachciku, by pójść w ślady Piotra. Szkoda pozostawić sześciopokojowej stajenki z czterema łazienkami i tego osiołka z wykończeniem skórzanym za sto tysięcy – szkoda!
Bóg się rodzi każdego roku, ale czy my czekamy na Jego przyjście podobnie jak nasi rodzice?, czy tak samo przeżywamy te wielkie święto?. Czy tak samo pachnie siano jak pod tamtym skromnym lecz wyprasowanym białym obrusem?, czy pachnie twoja choinka polskim lasem?
Niech ten pusty talerz pozostawiony na rodzinnym stole opowie ci o tradycji twojej matki, która tak bardzo czekała na przyjście Pana, która łzą rosiła śnieżny opłatek. Jej spracowana dłoń podawała jadło, o które wcale nie było łatwo. A ojciec, którego ciężar życia niejednokrotnie powalał z nóg dzielił się białym chlebem życząc dzieciom lepszych dni.
Taka kolęda tkwi w moim sercu i choć w niczym nie dorównam moim rodzicom staram się ich naśladować. Nauczyli mnie czekania na Boga, wszczepili nadzieję, która wiecznie trwa we mnie, znali biedę i pełni pokory mogli naśladować swym życiem Chrystusa.
Wiedzieli, że władza nad sobą jest największą władzą i chyba dlatego byli szczęśliwi.
Wiem na pewno, że umiera się tylko raz, a rodzi się wielokrotnie – oby tylko za każdym razem rodziło się wraz z nami dobro i szlachetność. Oby Jezus rodził się w sercach naszych, często gubiony wśród kolorowych wystaw sklepowych i zwariowanego, pędzącego na oślep świata. Oby narodził się w sercach tych, którzy są Herodami naszego wieku.
Zwyczajny świerk opowiada historię lasu
małym dzieciom, co utkwiły w przedszkolu.
Mówi o narodzeniu Pana, o kołysce co żłobem
była. Opowiada o matce jakich na świecie tysiące
i o Herodzie co wyrok wydał zuchwały.
Kiedyś… Święta Rodzina żyła zwyczajnie
jak my- choć bez jednego grzechu i bez dumy.
Bez nienawiści i zazdrości, znająca pokorę,
i pacierz co trafiał do niebieskich bram.
I świętość w tej rodzinie była
i Władca był
i Pan.
31 styczeń 2009
Władysław Panasiuk