To noc czarownic. Książę Ciemności i jego świta zbierają się tego dnia, by podrwić z ustalonego porządku świata. To czas zabaw i niesamowitych zdarzeń. W dniu tym, gdy ciemne chmury ocierają się leniwie o samotny księżyc, a wiatr strąca ostatni liść z drżących gałązek, panuje atmosfera wyczekiwania, podniecenia i spirytualizmu. Wieczorem pokraczne wiedźmy podążają do domostw, a duchy przybywają z zaświatów. Już długo przed świętem w oknach pojawiają się dziwaczne rudo-czerwone dynie i czarownice na miotłach. Na drzwiami wiszą szkielety ludzkie, trupie czaszki, a nawet trumny. Na trawnikach przed domami stoją też otwarte trumny, z przeróżnymi napisami, tuż obok potężne szczury, napuszone sowy, a wszystko to obleczone jakąś dziwną pajęczyną. Wieczorem, gdy się ściemnia w owych dyniach zapalają się światełka, ma to odstraszać czarownice i złe moce od domów.
Północ, świeci tajemniczy księżyc. Cisza panuje wszechwładnie. Skądś dalatuje jednak żałobna aria sowy, wiatr szemrze w zaroślach, a nietoperz wyryszył na łowy. Z cmentarza wynurza się dziwna postać, sylwetka lekko pochylona, owłosiony tors, wystające zęby, długie ręce zakończone pazurami. Wampir biegnie w stronę domów, by napić się ludzkiej krwi.
To demoniczne świeto na stałe wrosło w amerykańską obrzędowość. Lubimy ten niesamowity czas, duchy, czarownice, wilkołaki, wampiry. Choć czasem może nas przeraża i przypomina o śmierci i chwilowym pobycie na ziemi.
Święto przywieźli do Ameryki imigranci z Irlandii. Przed laty Celtowie celebrowali 1 października festiwal ku czci boga śmierci, Samhain. Było to uroczyste pożegnnie sezonu słonecznego i zarazem przywitanie zimy i ciemności. W dniu tym witano uroczyście celtycki nowy rok. Gdy zbliżał się ten szczególny okres w roku Bóg Śmierci i Książę Ciemności wzywali zmarłych. Dusze przybywały z zaświatów pod postacią zwierząt. Kapłani organizowali uroczystości obrzędowe. Po wygaszeniu ognia w domach, wędrowano nocą w rytualnych strojach na wzgórza porośniete lasami dębowymi. Dąb był świętym drzewem Celtów. Tam pod wodzą kapłana odzianego w białe szaty modlono się wokół kamiennego ołtarza, dziękowano bogu słońca za obfite zbiory. Obiecywano mu pomoc w walce z diabelskimi siłami zimna i ciemności. Płonęły święte ogniska, tanczono przy nich. Dziękowano za obfite zbiory, do ognia wrzucano orzechy, zwierzęta i proszono, by długi dzień znów wrócił. Rankiem, gdy ogień dogasał kapłan rozdawał uczestnikom płonące ogarki. Należało je zapalić w domu, by ogień przez cały rok odstraszał złe moce.
Również w październiku Rzymianie celebrowali święto Pomony – bogini sadów. Dnia tego należało obdarować bliskich jabłkami i orzechami. Bawiono się i dziękowano bogom za dobre zbiory.
Był to czas dziękczynienia i radości. Gdy Rzymianie podbili Anglię przenieśli tam swoje zwyczaje. Okupowali bowiem Albion przez 400 lat (od I do V wieku A.D.). Kościół zwalczał przed laty te pogańskie obyczaje, ustanowił nawet w 835 A.D. 1 listopada dniem Wszystkich Świętych. Ale nie udało się zażegnać pogańskich obyczajów. Przez stulecia palono ogniska na cmentarzach i drogach, a zmarłym noszono jadło na groby, by dusze mogły się posilić.
Halloween to szaleństwo życia i smierci. O północy śmierć puka do grobów i budzi zmarłych. Wszyscy opuszczają trumny i tańczą w rytm szalonej muzyki. Szkielety ocierają się w tańcu wydając niesamowity trzask. Taniec trwa całą noc aż do zapiania koguta, wtedy nad grobami zapada cisza. Dusze wracają na miejsce wiecznego spoczynku, aż do nastepnego roku.
Halloween to noc czarownic. Przebrzydłe wiedzmy pedzą na miotłach na mityng. Nocą można zobaczyć czarownice, które na wzgórzach gotują czarodziejską strawę. Do czarnego kotła wrzucają węże, oczy traszek, żaby, nietoperze, języki psów, żądła owadów, jaszczurki, skrzydła ptaków. Ów pokarm to rodzaj ambrozji dającej im siłę. Pohukują sowy, jest ciemno i strasznie. Kto chce tej nocy zobaczyć czarownicę musi ubrać odzież odwrotnie i podążać krocząc do tyłu w stronę skrzyzowania dróg. O północy na pewno pojawi się wiedzma.
Świat Celtów pełen był duchów. Bano się ich bez przerwy. Wieczorami noszono lampy i świece, by odstraszać złe moce. Irlandczycy przywieźli do USA legendę o Jack -O- Lantern. Jack był chytrym pijakiem i łobuzem. Namówił kiedyś diabła, by ten wdrapał się na jabłoń po soczyste jabłko. Diabeł posłuchał, ale gdy zrywał czerwone jabłko Jack chytrze naciął na pniu znak krzyża, by ten nie mógł zejść na ziemię. Zażądał od niego przysięgi, że nigdy nie przyjdzie po jego duszę. Diabeł zgodził się. Nie uchroniło to jednak szubrawca od śmierci. Gdy przyszedł do bram raju, odmówiono mu wstępu. Zdesperowany podążył do diabła prosząc o pomoc. Ten jednak odrzucił jego prośbę. Ale gdzie mam się podziać? – krzyczał oburzony Jack! Tam skąd przyszedłeś, odparł diabeł. Noc była ciemna i zimna, czekała go długa droga. Diabeł z litości rzucił mu żarzący się ogarek z piekielnego ogniska. Jack, który właśnie posilał się rzepą umieścił w niej węgielek i wyruszył w drogę. Od tego czasu podróżuje po świecie z tajemniczym światełkiem w poszukiwaniu miejsca wiecznego spoczynku. Obecnie dynia z płonącą świecą to echo tamtego dnia.
Irlandzkie dzieci rzeźbiły rzepę, by włożyć do niej świeczkę. W ten sposób oświetlano halloweenową noc. Wędrowano w przebraniu od domu do domu, otrzymując podarki. W Szkocji paradowano z płonącymi pochodniami. Chroniło to zasiewy i trzodę od czarownic. Palono tez ogniska na wzgórzach.
W Walii dnia tego myślano o śmierci. Spotykano się przy ognisku. Każdy członek rodziny znakował biały kamyczek i rzucał go do ogniska modląc się. Rano należało odnaleźć kamień. Jeśli go nie było, wróżyło to śmierć w nadchodzącym roku.
Halloween w Ameryce kultywowany jest bardzo radośnie i teatralnie wręcz. Każdego roku chmary przebierańców wędrują po ulicach. Przyodziewają pokraczne i dziwaczne odzienie, niesamowite maski. Częstymi postaciami przebierańców są diabły i czarownice. Po południu dzieci w przebraniu, w towarzystwie rodziców, wędrują od domu do domu, prosząc o słodycze. Zawsze w progu mówią: “Treat or trick”,”Poczęstunek lub psota”. Otrzymują słodycze, a nawet drobne prezenty. Te barwne procesje dzieci są przypomnieniem dawnych irlandzkich obyczajów.
Halloween to wróżby, zabawy i przepowiednie. Kto ciekaw niech wrzuci do kominka dwa orzechy. Trzeba je oznaczyć imionami bliskich osób. Jeśli orzech trzaska i pęka jest to zły omen. Orzech palący się gładko świadczy o przyjaźni, a nawet zakochaniu. Kto chce przekonać się, kto jest obiektem jego miłości, niech zabawi się w obieranie jabłek. Należy pamiętać, by łupina stanowiła jedną całość. Potem trzeba rzucić obierzynę przez ramię mówiąć: “Niech ta obierzyna pozwoli mi odkryć kto jest moim kochankiem”, z kształtu łupiny na podłodze odczytuje się imię ukochanej osoby. Zabawa “w buty” jest stara jak świat. Należy rzucić buta przez stół. Gdy spadnie czubkiem do frontowych drzwi domu, oznacza to, iż domownik będzie przebywał w domy cały rok, jeśli ułoży się w innym kierunku, sytuacja będzie odmienna, czeka daleka podróż w tym właśnie kierunku. Gdy spadnie podeszwą do góry, wróży to niepowodzenie.
Ale na tym nie koniec. Tego dnia szaleje młodzież. Urządzane są przeróżne spotkania towarzyskie, pełne niesamowitych zdarzeń i mrożących krew w żyłach sytacji. Musi być demonicznie i strasznie. Te zabawy przypominają nasze andrzejkowe obrzędy.
Happy Halloween!
Janusz Kopeć
Chicago, October 2010