1026-oswiecim

Najważniejsze media wciąż ignorują protesty Polonii i piszą o „polskich obozach” i „nazistowskiej Polsce”.

Tym razem oburzenie wywołał “The New York Times”. W artykule poświęconym zmarłemu niedawno pionierowi transplantologii czytamy, że Georges Mathé był członkiem walczącego z nazistami francuskiego ruchu oporu. Został “aresztowany i w wagonie bydlęcym wysłany do polskiego obozu koncentracyjnego”. W ostatnim czasie to kolejny przypadek, gdy amerykańscy dziennikarze, lekceważąc protesty Polonii w USA, używają tego sformułowania. W czerwcu “Los Angeles Times” pisał o “nazistowskiej Polsce”, a w maju na łamach “The Wall Street Journal” pojawił się zwrot “polski obóz koncentracyjny”.

Z niewiedzy czy celowo

Tym razem w “Huffington Post” ukazała się riposta Aleksa Storożyńskiego. Amerykański dziennikarz polskiego pochodzenia zastanawia się w felietonie, czy medialne oszczerstwa wobec Polski to efekt ignorancji, lenistwa redaktorów czy chęci zniesławienia Polski.

Abraham Foxman, dyrektor Ligi przeciwko Zniesławieniu, uważa, że ponad 90 procent przypadków użycia sformułowań “polski obóz koncentracyjny” wynika z niewiedzy. Tylko kilka procent to użycie celowe lub prowokacyjne. – Nigdy nie wiadomo, w którym artykule użycie terminów niezgodnych z faktami historycznymi wynika z niewiedzy, a w którym ze złych intencji. W każdym przypadku należy więc reagować i przypominać, jaka była prawda – mówi “Rz” konsul generalna RP w Nowym Jorku Ewa Junczyk-Ziomecka, która zamierza wysłać sprostowanie do “New York Timesa”. Większość redakcji prostuje bowiem takie błędy. – Pod tym względem widzimy postęp. Coraz rzadziej ktoś odmawia opublikowania listu czy sprostowania – zauważa konsul. – Coraz częściej zaś reagują na takie sformułowania polscy Żydzi zamieszkali w USA, a także środowisko polskich Żydów w kraju z rabinem Polski Michałem Szudrichem i przewodniczącym gmin żydowskich w Polsce Piotrem Kadlčikiem – dodaje.

– “New York Times” przynajmniej przyznaje, że te określenia nie są poprawne, i spodziewam się, że skorygują ten tekst. Zupełnie inaczej postępuje “Wall Street Journal”, który upiera się, że to poprawne użycie przymiotnika – mówi “Rz” Stefan Komar, komendant policji na Greenpoincie. Syn polskich imigrantów od kilku miesięcy prowadzi prywatną walkę z określeniem “polski obóz”.

Konsul generalna stara się wraz z Fundacją Kościuszkowską, by największe redakcje wprowadziły do tzw. stylebooków (dziennikarskich biblii informujących, jak należy lub nie należy pisać) określenie “niemieckie, nazistowskie obozy śmierci w okupowanej Polsce”. – Będzie to wymagało dużego wysiłku i długiego czasu, ale mam nadzieję, że gdy się to uda, spadnie liczba przypadków użycia tego rodzaju terminów i zmniejszy się ignorancja – podkreśla Ewa Junczyk-Ziomecka.

Sukces w zasięgu ręki

Osoby, które przeżyły Holokaust, nawet czytając o “polskich obozach”, wiedzą, jaka jest prawda. Młodsi Amerykanie na ogół mało wiedzą o historii i mogą dojść do wniosku, że takie obozy organizowali Polacy. Negatywne stereotypy utrwalać mogą jednak nie tylko artykuły w gazetach. Pod koniec października studenci prestiżowego uniwersytetu w Princeton wezmą udział w konferencji zorganizowanej pod hasłem “Holokaust w Polsce. Nowe odkrycia i nowe interpretacje”. – Taki tytuł, zwłaszcza, że weźmie w niej udział młodzież, może wprowadzać w błąd i utrwalić panujące gdzieniegdzie krzywdzące stereotypy. Organizatorzy zapewnili mnie właśnie, że choć jest już za późno, aby zmienić tytuł na plakatach, to został on już zmodyfikowany na stronie internetowej uniwersytetu i brzmi – “Holokaust w okupowanej Polsce – nowe odkrycia i nowe interpretacje” – dodaje konsul.

– Wydaje mi się, że sukces jest w zasięgu ręki. Wymaga jednak skoordynowanego wysiłku polskiego rządu i wielu Polaków – dodaje Stefan Komar. Już teraz na Yahoo działa grupa ponad 60 osób, które w metodyczny sposób wyszukują w mediach tego typu przekłamania.

Jacek Przybylski z Waszyngtonu

„Rzeczpospolita” i dyplomacja RP walczą

W obronie prawdy

„Rzeczpospolita” już od ponad pięciu lat prowadzi akcję „Przeciw polskim obozom”. Rozpoczęliśmy ją w styczniu 2005 roku artykułem pt. „Trzeba ścigać autorów tekstów o „polskich obozach śmierci”„. Przekonywaliśmy, że Polska powinna wytaczać procesy zagranicznym mediom, które – fałszując historię – piszą o hitlerowskich obozach zagłady na terytorium Polski używając wyrażenia „polskie obozy”. Naszą akcję poparł ówczesny szef MSZ Adam Rotfeld. Na frazę „polskie obozy” zostały wyczulone wszystkie polskie placówki dyplomatyczne. Wielu prawników stwierdziło, że media powinny liczyć się z procesami za używanie krzywdzącego Polaków sformułowania.

Od tamtej pory „Rzeczpospolita” pisała o wielu przypadkach użycia słów „polski obóz śmierci”. Było to możliwe przede wszystkim dzięki naszym czytelnikom, którzy alarmowali nas z Kanady, Włoch, Niemiec i innych krajów. Nie tylko Polacy. – To niewiarygodne, żeby BBC – stacja o takiej reputacji i tak wielkim zasięgu – mogła użyć sformułowania „polskie obozy śmierci”. To zakłamywanie historii, z którym trzeba walczyć – mówiła nam oburzona Brytyjka Clare Dimyon, która w ubiegłym roku obejrzała w tej stacji film o Annie Frank. Narrator mówił m.in. o pociągach, które jechały na wschód „do polskich obozów w Auschwitz i Sobiborze”.

Przeciwko „polskim obozom” wielokrotnie interweniowały też polskie ambasady. Nigdy natomiast nie odbył się żaden proces, nie było nawet pozwu. A zachodnie media wciąż używają tego wyrażenia.

— k. z.

Rzeczpospolita

Nadszedł czas na wytaczanie procesów sądowych


Przeciętny Amerykanin nie ma pojęcia o historii. Właśnie dlatego używanie terminu „polski obóz” jest tak niebezpieczne – przekonuje „Rz” Alex Storożyński.


Rz: „New York Times” znów pisze o „polskim obozie koncentracyjnym”. To kolejna ważna gazeta, która używa takiego określenia. Czy jest to zwykły błąd czy celowe działanie mające doprowadzić do zamiany ról kata i ofiary?

Alex Storożyński: – Wątpię, by było to celowe działa- nie, ale podobnych przypadków było już tyle, że możemy zacząć zadawać to pytanie. Sądzę, że to wynik ignorancji dziennikarzy, w pośpiechu przygotowujących materiały, lenistwa redaktorów oraz tendencji do używania jak naj- krótszych określeń. Łatwiej napisać „polski obóz koncentracyjny” niż „niemiecki obóz koncentracyjny w okupowanej Polsce”.

Nie wiem, skąd amerykańskim dziennikarzom przychodzi do głowy nazywanie Auschwitz „polskim obozem”. Nazwa obozu jest przecież niemiecka.

– Rzeczniczka „Wall Street Journal” przekonywała mnie, że jej redakcja użyła terminu „polski obóz koncentracyjny”, wskazując na lokalizację miejsca zagłady.

– To jakaś bzdura. Przecież silniki Volkswagena są produko- wane w Polsce, a nikt nie pisze, że są to „polskie samochody”. Dlaczego więc zbudowane przez Niemców w Polsce obozy zagłady są „polskimi obo- zami”? Problem polega na tym, że większość Amerykanów w ogóle nie zna historii, a co dopiero historii drugiej wojny światowej. Dla nich druga wojna to lądowanie w Normandii, Eisenhower i zrzucenie bomby atomowej na Japonię. Przeciętny Amerykanin nie ma pojęcia o tym, co się wtedy działo w Europie czy w Polsce.

– Czytając o „polskich obozach”, mogą być przekonani, że obozy koncentracyjne prowadzili Polacy?

– Oczywiście. Właśnie dlatego tak się oburzamy.

– Amerykańscy dziennikarze nie przejmują się jednak protestami Polonii. Co można zrobić, by przestali używać takich określeń?

– Myślę, że nadszedł już czas na procesy sądowe, które mógłby zacząć wytaczać polski rząd. Nie będzie łatwo je wygrać, bo Pierwsza Poprawka do Konstytucji USA gwarantuje każdemu prawo do mówienia, co mu się podoba. Jeszcze trudniej będzie wygrać ze znanym tytułem. Trzeba bowiem nie tylko udowodnić, że dziennikarze pisali nieprawdę, ale że robili to celowo i wywołuje to negatywne skutki. Polski rząd mógłby na przykład przeprowadzić ankiety wśród amerykańskich uczniów oraz studentów i zapytać ich, czy obozy koncentracyjne stworzyli Niemcy czy Polacy. Jeśli 20 procent wskaże, że Polacy, to będzie to można wykorzystać w czasie procesu. Tak czy owak pozwy wywołają takie zamieszanie, że redaktorzy będą musieli się zastanowić, czy naprawdę warto pisać o „polskich obozach”.

– rozmawiał Jacek Przybylski

Alex Storożyński jest dyrektorem Fundacji Kościuszkowskiej i znanym amerykańskim dziennikarzem polskiego pochodzenia

Rzeczpospolita