Skrajnie prowokacyjne wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego na temat aktualnego rządu Rzeczpospolitej z personalnymi atakami włącznie – a może przede wszystkim – nie trafiły na podatny grunt. Premier Donald Tusk wykazuje olimpijski spokój, jakby przechodząc obok namawiania do anarchii przez prezesa Prawa i Sprawiedliwości. Czyli plan wywołania zamieszania, a nawet politycznego trzęsienia ziemi w Polsce spalił na panewce. Poparcie dla PiS w kraju na Wisła już nawet nie z miesiąca na miesiąc, ale z tygodnia na tydzień leci na łeb, na szyję. Na dzień dzisiejszy tylko 20 procent Polaków czuje się zwolennikami tej partii. Pytanie tylko: co jest skutkiem a co przyczyną? Czy szalone wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego są desperackim ratunkiem przed popadnięciem w otchłań zapomnienia tej formacji politycznej czy też jest odwrotnie, czyli lecące w dół słupki popularności to efekt maksymalnie nieodpowiedzialnych, prowokacyjnych ataków słownych szefa PiS?
Przeszkadza mu stan wraku Tu-154, ale uważa, że polski rząd nie ma się czego w smoleńskim śledztwie wstydzić. Ostre słowa Jarosława Kaczyńskiego uważa za niesprawiedliwe, ale oddawać nie zamierza. – Ta agresja jest wyrazem bezradności – przekonywał szef rządu w “Kropce nad i” w TVN.
Zdaniem premiera ostre słowa, które padają pod adresem PO ze strony opozycji i jej lidera, są niesprawiedliwe. – Jarosław Kaczyński jest w tak trudnej sytuacji, że nie będę się nad nim politycznie znęcał, ale uważam jego słowa za rażąco niesprawiedliwe i odbiegające od faktów. Ale stać mnie na to, żeby nie oddawać. Zostawiam go w świętym spokoju w z jego ponurą namiętnością – zadeklarował.
Szef rządu ogłosił wcześniej, że za cztery lata zrezygnuje z funkcji szefa partii, jednak zniknąć ze sceny politycznej – czego zażądał Jarosław Kaczyński – nie zamierza. – Nie jestem psychoanalitykiem prezesa PiS, ale sadzę, że emocje, ciężkie doświadczenia, powodują te radykalne słowa i niesprawiedliwe sądy. Ale sądzę, że w tym szaleństwie jest metoda. Jarosław Kaczyński uznał, że zaostrzanie konfliktu, wojna domowa, którą chciał zakończyć czasie kampanii, to jego żywioł – uważa Tusk.
Według niego „agresja prezesa PiS” jest wyrazem jego słabości. – Dla Jarosława Kaczyńskiego, tak sądzę, sytuacja, w której jest przekonany bez reszty o swojej racji, a opinia publiczna ma inne zdanie, jest trudne do zniesienia. Nie lekceważąc Kaczyńskiego i jego partii, ta agresja jest wyrazem bezradności – stwierdził szef rządu.
Bronił też swojej wizyty w Rosji 7 kwietnia, na trzy dni przed tragedią. – Wizyta 7 kwietnia była potrzebna. Rosja pokazała, że kończy się epoka kłamstwa. Kiedy zapadła ta decyzja, że rosyjski premier pojawi się w Katyniu, uklęknie przed grobem polskich żołnierzy, na to wszyscy czekali – przypomniał. Premier zaznaczył też, że w sprawie zagranicznych wizyt Lech Kaczyński był „politykiem samodzielnym”.
Tusk odniósł się też do stanu śledztwa. – Wydaje się, że opinie, które rząd polski prezentuje ws. Smoleńska, są kategoryczne i zdecydowane i przynoszą efekty, o jakie nam chodzi, czyli możliwie szybkie wyjaśnienie przyczyn katastrofy – stwierdził.
Pytany, czy przeszkadza mu stan wraku Tu-154M, odpowiedział: “przeszkadza”. Zaznaczył jednak: – W mojej ocenie to, co Polska zrobiła po katastrofie, było nacechowane bardzo głębokim poczuciem godności. Polska jako państwo, polski rząd nie mamy się czego wstydzić – powiedział. I dodał: – Czy mamy 100-procentowy wpływ na zachowanie strony rosyjskiej? Wiadomo, że nie. Chcemy skutecznie uzyskać efekty, o które nam chodzi. To, że nie uzyskujemy w 100 procentach tego, co byśmy chcieli – takie są twarde realia polityki międzynarodowej, ale także pewnej różnicy kultury zachowań właściwych dla Polski i dla Rosji – mówił Tusk.
Pytany o pomnik ofiar katastrofy, stwierdził, że jego powstanie „nie podlega dyskusji”, chociaż „zgadza się z opinią, że nie powinien stać na Krakowskim Przedmieściu. – Zamieszanie wokół krzyża jest polityczne i powinno się jak najszybciej skończyć. Nikt mnie nie namówi, żeby działania wokół katastrofy zamieniły się w ring, pojedynek, kto komu dołoży. Jarosław Kaczyński chce awantury, ja nie, on będzie robił wszystko, żeby ona trwała, ja, żeby wygasała – zapewnił.
Premier odniósł się też do politycznych planów Janusza Palikota, który coraz częściej zapowiada, że albo PO skręci w lewo, albo on założy nową partię. – Jeśli podejmie decyzję o zakładaniu partii, to jego wybór. Fałszywy – stwierdził. I dodał: – Janusz Palikot, często mając racje, przesadza. Paradoksalnie, im bardziej atakuje swoich oponentów, tym bardziej się do nich upodabnia. Niepotrzebnie, bo sam skazuje się na margines. Powinien odnaleźć pion i ramy przyzwoitości – wolałbym, żeby się zreflektował – uważa szef rządu.
Zarzuty lubelskiego posła, że kontrolę jego oświadczenia majątkowego inspirował Grzegorz Schetyna, uznał za absurdalne. Co do samego Schetyny, to szef rządu zapowiedział, że będzie go rekomendował na stanowisko wiceszefa partii. – Będzie sekretarz generalny, ale na pewno nie będzie miał takiej pozycji jak Grzegorz – zapewnił.
A na koniec zadeklarował, że nie miał nic złego na myśli, nazywając marszałka Sejmu Shrekiem. – Gdyby ktoś o mnie powiedział „Shrek”, byłbym najszczęśliwszy. To szlachetny, silny, fajny gość. Jednoznaczny komplement – przekonywał.
LP meritum.us, tvn24.pl