Im więcej czasu mija od katastrofy prezydenckiego Tu 154M 10 kwietnia na lotnisku w Smoleńsku tym napięcie związane z tym tragicznym zdarzeniem rośnie. Paradoks? Niekoniecznie, biorąc pod uwagę obyczaje panujące na krajowej scenie politycznej. Bo na tym poletku wszystkie chwyty są dozwolone. Poniżej pasa także. A mówienie o wywołanej wojnie polsko-polskiej to już nie metafora, a jakże trafne nazwanie rzeczywistości. Wszystko to prowadzi do maksymalnego skłócenia społeczeństwa i dokonania radykalnego podziału na tych uznających śmierć prezydenta Lecha Kaczyńskiego i 95 współpasażerów feralnego lotu za ofiary nieszczęśliwego wypadku oraz zwolenników spiskowych teorii zamachowych. Aby nie wypaść z politycznej sceny Polski i popaść w zapomnienie niektórzy cynicznie grają na emocjach ogółu związanych ze smoleńskim dramatem. Tworząc nowy dramat. Jarosław Kaczyński i Antoni Macierewicz już bez ogródek nazywają wypadek zbrodnią. Wtóruje im nieco zapomniany Zbigniew Ziobro i pomniejsze postaci tzw. prawicowo-narodowej orientacji politycznej. Świadomie jątrzą społeczeństwo, tworząc maksymalne napięcie w zwykłych relacjach międzyludzkich.
To igranie z ogniem. Dramat dla rodzin ofiar – w taki sposób były premier Kazimierz Marcinkiewicz podsumował w “Faktach po Faktach” zespół PiS do zbadania katastrofy smoleńskiej. Jego zdaniem, prezes PiS szykuje się do wojny “pod Smoleńskiem, przeniesionej do Polski”, w której będzie grał tragedią.
Zdaniem Marcinkiewicza o tym, że prezes PiS szykuje się do starcia, świadczy to, jakich dobrał sobie współpracowników. W nowych władzach PiS są Adam Lipiński, Zbigniew Ziobro i Beata Szydło. Nie ma Joanny Kluzik-Rostkowskiej, szefowej kampanii prezydenckiej Jarosława Kaczyńskiego.
– Było oczywiste, że pani minister (Kluzik-Rostkowska – red.) zostanie odsunięta na bok, a na pierwszy plan wysunął się: Zbyszek Ziobro, który jest mocno doświadczony w sprawach prokuratorskich i medialnych oskarżeniach, i Adam Lipiński, który ma podobne doświadczenia – ocenił były premier.
Jego zdaniem, w ciągu najbliższych miesięcy szykuje się ostre stracie między PO a PiS. A świadczy o tym choćby – jak podkreślił Marcinkiewicz – postawienie na czele zespołu PiS ds. zbadania katastrofy smoleńskiej Antoniego Macierewicza. – Na początku lat 90. prowadził lustrację, w wyniku, której ucierpieli politycy różnych opcji (tzw. lista Macierewicza. Wydał raport ws. WSI, który doprowadził do tego samego). Antoni Macierewicz nie jest niezależnym badaczem. Ma ściśle określone poglądy i potrafi udowodnić swoje tezy – stwierdził Marcinkiewicz.
I dodał, że do wyborów parlamentarnych czeka nas wojna związana z tragedią smoleńską. – To będzie dramat dla Polski, dla rodzin ofiar, które tam poległy. To igranie z ogniem – ocenił były premier.
Jego zdaniem, polityczni cynicy, których nie brakuje w PiS, zdają sobie sprawę, że PiS był w pewnym momencie partią schodzącą, bo przestał mieć wroga. – Teraz tego wroga wykreowano na nowo, po to, by PiS mógł urosnąć – powiedział Marcinkiewicz.
***
– Ja o każdej sprawie, o jakiej oni tam będą rozmawiać, myślę inaczej – tak wdowa po zmarłym pod Smoleńskiem wiceministrze obrony Stanisławie Komorowskim mówi o członkach sejmowego zespołu badającego przyczyny katastrofy. Ewa Komorowska w TVN24 stwierdziła, że kiedy wypowiadają się posłowie PiS, ona czuje się, jakby przejeżdżał po niej walec.
Relacja Ewy Komorowskiej z tego, co działo się w Moskwie bezpośrednio po katastrofie, znacznie różni się od tego czym mówiono w czasie posiedzenia zespołu parlamentarnego. Wdowa wspominała słowa swoich synów, którzy polecieli do rosyjskiej stolicy identyfikować ciało ojca. Stwierdziła, że choć na miejscu rzeczywiście panował chaos, trudno mieć o to pretensje, bo wymiary tragedii były ogromne, a wszystko wydarzyło się niespodziewanie.
Komorowska mówiła, że bezpośrednią identyfikację ciała poprzedziła rozmowa na temat jej męża, a bliscy oglądali zwłoki dopiero, gdy była już pewność, że chodzi o członka ich rodziny. Stwierdziła, że nie zamierza domagać się ekshumacji. Według jej wiedzy, przed zamknięciem trumny zwłoki jej męża zostały sfotografowane. Przyznała jednak, że w niektórych trumnach złożono nie tyle ciała, co ich szczątki.
Wdowa po wiceszefie MON całkowicie nie zgadza się ze słowami Jarosława Kaczyńskiego i Joachima Brudzińskiego, którzy mieli pretensje do Donalda Tuska za to, że “obściskiwał się z Putinem” gdy ciało prezydenta leżało “na błocie, w ruskiej trumnie”. Podkreśliła, że gdy premier przyjechał na miejsce tragedii, wiele ciał wciąż było rozrzuconych na miejscu katastrofy. – W chwilach tak ogromnej tragedii, z taką traumą w sercu, można uściskać nawet wroga, choć nie sądzę, że Putin jest wrogiem – mówiła w TVN24.
Komorowska nie zgadza się także ze stwierdzeniem, że katastrofa pod Smoleńskiem była zbrodnią. – W tej chwili się nie godzę, bo niczego nie wiemy. Jeśli kiedyś bym się zgodziła, to najpierw musiałabym poznać powód, a potem dowód. To był straszny tragiczny wypadek – wyjaśniała. Chce, by dać czas prokuraturze na spokojną pracę. Wspominała o “odrobinie zaufania”, która należy się śledczym. – Ja mam lej po bombie w sercu, a jestem gotowa czekać – dodała.
Żona zmarłego wiceministra przyznała także, że nie chce ani pozostawienia krzyża przed Pałacem Prezydenckim, ani stawiania tam pomnika. Tłumaczyła, że jej zdaniem zmieniłoby to Pałac Prezydencki w “pałac Kaczyńskiego”.
***
Prawie gotowy jest już cały stenogram z zapisu rozmów w kabinie pilotów Tu-154 – donosi “Dziennik Gazeta Prawna”. Do kompletnego odsłuchania nagrań przyczyniła się Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która ma ponoć jedną z najlepszych na świecie metod oczyszczania nagrań z zakłóceń.
Chodziło o to, by nie poprawiać zapisanych dźwięków i zostać posądzonym o ewentualne manipulacje. Praca polegała na wyłuskaniu z nagrania tylko wypowiedzi osób znajdujących się w kabinie przy jednoczesnym zredukowaniu pozostałego tła dźwiękowego.
Prace nad uzyskaniem pełnego zapisu rozmów dobiegają końca i wkrótce, zamiast niepotwierdzonych przecieków, poznamy dokładne dialogi, pozbawione tzw. białych plam, które zawierała wersja dostarczona z Moskwy.
Dokładny zapis może wpłynąć na kierunek dalszego śledztwa, ale nie odpowie na wszystkie pytania – kończy “Dziennik Gazeta Prawna”.
tvn24.pl. dziennik.pl, LP meritum.us