Klęski ekologicznej w południowych stanach nie widać końca. Nie powiodła się próba wykorzystania stalowo-betonowej kopuły do opanowania wycieku ropy naftowej do Zatoki Meksykańskiej po zatonięciu platformy wydobywczej “Deepwater Horizon”. Ropa wciąż wypływa powiększając zanieczyszczenie wody i niszcząc cały ekosystem u wybrzeży Florydy, Luizjany i Teksasu.
Ropa miała być gromadzona w kopule i przepompowywana stamtąd do zbiorników statku. Gdy kopułę opuszczono w sobotę wieczorem na głębokość 1.500 metrów, okazało się, że przepompowywanie ropy nie będzie możliwe, ponieważ wnętrze kopuły pokrył tzw. metanowy lód. Zdestabilizowało to całą konstrukcję, a otwory, którymi miała być przepompowywana ropa zostały zatkane.
Metanowy lód (klatrat metanu, wodzian metanu) to krystaliczna substancja, złożona z cząstek metanu i wody.
Na razie kopułę 13-metrowej wysokości, ważącą ok. 100 ton, złożono na dnie morskim w odległości ok. 200 metrów od źródła wycieku ropy. Tymczasem do Zatoki Meksykańskiej cały czas przedostaje się około 800 tysięcy litrów ropy dziennie.
Eksperci pracują teraz nad metodą zapobiegania odkładaniu się metanowego lodu w kopule. Rozważane jest m.in. jej podgrzewanie albo przepłukiwanie etanolem. Na razie są to jednak tylko teorie.
Każdy dzień zwłoki w uporaniu się z nieszczęsnym otworem to dziesiątki tysięcy martwych ryb, morskiego ptactwa oraz wszelkiego rodzaju organizmów żyjących w wodach Zatoki Meksykańskiej.
PAP, LP meritum.us