RUSSIA PLANE CRASH

Emocje związane z tragedią “Katyń bis” nie opadają, coraz częściej jednak padają pytania, jak do tej katastrofy mogło dojść? Czarne skrzynki Tu-154M zostały wstępnie odczytane – donosi korespondent RMF FM Przemysław Marzec. Zapis ponownie wykluczył hipotezę o niesprawnej maszynie. Nadal rozpatrywane są jeszcze dwie: błąd człowieka albo zła pogoda. Taką informację przekazał Aleksander Bastrykin, szef komitetu śledczego przy prokuraturze Rosyjskiej Federacji premierowi Władymirowi Putinowi.

Tezę o tym, że samolot był sprawny, Rosjanie lansowali niemal od początku. Już kilka godzin po katastrofie dyrektor zakładów Samary, gdzie w grudniu remontowany był prezydencki samolot, podkreślał, że maszyna była w dobrym stanie.

Czarna skrzynka w istocie jest skrzynką pomarańczową. Jest rejestratorem parametrów lotu i zmian tych parametrów – tzn. wysokości, kursu, prędkości, również pracy silników. Drugi rejestrator zapisuje rozmowy załogi z kontrolą obszaru powietrznego, jak również załogi między sobą. W czarnej skrzynce informacje są zapisywane na nośnikach pamięci, np. magnetycznych.

Czarna skrzynka wytrzymuje silne uderzenia, wibracje, wysokie temperatury, może być zanurzona pod wodę. Zwykle umieszczane są w tylnej części kadłuba. Czarne skrzynki są otwierane przez specjalistów w przygotowanych do tego laboratoriach.

***

– Samolot zrobił jedno podejście i to wszystko. Potem zaczął lądowanie – tak sobotnie tragiczne wydarzenia w Smoleńsku opisuje kontroler lotów, który prowadził korespondencję z załogą polskiego samolotu. Paweł Pliusin w rozmowie z dziennikarzem portalu Life News zaznaczył, że były poważne problemy z komunikacją, gdyż – jak stwierdził – polscy piloci “źle znali” język rosyjski.

Fakt, że korespondencja z wieżą smoleńskiego lotniska była prowadzona w języku rosyjskim, jest uderzający. W międzynarodowym lotnictwie przyjmuje się, że wszelkie rozmowy prowadzone są w języku angielskim.

Pułkownik Tomasz Pietrzak, który latał do Smoleńska z polskim prezydentem, w rozmowie z dziennikarzem RMF FM stwierdził, że zazwyczaj na smoleńskim lotnisku był kontroler, który biegle władał językiem angielskim. Były pilot rządowych Tupolewów zaznaczył, że nie powinno być żadnych kłopotów w porozumiewaniu, gdyż dowódca samolotu, który w sobotę prowadził maszynę – kapitan Arkadiusz Protasiuk – znał dobrze język rosyjski.

Jednak według rosyjskiego kontrolera było inaczej. Polska załoga miała mieć kłopoty z podawaniem – jak się wyraził – danych cyfrowych. Piloci mieli nie odpowiadać i nie kwitować podawanych przez smoleńską wieżę odczytów wysokości, na jakiej znajdował się samolot.

Jak wytłumaczyć kłopoty z porozumiewaniem się z rosyjską obsługą naziemną?

Wygląda na to, że to nie jest nadzwyczajna sytuacja. Zaledwie kilka tygodni temu było głośno o przypadku załogi szwajcarskiego samolotu na lotnisku w Sankt Petersburgu. Radioamatorzy nagrali korespondencję pilotów z wieżą kontroli lotów. Załoga zdecydowała się zawrócić i awaryjnie lądować, gdy w silnik maszyny po starcie wpadł ptak. Kontroler porozumiewał się w języku angielskim z wyraźnym trudem. Doszło nawet do tego, że rosyjscy piloci, którzy słyszeli jego kłopoty, wręcz tłumaczyli mu przez radio to, co mówił szwajcarski pilot. Na szczęście wówczas wszystko skończyło się dobrze.

Pliusin: – W pewnym momencie załoga przestała potwierdzać dane


Co ciekawe, kontroler ze smoleńskiego lotniska stwierdził, że przekazał kapitanowi Protasiukowi dane pogodowe i zasugerował lądowanie na zapasowym lotnisku. Dowódca polskiego samolotu miał powiedzieć, że spróbuje podejść do lądowania i jeśli się ono nie uda, to odleci na inne lotnisko. Miał dodać, że ma na to wystarczająco dużo paliwa. Kontroler opisywał później, że podawał im dane dotyczące ścieżki schodzenia, polska załoga miała kwitować, ale w pewnym momencie przestała to robić.

Wydaje się nie do końca prawdą, że polska załoga ignorowała polecenie odejścia na zapasowe lotnisko. Nasi piloci zdawali sobie z trudnych warunków – założyli jedno podejście, jeśli by się nie udało, mieli zamiar polecieć gdzie indziej. Prawdopodobnie jednak właśnie ta pierwsza próba zakończyła się katastrofą.

– W jaki sposób wyglądała wasza rozmowa z załogą?

– Zaproponowano im udanie się na zapasowe lotnisko. Odmówili.

– Wy im zaproponowaliście?

– Tak.

– Z jakiego powodu?

– Ponieważ widziałem, że pogoda zaczynała się pogarszać.

– Jaka była odpowiedź?

– Odpowiedź: “U mnie paliwo pozwala, zrobię jedno podejście i pójdę na zapasowe lotnisko, jeśli nie siądę”.

– Mamy informację, że proponowano im lądowanie w innych miastach.

– Ja jemu też to proponowałem.

– A dlaczego on zrezygnował?

Trzeba byłoby jego zapytać.

– Dlaczego oni podjęli taką decyzję? Zaczęli się kłócić, albo może upierali się przy swoim, że nie mogliście go przekonać?

– Taka była decyzja dowódcy załogi.

– Oni przestali słuchać waszych rozkazów?

– Powinni dawać potwierdzenia, a nie dawali.

– Jakie potwierdzenia?

– Dane o wysokości przy podejściu do lądowania.

– Oni nawet nie dawali wam informacji o wysokości samolotu?

– Tak.

– No, a dlaczego oni nie dawali tych potwierdzeń?

– No, a skąd mam wiedzieć? Ponieważ oni rosyjski źle znają.

– A co, nikt wśród załogi nie był rosyjskojęzyczny?

– Byli rosyjskojęzyczni, ale cyfry dla nich są trudne.

– Znaczy, nie posiadaliście żadnej informacji o ich wysokości?

– Nie posiadałem.

– Znaczy, że on zrobił jeszcze jeden krąg, zaczął lądować, nie wylądował, a potem poszedł na zapasowe lotnisko? Czy inaczej?

– Nie, nie, inaczej. Zrobił jedno podejście i to wszystko. Potem zaczął lądowanie.

– Zaczął lądowanie, którego mu zabranialiście?

– Nie mogłem zabraniać! Zalecałem mu, żeby nie lądować!

Rozmowa dziennikarza Life News z Pawłem Pliusinem

RMF FM, meritum.us