wl-panasiuk1NOC LISTOPADOWA

To była noc listopadowa, księżyc ocierał się o chmury,
zgrzytały liście pod butami i wiatr zawodził skrytym żalem.
– A pieśń żołnierska niczym anioł wzbiła się do góry
i echo powtarzało nieśmiertelne słowa.
Widziałem jak żołnierze z grobów powstawali,
prostowali orły przygniecione czasem
wpięte w rogatywki rdzą mocno okryte
i czyścili buty żołnierskie – przegnite.

Jeden się odłączył od kompani owej
i usiadł przy stole obok mego cienia.
Więcej w nim było żalu i cierpienia
jak we mnie odwagi, by zacząć rozmowę.
– Milczeliśmy długo… patrzyłem na blizny,
co twarz mu zorały na bitewnym polu
i choć daleko byłem od Ojczyzny,
on mi ją przybliżył, nią serce napoił.

– Czy Polska wolna? – cichutko zapytał!
– Czy skrzydła orła widoczne na niebie?
Czy warto było oddać młode życie?
czy warto było umierać za ciebie – Polsko!
I zapiął płaszcz stary na martwe guziki,
poprawił czapkę z orłem przerdzewiałym
i wyszedł bez słowa. Tylko liście cichutko śpiewały
pod jego butami – pieśń zmartwychwstania.

To była noc listopadowa, noc chwały.
Szła niepodległość niczym królowa
z orłem przerdzewiałym.

Władysław Panasiuk