1227-northwest_airlines_a330_300
Ta sama trasa, te same linie lotnicze, ten sam numer lotu i znów podejrzanym jest Nigeryjczyk. Znów nadzwyczajna sytuacja miała miejsce na pokładzie samolotu linii NorthWest, który leciał z Amsterdamu do Detroit – poinformowała stacja CNN. Samolot ten nosił ten sam numer lotu co maszyna, na której pokładzie w piątek doszło do próby zamachu terrorystycznego. W czasie przeszukania samolotu nie znaleziono żadnych ładunków wybuchowych. Załoga i paseżerowie najedli się trochę strachu, faktycznie jednak podejrzany Nigeryjczyk był niegroźny. Nie wyklucza się, że jest osobnikiem chorym psychicznie.

Załoga samolotu poprosiła o pilną pomoc przed lądowaniem w związku z kłopotami z jednym z pasażerów. Samolot z 256 pasażerami zdołał bezpiecznie wylądować. Agencja Associated Press podała, że na pokładzie maszyny zatrzymano Nigeryjczyka, który zamknął się w łazience samolotu. Niesforny pasażer spędził tam około godziny.

Wedle dwóch źródeł Fox News podejrzany mężczyzna wsiadł do samolotu bez żadnego bagażu. Jest to osoba w wieku 30-40 lat. Służby co prawda znają personalia osobnika, ale ich nie ujawniają.

Jak się później okazało, mężczyzna nie stanowił zagrożenia. Nie znaleziono przy nim nic, co mogłoby wskazywać, że jest potencjalnym terrorystą.

W piątek podczas lotu tych samych linii, również na trasie Amsterdam-Detroit, 23-letni Nigeryjczyk Umar Faruk Abdulmutallab usiłował zdetonować ładunek wybuchowy. Został jednak obezwładniony przez pasażerów i załogę.

***

Nieudana próba wysadzenia w powietrze samolotu na trasie Amsterdam-Detroit sugeruje nie tylko, że Al-Kaida jest wciąż groźna, ale także i to, że niektóre jej ogniwa mogły przenieść się do Jemenu i Somalii – pisze brytyjski tygodnik “Observer”, powołując się na brytyjskie i amerykańskie źródła wywiadowcze.

Niedoszły zamachowiec, 23-letni Nigeryjczyk Umar Faruk Abdulmutallab, spędził – jak wynika z doniesień – pewien czas w Jemenie, gdzie władza centralna jest słaba, a społeczeństwo oparte na strukturach plemiennych. Niektórzy działacze Al-Kaidy ukrywali się już w Jemenie zaraz po obaleniu rządów talibów w Afganistanie w 2001 roku.

“Observer” zauważa, iż grupy islamistyczne przyznające się do związków z Al-Kaidą działają też od dawna w Afryce. Niektóre posługują się szyldem Al-Kaidy dla zamaskowania zwykłej przestępczej działalności, inne ponoszą odpowiedzialność za głośne zamachy terrorystyczne m.in. w Tanzanii, Kenii i Tunezji.

Ostatnio jednak nastąpiła jakościowa zmiana – twierdzi brytyjski tygodnik. – W ostatnich dwóch latach w Somalii zaszło kilka istotnych zmian prowadzących do zwiększenia zasięgu działania ideologii dżihadu, uczynienia jej bardziej spójną i ściślej powiązaną z Al-Kaidą – zaznacza “Observer”.

Według tygodnika za radykalizację Somalii odpowiadają po części sami Amerykanie. Ich interwencja z 2006 roku przy pomocy sąsiedniej Etiopii obaliła rządy sprawowane przez związek islamskich trybunałów i wyłonienia radykalnej milicji al-Szabab, uchodzącej za sojuszników Al-Kaidy.

Cytowane anonimowo amerykańskie źródła wywiadowcze oceniają, iż przegrupowanie Al-Kaidy w Somalii i Jemenie ma związek z przebiegiem działań wojennych w Afganistanie i Pakistanie. Skutkiem natowskiej i amerykańskiej ofensywy było – ich zdaniem – zastąpienie dotychczasowego kierownictwa Al-Kaidy, złożonego głównie z zahartowanych w bojach Arabów, przez nowych bojowników z Azji Centralnej, którzy zostali przeniesieni do Jemenu i Somalii pod kierownictwem jednego z szefów Al-Kaidy, Saleta al-Somaliego. Al-Somali poległ w grudniu w pakistańskiej prowincji Waziristan.

“W ostatnich miesiącach dobrze udokumentowano istnienie aktywnego systemu werbunku młodych Somalijczyków posiadających paszporty europejskie, amerykańskie i australijskie do nowo powstałych obozów szkoleniowych, zwłaszcza w Somalii” – twierdzi “Observer”.

W Jemenie za rejon operacyjny grup przyznających się do lojalności wobec Al-Kaidy uchodzi prowincja Szabwa. Jak zaznacza “Observer”, niewiadomą jest, jak dobrze zorganizowane są grupy przyznające się do powiązań z Al-Kaidą w Somalii i Jemenie, jaki jest ich zasięg i cele.

“Jeśli zagrożenie (terroryzmem) jest realne, na co wskazuje próba zamachu na samolot linii NorthWest, to zachodnie służby bezpieczeństwa będą musiały uzupełnić braki w swojej wiedzy” – konkluduje brytyjski tygodnik.

PAP, Fox News, meritum.us