1116-pogotowie-ccKilkaset metrów od szpitala w Tarnobrzegu na ulicy znaleziono mężczyznę. Przypadkowe osoby podjęły reanimację i zadzwoniły na pogotowie z prośbą o jak najszybszy przyjazd karetki. Dyspozytorka przed wysłaniem ratowników zawiadomiła jednak policję, bo chciała się upewnić, czy nieprzytomny mężczyzna nie jest pijany. Nie był. Nie udało się go jednak odratować. Sprawę bada prokuratura.

Wezwanie do leżącego na ulicy 48-letniego mężczyzny nadeszło z tarnobrzeskiego Placu Czerwonego. To kilkaset kilkaset metrów od szpitala. Telefon od przechodniów odebrała doświadczona dyspozytorka. Kobieta nie wysłała jednak karetki, lecz zawiadomiła najpierw patrol policji. Miał sprawdzić, czy nieprzytomny pan Wiesław jest pijany, czy nie. Po dziesięciu minutach przyszła odpowiedź: karetka jest potrzebna – mężczyzna jest nieprzytomny i nie jest pijany.

Sposób działania dyspozytorki pogotowia jest w równym stopniu bulwersujący co zastanawiający. Zachodzi bowiem podejrzenie, że ta poniekąd decydująca o czyimś życiu kobieta postępowała według jakichś paranoicznych, bezwzględnych instrukcji. Jakie wszak w obliczu zagrożenia ludzkiego życia ma znaczenie fakt, czy dany osobnik jest, czy też nie jest pod wpływem alkoholu?

Podobne dwa zdarzenia, w tym jedno także ze śmiertelnym finałem, miały nie tak dawno miejsce w Krakowie. Z kolei w Łodzi pogotowie odmówiło przyjazdu do ponadosiemdziesięcioletniej kobiety, no i staruszka zmarła.

Chyba tylko i wyłącznie w Polsce stosowana jest gradacja pierwszej pomocy medycznej. Osoby starsze albo mniej lub bardziej pijane zdają się być na końcu tej listy ratowniczej. Szokujące!!!

Prosto z Polski, TVN24, meritum.us