7-pazdziernika-dead-sea-newspaperNa całym świecie czytelnictwo gazet spada, a ich jakość się pogarsza. To nie jest tylko zmartwienie dziennikarzy – pisze Jacek Żakowski w Debacie POLITYKI.

Jeszcze mam pracę. Ale jako zatrudniony, piszący w miarę poważnie, dziennikarz należę do ginącego plemienia. Z komunikatów wydawców i nadawców wynika, że w Polsce, od początku kryzysu, pracę straciło lub niebawem straci około 2 tys. dziennikarzy. To blisko 20 proc. z około 12 tys. formalnie zatrudnionych.

Maciej Hoffman, dyrektor Izby Wydawców Prasy, sądzi, że straty są większe. Bo w komunikatach często nie uwzględnia się „dobrowolnych odejść”, „przejść na emeryturę”, rozwiązywanych lub wygasających kontraktów (na których zatrudniona jest znaczna część dziennikarzy) czy rozstań ze współpracownikami. Hoffman ocenia, że podczas tego kryzysu w mediach drukowanych ubyło między 20 a 30 proc. dziennikarskich miejsc pracy. Jest to odpowiedź wydawców na średnio 10-proc. spadek sprzedaży i średnio 30-proc. spadek wpływów reklamowych.

Jeśli się pamięta, że nie wszyscy informują o zwolnieniach, i dziennikarzy ubyło już w czasie recesji na początku dekady, można sobie wyobrazić skalę pustki powstającej w redakcjach. Zwłaszcza że nie wszyscy zwalniają. „Polityka” na przykład nie zwalnia, a nowy szef TVN w liście do pracowników zapewnił, że zwolnień nie będzie. Jak to dokładnie wygląda, w zwalniających tytułach dowiedzieć się jednak nie sposób. Z prywatnych informacji wynika, że pod rosnącą ekonomiczną presją redakcje rezygnują głównie z najdroższych stanowisk, czyli tych, na których mozolna praca owocuje krótkimi, niekoniecznie sensacyjnymi informacjami. Przykładem jest dziennik „Polska”, który – jak wiadomo z mniej i bardziej oficjalnych doniesień – zamknął dział kultury i ograniczył inne działy informacyjne, a zatrudnił płodnych publicystów z likwidowanego „Dziennika”.

W ten sposób redakcja może się zbliżyć do obowiązującej w siostrzanych niemieckich pismach normy, przewidującej, że każdy dziennikarz zapełnia codziennie kolumnę (czyli gazetową stronę). Dziennikarz informacyjny nie miałby takiej szansy. Chyba że przepisywałby agencyjne depesze, co coraz częściej ma miejsce. Publicysta komentujący cokolwiek jakkolwiek może takim wymaganiom sprostać. Zwłaszcza gdy redakcja doda wielki tytuł i duże agencyjne zdjęcie.

Nie jest to nasz lokalny problem. W USA, gdzie funkcjonuje poświęcony zwolnieniom w mediach blog Newspapers Cut, 2008 r. przyniósł zmniejszenie liczby piszących dziennikarzy o 16 tys., a w pierwszej połowie 2009 r. prasa straciła ponad 10 tys. miejsc pracy. Redakcje pustoszeją, gazety znikają albo chudną w oczach i gwałtownie szukają inwestorów oraz źródeł dochodu. Amerykańska prasa (podobnie jak polska) likwiduje nie tylko zagraniczne placówki, ale nawet biura korespondentów w Waszyngtonie.

Wygląda więc na to, że realizuje się czarny scenariusz, przewidujący, iż na początku XXI w. media drukowane trafią do grupy branż schodzących, jak górnictwo czy stocznie. Nawet jeżeli biznesowo nie jest to dla części wydawców problem, bo nie cała branża cierpi jednakowo, a przyszłość rozrywkowej prasy nie wydaje się zagrożona cywilizacyjnie, to zanikanie prasy jakościowej jest problemem.

(…)

Jacek Żakowski

“Polityka”

aby przeczytać całość kliknij tutaj

Ten i inne materiały także w najnowszym numerze “Polityki”, który można nabyć od czwartku we wszystkich polonijnych punktach sprzedaży prasy oraz w polskich księgarniach na terenie całych Stanów Zjednoczonych.