Przed kilkoma miesiącami ksiądz w Sokółce upuścił podczas mszy konsekrowany komunikant. Teraz, na Podlasiu mówi się tylko o jednym – wydarzył się wtedy cud. Hostia została – jak każe liturgia – umieszczona w wodzie, ale nie rozpuściła się w niej. Po kilku dniach miała się pojawić w niej czerwona plamka. Według lekarzy, to “fragment tkanki mięśnia sercowego”.
Do tej pory Sokółka znana była z produkcji serów i okien. Jeśli jednak doniesienia o cudzie się potwierdzą, to o tym podlaskim miasteczku usłyszeć może cały świat.
Mieszkańcy już dzisiaj nie mają wątpliwości. – Ja wierzę, że to cud – powiedziała TVN24 nastoletnia dziewczyna. – Ja też – potwierdziła kolejna. Bardziej ostrożni są jednak sami księża. – Czekamy na autorytatywny głos, co nam Bóg chciał przez to powiedzieć – mówi ks. Stanisław Gniedziejko, proboszcz parafii pw. Św. Antoniego.
Póki co, “czerwoną plamkę” badali dwaj lekarze. – Lekarze działając niezależnie orzekli, że w tej substancji są fragmenty włókien mięśnia sercowego – twierdzi ks. Andrzej Dębski, rzecznik kurii białostockiej. Podkreśla, że na razie nie można mówić o cudzie i trzeba najpierw wykluczyć wpływ osób trzecich na całe zdarzenie. Nim zostanie ono uznane za Cud Eucharystyczny, minie długa droga kościelnych badań.
ŁUD//kdj
tvn24.pl