24-wrzesnia-logo-chicagoCzy nasze miasto wygra batalię o organizację Letnich Igrzysk Olimpijskich w 2016 roku dowiemy się już 2 października. Wtedy właśnie w Kopenhadze zostanie ogłoszone miasto-organizator Olimpiady w 2016 roku. Do rywalizacji stają Chicago, Rio de Janeiro, Madryt i Tokio. Każde z tych miast będzie reprezentowane przez czołowych polityków z czterech krajów, których metropolie pozostały na placu boju.

W stolicy Danii, gdzie MKOl podejmie ostateczną decyzję, jako pierwszoplanowe postaci poszczególnych delegacji gościć będą: żona prezydenta USA Michelle Obama, prezydent Brazylii Luiz Inacio Lula da Silva, król Hiszpanii Juan Carlos i premier Japonii Yukio Hatoyama.

Posiedzenie MKOl odbędzie się w dniach od 1 do 9 października, obrady drugiego dnia będzie “na żywo” transmitowało ponad dwadzieścia największych światowych stacji telewizyjnych. Jak przewidują organizatorzy sesji MKOl, przebieg głosowania będzie śledziło około 1 miliarda telewidzów na całym globie.

Kopenhaga jest już przygotowana na przyjęcie 1.200 delegatów, nad których bezpieczeństwem będzie czuwało około 11 tysięcy policjantów. Do udziału w sesji MKOl zaproszono przedstawicieli 205 narodowych komitetów.

Z miast kandydatów tylko Tokio gościło najlepszych sportowców świata – w 1964 roku.

Jakie szanse ma “Wietrzne Miasto”? Oczywiście, wszyscy chcielibyśmy, aby organizację letniej Olimpiady Międzynarodowy Komitet Olimpijski przyznał Chicago. Przede wszystkim podniósłby się prestiż i popularyzacja w świecie naszej metropolii. Patrząc jednak od strony ekonomicznej, w obecnej kryzysowej sytuacji obciążenie mieszkańców kosztami imprezy – bo w finalnym rozrachunku zawsze tak się dzieje – może być wręcz zabójcze. Przykładowo: w 1976 roku letnie IO oganizował Montreal, a zadłużenie w związku z budową obiektów kanadyjska metropolia spłaciła dopiero… trzy lata temu! Tak źle w przypadku naszego miasta być nie powinno, wszak istnieje już w Chicago ogromna infrastruktura sportowa, w związku z czym nie ma konieczności budowania wszystkich obiektów od podstaw, niemniej i tak koszty imprezy będą astronomiczne. Oczywiście, tworzenie nowych miejsc pracy przy powstawaniu aren olimpijskich i poprawianiu miejskiej infrastruktury jest korzystne w czasie rosnącego bezrobocia, niemniej za to wszystko – niestety – zapłacą podatnicy w następnej dekadzie. Takie jest ogólne rozliczenie gigantycznej imprezy, jaką są letnie igrzyska olimpijskie. Wszak nikt nigdy finansowo na organizacji Olimpiady nie zarobił. Prestiżowo, owszem, ale w “bogatych” czasach to się w ogólnym rozrachunku opłacało.  W okresie kryzysu zaś – bardzo wątpliwa kwestia…

Z logicznego punktu widzenie nie powinniśmy sobie jednak zawracać głowy jakimikolwiek kalkulacjami. Wydaje się, że najpoważniejszym kandydatem do końcowego triumfu jest Rio de Janeiro. Najbliższe Igrzyska odbędą się w 2012 roku w Londynie, stąd kandydatura Madrytu ma minimalne szanse. Do te pory starano się, aby Olimpiady były organizowane przemiennie na różnych kontynentach. Z kolei Tokio miało juz swoje olimpijskie pięć minut. Pozostałyby więc na placu boju Chicago i brazylijska aglomeracja. Fakt, że głosują przedstawiciele ponad 200 krajów wespół z ostatnio niezbyt pozytywnym postrzeganiem USA na świecie wyraźnie przemawia na korzyść Rio de Janeiro. Chyba że zadecydują jakieś inne czynniki, z głosami nieobliczalnej Afryki na czele. Wtedy IO 2016 mielibyśmy u siebie. Tylko wtedy.

Bardzo prawdopodobna jednak porażka Chicago w finansowym rozrachunku może jednak być zwycięstwem, przynajmniej dla zwykłych zjadaczy chleba w “Wietrznym Mieście”.

PAP

Leszek Pieśniakiewicz, meritum.us