18-wrzesnia-szpital-uniwersytecki– Proszę stąd wyjść – miała powiedzieć portierka z kliniki nefrologii Szpitala Uniwersyteckiego do zakrwawionego i coraz słabszego pacjenta. Młody mężczyzna został pobity w centrum Krakowa, dostał kilka dotkliwych ciosów rozbitą butelką w brzuch – donosi “Gazeta Krakowska” o kolejnym niecodziennym zdarzeniu z udziałem służb medycznych w Podwawelskim Grodzie. Po aferze w szpitalu im. Żeromskiego i śmierci pacjenta jest to drugi w ostatnim czasie przykład niewiarygodnej wręcz nieodpowiedzialności i bezwględności zarazem pracowników krakowskich szpitali. Aż strach w dawnej stolicy Polski zachorować, wielki strach, wszak dzieją się tam niebywałe rzeczy…

Gdy ranny poprosił o pomoc w najbliższej placówce medycznej, usłyszał, że ma szukać opieki lekarskiej w innym budynku. Tym razem to portierka zdecydowała, czy przyjąć pacjenta na oddział. Mężczyzna, coraz bardziej wyczerpany, z rozprutym brzuchem ledwo dotarł do kliniki chirurgii, do której wysłała go portierka. Tam lekarz zszył rany, opatrzyła pielęgniarka.

Anna Niedźwiedzka, rzecznik Szpitala Uniwersyteckiego, przyznaje, że pracownica popełniła błąd. – Taka sytuacja nie powinna się zdarzyć – mówi rzecznik. – Przypomnieliśmy wszystkim ochroniarzom i portierom o tym, że decyzje o przyjęciu chorych podejmuje tylko lekarz. Ich zadaniem jest poinformowanie specjalistów o przybyciu pacjentów.

Anna Górska

“Gazeta Krakowska – Polska”

LP, meritum.us