pawelek-nowe3LATARNIA

W żelaznym lesie mieszkam

pod żelaznym drzewem śpię

Ołowianym powietrzem oddycham

rdzawa przeszłość krew moją żre

Zmarszczki chodnika

moje serce łzami wypełnia

co z każdym biciem z bólu szlocha

gdyż porasta go ciernia

Przydrożna latarnia ponure myśli

blaskiem nadziei naświetla

Z dłoni rodzinne zdjęcie wypada

gorycz na szyi zaciska jak pętla

Cień duszy mojej

nieufnie z pudełka na świat wygląda

Ze wstydu się chowa

przed krytyką oka co na mnie spogląda

Głód często posiłkiem jedynym jest moim

a smutek i pustka danie doprawia

Latarni światło chęcią życia mnie poi

jak słońce nocą humor poprawia

Boje się świata, istnieć nie pragnę

a praca zbyteczną się stała

Do mojej latarni pacierz odmawiam

aby do dzieci mnie już zabrała

Choć w brudzie leżę i brudną mam odzież

odważnym ciałem nie śmierdzę

Myśl samobójcza po głowie mi chodzi

lecz z wiary do Boga zbudowałem twierdzę

Zjem to co znajdę, co syty wyrzuci

i pies z szarym szczurem mi nie ukradną

W śmieciach figurkę dziecka znalazłem

co buzię mej córki przypomniała ładną

Z dożywotnią pogardą żyję jak oprawca

co z dumą codzienną wojnę prowadzą

Oczy oceniają na miarę krawca

do wnętrza nie patrząc, mą osobą gardzą

Gdy na stercie gazet, betonu chłód znoszę

i głowę do snu moją układam

Światło nadziei o jeden sen proszę

jak rączki mych dzieci do modlitwy składam

Wiele pór roku żelazne me życie widziało

aż Bóg miłosierny użył swej mocy

Światło latarni świecić przestało

a ja się z rodziną połączyłem tej nocy

PAWEŁ JAĆKIEWICZ

KRAKÓW/NAPERVILLE