15-wrzesnia-de-zeuwJan de Zeeuw ujawnia kulisy kadry. Nie jedziemy na mundial do RPA, bo piłkarze zmamiast trenować woleli się bawić. Wszystko wskazuje na to, że na zgrupowaniach biało-czerwonych suto zakrapiane imprezy to chleb powszedni. Dyrektor piłkarskiej reprezentacji Polski Jan de Zeeuw ujawnia kulisy tego, co się działo w kadrze – czytamy na łamach dziennika.pl

CEZARY KOWALSKI: – Dlaczego Leo Beenhakker nie spotkał się we wtorek z władzami PZPN?

JAN DE ZEEUW: – Ponieważ prezes Lato zachował się nieelegancko po meczu ze Słowenią w Mariborze. Najpierw przekazał mi zaproszenie na wtorek do siedziby PZPN, a kilka minut później powiedział dziennikarzom, że zwalnia Leo. O czym z takim człowiekiem jak Lato można w ogóle rozmawiać?

– Zastanawialiście się już z Beenhakkerem na chłodno, dlaczego tak źle potoczyły się sprawy w ostatnich meczach?

– Tak, bez przerwy do siebie dzwonimy. Wygląda na to, że niektórzy piłkarze przestali mieć w pewnym momencie te same ambicje co Leo.

– Nie chcieli jechać na mundial do RPA?

– Niestety, ale wszystko na to wskazuje. Ich postawa podczas meczu ze Słowenią, a także przed nim, jest tego najlepszym dowodem.

– Co wyprawiali podczas meczu, wszyscy widzieli, ale przed nim?

– Nikogo nie złapaliśmy za rękę, ale słyszeliśmy sporo.

– O imprezie, którą piłkarze zorganizowali po sobotnim meczu z Irlandią Północną w Chorzowie?

– Nie tylko tej jednej, słyszałem, że poprawili także w Mariborze przed samym meczem ze Słowenią. Powtarzam – tak słyszałem.

–  A nie słyszał pan, jak wychodzili nocą z hotelu i wracali nad ranem?

– W hotelu Piramida w Tychach, gdzie zawodnicy spędzali noc po meczu, nie byłem, bo już przygotowywałem wszystko na Słowenii. Wiem jednak, że piłkarze poprosili Beenhakkera o możliwość wyjścia na dyskotekę, Leo odmówił. Tłumaczył im mniej więcej tak: A co powiecie po latach swoim dzieciom i wnukom? Że nie pojechaliście na mundial do Afryki, bo musieliście iść do dyskoteki? Zrozumcie, walczycie o życie. Niestety, nie do wszystkich to dotarło.

– Od zawsze piłkarze balują. Rolą asystentów i takich ludzi jak pan jest też zachowanie dyscypliny wśród tych młodych ludzi…

– Znam polską mentalność, bo mieszkam tu wiele lat. Nie przyszło mi jednak do głowy, że w tak ważnym momencie, kiedy ważą się losy awansu, zachowają się tak po amatorsku. Kiedyś jak w kadrze był jeszcze asystent Bobo Kaczmarek, dziwiłem się, że śpi z otwartymi drzwiami w pokoju i mnie też radził czuwać przed windą. Dziwiłem się, że niektórym nie ufa i jest dla nich wręcz opryskliwy. Teraz wiem dlaczego. Miał rację. Tych ludzi nie da się traktować poważnie.

– Była już przecież afera alkoholowa we Lwowie, kiedy przyłapaliście na pijaństwie Boruca, Majewskiego i Dudkę. Nie wyciągnęliście wniosków?

– Na pewno błędem było mieszkanie w dużych hotelach, z których łatwo się wymknąć. No i to, że przed każdym pokojem nie postawiliśmy strażnika. Tylko, ludzie, co to ma wspólnego z zawodowym futbolem? Leo pracuje w tym fachu wiele lat, ale z czymś takim się wcześniej nie spotkał.

(…)

Rozmawiał: Cezary Kowalski

dziennik.pl

aby przeczytać cały wywiad, kliknij tutaj