11 września 2001 roku Al-Kaida dokonała krwawego i zaskakującego ataku na Stany Zjednoczone. Dzień amerykańskiego horroru wstrząsnął całym światem. Cztery samoloty, które roztrzaskały się w Nowym Jorku, Waszyngtonie i Pensylwanii, przyniosły śmierć ponad trzem tysiącom osób. Od tego dnia minęło osiem lat, jednak na odpowiedzi czeka wciąż sporo pytań. Kto stoi za ogromną tragedią, która odcisnęła swe piętno nie tylko na Ameryce? – zadaje pytanie Przemysław Henzel na łamach witryny Onet.pl i w analitycznym materiale na nie odpowiada.
Ataki z 11 września nie miały precedensu w dotychczasowej historii. Zostały one przeprowadzone przez grupę fanatyków z Al-Kaidy, którzy uderzyli w symbole Ameryki. Skala zamachów wprawiła w osłupienie cały świat. Gdy zrodziły się pierwsze teorie spiskowe, na ruinach WTC nie zdążył jeszcze opaść kurz. Ich niesamowita popularność, utrzymująca się już od ośmiu lat, doczekała się nawet oficjalnej reakcji amerykańskich władz.
Prezydent USA George W. Bush w 2006 r. oświadczył na forum ONZ, że rozmaite teorie spiskowe związane z 11 września są nie tylko “oburzające, ale mają także na celu zdjęcie winy z terrorystów za przeprowadzone przez nich ataki”.
Rząd USA kilkakrotnie publikował wyniki badań przeprowadzonych przez Krajowy Instytut Standardów i Technologii (NIST) oraz analizy Departamentu Stanu, jednak nie na wiele się to zdało. Rozwianiu mgły tajemnicy nie pomógł nawet fakt, że do zamachów przyznała się Al-Kaida, określając je mianem “sukcesu”.
Osiem lat po tragedii, zamachy z 11 września nadal budzą kontrowersje i napędzają wyobraźnię licznych zwolenników spisku.
Faktem jest, iż administracja Busha zignorowała ostrzeżenia o możliwym zamachu zarówno ze strony krajowych, jak i zagranicznych służb wywiadowczych i agencji bezpieczeństwa. Raport komisji ds. 11 września, powołanej przez Kongres w 2002 r., zarzucił “brak wyobraźni” administracjom Clintona i Busha. W opinii zwolenników teorii o “wewnętrznej robocie”, prace komisji miały być jednak prowadzone tak, by nie udowodnić ewentualnej winy władz USA.
Feralnego 11 września tajemniczo zawiódł NORAD czyli Północnoamerykańskie Dowództwo Obrony Powietrznej, które ma na celu ochronę terytoriów USA i Kanady przed atakiem z powietrza. Według zwolenników teorii spiskowych, system został “unieruchomiony”, tak by porwane przez terrorystów samoloty mogły uderzyć w wyznaczone wcześniej cele.
11 września pod auspicjami NORAD odbywały się również ćwiczenia sił powietrznych USA. Padły jednak twierdzenia, że miały jedynie one służyć spotęgowaniu chaosu na amerykańskim niebie w obliczu uprowadzenia czterech samolotów pasażerskich. Niezależnie od tego, co działo się z NORAD-em, faktem jest, że wszystkie rozmieszczone przez system myśliwce przybyły do Nowego Jorku i Waszyngtonu już po uderzeniach w wieże World Trade Center i Pentagon.
Centralnym elementem teorii spiskowych jest sprawa zawalenia się wież World Trade Center w Nowym Jorku. 11 września w wieże WTC uderzyły dwa samoloty pasażerskie. O godzinie 8:46 rano w północną wieżę wbił się samolot linii American Airlines. Następnie , o godzinie 9:03, w południową wieżę uderzył samolot linii United Airlines. To właśnie ta wieżą runęła jako pierwsza – dokładnie w 56 minut po kolizji z odrzutowcem. Wieża północna wytrzymała blisko dwukrotnie dłużej; runęła w dół po 102 minutach od zderzenia.
Zdaniem specjalistów NIST, przyczyną upadku wież było uszkodzenie ich głównych kolumn przez samoloty oraz pożar górnych kondygnacji budynków, który wybuchł w rezultacie zderzenia. Według naukowców, wieże zawaliły się, ponieważ rozpadające się wyższe piętra wytworzyły ogromną energię kinetyczną, 10-krotnie większą od tej, przy której wstanie były się utrzymać dolne partie budynku.
Zwolennicy teorii spiskowych twierdzili jednak, że obie wieże upadły w wyniku “kontrolowanego wyburzenia”, na co dowodem miało być fakt, że sam ogień teoretycznie nie był wystarczająco silny, by stopić stal w wieżach WTC, będącą podstawą ich konstrukcji. Eksperci NIST zwrócili jednak uwagę, iż by przeprowadzić “kontrolowane wyburzenie”, w wieżach należałoby umieścić ogromne ilości ładunków wybuchowych, co trwałoby tygodnie i z pewnością zwróciłoby uwagę tysięcy osób pracujących WTC.
Specjaliści przypomnieli także, iż tego typu wyburzanie rozpoczyna się zawsze od dolnych partii budynków, a nie od górnych pięter. Zwolennicy teorii spiskowych twierdzili, że zanim drapacze chmur się zawaliły się, było słychać wiele głośnych eksplozji i widać wiele błysków. Zdaniem NIST, eksplozje i błyski były wynikiem nie aktu sabotażu, lecz ogromnej masy walących się budynków; co więcej, analizy sejsmograficzne z 11 września nie potwierdziły użycia jakichkolwiek ładunków wybuchowych. Wiele osób do dziś pozostało jednak nieprzekonanych.
(…)
Przemysław Henzel
Onet.pl
aby przeczytać całość kliknij tutaj