Po kamiennych łzach stąpam, gdy na szczyt świta się skradam
Ludzkie myśli na drodze tumany kurzu unoszą
Świat mały się staje, gdy skrzydła rozkładam
co modlitwą do Boga o dobre wiatry proszą
Nad przepaścią życia unoszą się strachy
gdy armia zielonych żołnierzy u podnóża góry wyrasta
Tarczą z liści kolorów, Trojańskie rozciągają się dachy
które chronią mą dusze przed srogimi pazurami miasta
Czas z ludźmi gra w szachy na drewnianych ławkach
a promienie słońca rozgrzewają umysły osowiałych graczy
Wiatr myślami kołysze na życia huśtawkach
co wspomnienia z dzieciństwa przywołują w rozpaczy
Ciepło domowego ogniska snuje się po ulicach małej mieściny
Jak światło latarni, drogę wskazuje zagubionym duszom
W nieba oczu błękicie, otoczeni opieką Boskiej Dzieciny
topimy grzeszne myśli, co za życia kuszą
Śpiewem zalatanych ptaków, szeptem płynącego strumyka
płaczem trawy o poranku, radosnym zapachem kwiatów
i melodią skrzypiec polnego konika
dzień do życia powraca z ponurych zaświatów
Gwiezdny deszcz nocą zmywa niepokój z nagiego ciała
Woń czekolady z pobliskiego wulkanu, unosi mgła po mlecznej równinie
Matka natura puchowe łoże z leśnego runa posłała
w którym osowiały zegar do snu układa, hukaniem o pełnej godzinie
Człowiek z człowiekiem rozumem i sercem się dzielą
Ryby w strumyku ludzką mową gadają
Każdy dzień tygodnia jest słoneczną niedzielą
który z nocą przy wschodzie i zachodzie słońca, za ręce się trzymają
Wiosna w przyrodnim rodzeństwie tęczą kolorów rodzinny stół nakrywa
Lato płatkami kwiatów pajdę chleba świeżym miodem smaruje
Pastelowym dywanem braciszek Jesień przedsionek pokrywa
a sistra Zima ze szczytów gór waniliowymi lodami obdarowuje
Płacząca wierzba o pokój na ziemi szlocha
Wiatr długie jej włosy w warkocze zaplata
Najmniejsze stworzenie sercem olbrzyma na całe życie kocha
a przyjaźń nie pyta o pochodzenie i ręki nie podnosi na brata
Uczucie głodu i pragnienia żadna istota tutaj nie doznała
W zerwane warzywo drugie na jego miejscu wyrasta
Jedna kropla wody bezkresnym oceanem się rozlała
a pajęczyna z winogron ściany domów porasta
Sielankowe powietrze napełnia płuca tej łagodnej krainy
Ciało silny charakter z troską pielęgnuje
Będąc wdzięczny za wszystko o zdrowie proszę dla mojej rodziny
i żałując za grzechy, wieczne życie dla wszystkich w takim raju maluje
PAWEŁ JAĆKIEWICZ
KRAKÓW/NAPERVILLE