23-sierpnia-zebrakŻebracy z Sydney zarabiają około 50 tys. dolarów rocznie – pisze “The Sunday Telegraph”.

– Pracuję nawet po 16 godzin na dobę, przez siedem dni w tygodniu, ale jestem rozczarowany, gdy moja dniówka jest mniejsza niż 400 dolarów – powiedział gazecie Ken Johnson, bezdomny od 10 lat.

Żebracy nie trzymają już oszczędności przy sobie lecz kilka razy tygodniu wpłacają je na bankowe konto. Często także nie palą, nie piją alkoholu i nie zażywają narkotyków.

– Najhojniejsi są ludzie starsi. To dlatego, że są najszczęśliwsi – twierdzi Johnson.

Żebracy wymieniają też wady i zalety swojej pracy: nie muszą co prawda płacić podatków, ale nie przysługują im zwolnienia lekarskie i płatne urlopy.

Według Australian Bureau of Statistics tylko w Nowej Południowej Walii żyje blisko 30 tys. bezdomnych. Jak twierdzą specjaliści, tylko nieliczni traktują żebractwo jako “pomysł na życie”.

Przed paroma laty podobny materiał o żebrakach ukazał się na łamach “Chicago Tribune”. Oczywiście na tapetę wzięci zostali lokalni fachowcy w tej branży. Jak twierdzili indagowani chicagowscy żebracy, ich dzienny utarg raczej rzadko był niższy niż 300 dolarów. Porównując “zarobki” żebraków pod innymi szerokościami geograficznymi, wydaje się, iż nie były to czcze przechwałki. No, ale jeżeli wszędzie są ludzie skłonni do bezinteresownego dawania – to dlaczego ma nie być tych ustawicznie wyciągających rękę? Inna sprawa, że wręcz nie sposób jest odróżnić osobę naprawdę potrzebującą wsparcia od zawodowego żebraka, któremu – jak widać powyżej – często powodzi się znacznie lepiej od tych wspomagających go datkami.

TM sfora.pl, LP meritum.us