Rosyjskie ministerstwo obrony potwierdziło, że porywacze frachtowca “Arctic Sea” żądali okupu w zamian za uwolnienie jednostki, która rzekomo zaginęła w tajemniczych okolicznościach na Bałtyku pod koniec lipca.
Ta deklaracja przedstawiciela sił rosyjskich historię niepozornego statku wyładowanego drzewem z Finlandii czyni jeszcze bardziej tajemniczą. Tym bardziej, że wcześniej Moskwa zaprzeczała, jakoby w ogóle pojawiło się takie żądanie. Zresztą, Rosjanie zaprzeczali praktycznie wszystkiemu, co tyczyło się choćby pościgu za jednostką – pisze dziennik “Polska”.
Estonia i Łotwa zażądały od Kremla wyjaśnień dotyczących zatrzymania obywateli tych państw na pokładzie “Arctic Sea”. Podobno to właśnie czworo Estończyków, dwóch Łotyszy oraz dwóch Rosjan stało za porwaniem maltańskiego statku, którego załogę stanowiło 15 obywateli Rosji.
Jednak pytanie, jakie ciągle przewija się przez informacje prasowe dotyczące wydarzeń związanych z jednostką, brzmi: co konkretnie przewoził “Arctic Sea”, że w jego poszukiwania włączono nie tylko flotę Rosji, ale i całego NATO?
Eksperci są zdania, że na pokładzie statku szmuglowano nielegalnie broń. Takie tezy pojawiły się między innymi w internetowym wydaniu dziennika “The Baltic Times”. Według ekspertów wypowiadających się dla prasy, statek oficjalnie wyładowany drewnem jest doskonałym miejscem na ukrycie np. wyrzutni przeciwpancernych.
Nie wiadomo jednak, kto miałby być odbiorcą, a kto dostawcą nielegalnego towaru. Gdy media całego świata informowały o poszukiwaniach “Arctic Sea”. Niektóre informacje sugerowały, że to rosyjska mafia mogła stać za przemytem.
Spekulowano też, że frachtowiec kryje na swoim pokładzie przedmioty znacznie bardziej niebezpieczne od karabinów Kałasznikowa i stert amunicji poupychanej w skrzyniach. Mówiono bowiem, że może przemycać materiały rozszczepialne dla jednej z organizacji terrorystycznych.
(…)
Łukasz Słapek
Polska
całość pod adresem
polskatimes.pl