pawelek-nowe2DRZEWO

Przeszedłem koło ciebie nie raz w moim życiu

Ominąłem jak puste, nic nie znaczące miejsce

Widząc nie dostrzegłem, jak z przyjazną pomocą wiatru

lekkim muśnięciem zielonych paluszków

lub cudowną wonią żywicowych perfum

istnienie swe w myślach mych starasz się rozpalić

Kłaniasz się z pokorą przysłaniając słońce

lub na chwile gasząc gwiazdy

Poranna rosa, jak łzy osamotnienia

łagodnie zmywa sen z moich powiek

Twa korona złocista niczym klejnot uwodzi

wpraszając się do świata ludzkiej obojętności

Konarem zmartwień, jak encyklopedią życia

pogrążasz czas w anemiczną otchłań

Zwalniasz bicie serca co w rytm zegara

kołysze wahadłem postępu

Tak silni wydawać się jesteśmy, jak władcy świata

z modeliny przyszłość artystyczną lepimy

A ty zwyczajnie starzejesz się z nami

lecz dzień po dniu, jak wehikuł czasu

za pozwoleniem Charona

odprawiasz dusze do innego wymiaru

Dajesz nam życie nie prosząc nic w zamian

a pięknem i skromną postawą

kreujesz majestat osobowości

W płucach twój głos, jak bicie dzwonu

życie całemu światu obwieszcza

melodią co budzi i do snu układa

A tym co z nut czytać się nauczą

szczęście i bramy do nieba

śpiewem się otworzą

Paweł Jaćkiewicz

Kraków/Naperville