Świat martwi się globalnym ociepleniem, nie zwracając uwagi na inne zagrożenie, które może pojawić się nagle ze strony Słońca. Gdyby potwierdził się nakreślony przez niektórych naukowców scenariusz, czeka nas prawdziwa apokalipsa – czytamy na łamach najnowszego numeru “Polityki”.
Jest maj 2013 r. Stacje radiowe i telewizyjne nagle przerywają program i ogłaszają, że właśnie przed chwilą na Słońcu nastąpił potężny wybuch, którego skutki trudno przewidzieć. Po paru godzinach zaczyna brakować prądu. Stają pociągi, tramwaje, metro, unieruchomione zostają lotniska i dworce kolejowe. Brak sygnalizacji świetlnej powoduje gigantyczne korki na ulicach miast. Nie działają windy, stacje benzynowe, telefony, radio i telewizja, satelitarna nawigacja, staje cały przemysł. Brakuje wody, przestaje działać służba zdrowia, handel, banki, systemy komputerowe. Zaczyna się apokalipsa, której przedsmak mieli mieszkańcy Nowego Jorku i kilku innych miast w sierpniu 2003 r.
Tamten blackout trwał tylko parę godzin. Tym razem cywilizacyjna katastrofa może ogarnąć całe kraje i kontynenty, a nawet glob, i trwać wiele miesięcy, a może nawet lat. To nie scenariusz filmu grozy, lecz wnioski z raportu National Academy of Sciences (amerykańskiej akademii nauk), ostrzegającego przed kataklizmem, którego rozmiarów do tej pory nigdy nie zaznaliśmy.
(…)
Zbigniew Jaworowski
“Polityka”
całość w najnowszym, 33. numerze “Polityki”
dostępnym w polonijnych księgarniach oraz punktach sprzedaży prasy polskiej na terenie całych Stanów Zjednoczonych