Dziwny zbieg okoliczności, ale od dłuższego czasu nie ma choćby jednego weekendu, aby nie zdarzyła się jakaś katastrofa czy nie doszło do dramatu. Dzisiaj miało miejsce zderzenie śmigłowca turystycznego z małym samolotem nad rzeką Hudson w pobliżu Manhattanu w Nowym Jorku. Do tragedii doszło zaraz po 12 w południe czasu miejscowego. Zginęło dziewięć osób.
Na pokładzie helikoptera Eurocopter AS 350 znajdowało się w chwili tragedii pięciu włoskich turystów i pilot. Z kolei w samolocie Piper PA-32 leciały trzy osoby, w tym dziecko. Do tej pory wyłowiono z rzeki ciała dwóch ofiar zderzenia.
Co jakiś czas nad rzeką Hudson w okolicach Manhattanu dochodzi do dramatycznych zdarzeń. Wynika to z faktu, iż niebo w tym akurat miejscu jest wyjątkowo zatłoczone. Mnóstwo turystów pragnie wszak zobaczyć Statuę Wolności, Manhattan czy Ellis Island z lotu ptaka.
W styczniu bieżącego roku niemal w tym samym miejscu miało miejsce spektakularne wodowanie samolotu US Airways, a tylko dzięki istnemu geniuszowi pilota 155 osób znajdujących się na pokładzie wyszło z katastrofy cało.
Ostatni wypadek helikoptera nad rzeką Hudson miał miejsce w 2007. Znów pilot wykazał się świetnym opanowaniem i mimo że maszyna runęła w dół z wysokości około 170 metrów bezpiecznie opadła na wodę, a przed jej zatonięciem siedmiu pasażerów i pilot zdążyli się ewakuować.
Tym razem los nie był tak łaskawy. Doszło do dramatu, ale w wyniku zderzenia w powietrzu dwóch maszyn szanse przeżycia kogokolwiek są li tylko iluzoryczne.
Leszek Pieśniakiewicz
meritum.us