Setki policjantów w Tel-Avivie przeczesywało w niedzielę ulice miasta w poszukiwaniu szaleńca, który w sobotę wieczorem w zastrzelił przed wejściem do klubu dla gejów dwie osoby i ranił 11, w tym cztery ciężko. Jedna z ofiar zmarła po przewiezieniu do szpitala. Zamaskowany i ubrany na czarno napastnik oddał do młodych osób wchodzących do klubu strzały z pistoletu.
Rzecznik miejscowej policji Micky Rosenfeld stwierdził, że napastnik po oddaniu strzałów schował pistolet do kabury i wmieszał się w tłum ludzi na zatłoczonej ulicy.
Przyznający się do homoseksualizmu izraelski parlamentarzysta Nitzan Horowitz stwierdził, że sobotni atak był przejawem nienawiści i nietolerancji wobec społeczności gejowskiej, jak do tej pory najbrutalniejszym incydentem tego typu w Izraelu.
W miejscu tragedii setki ludzi zapaliło świeczki i znicze.
W Izraelu nie od dzisiaj mają miejsce akty nietolerancji wobec gejów i lesbijek. M.in. w 2005 roku w Jerozolimie ortodoksyjni Żydzi zaatakowali maszerujących w paradzie homoseksualistów.
LP meritum.us