1-sierpnia-villasJakże wielu chicagowian zna ją osobiście, wszak znowu nie aż tak dawno mieszkała i występowała w Wietrznym Mieście. Jako żona właściciela kiedyś najbardziej znanej polonijnej restauracji w Chicago, Tadeusza Kowalczyka, długo była dostępna nawet dla przeciętnego polonusa. A to poprzez występy w lokalu Orbit, a to nawet za sprawą codziennego obcowania z nią w restauracji męża, gdzie swego czasu panoszyła się niemiłosiernie, co dla wielu stanowiło też swoiste “występy”. Jej powrót do Polski wśród Polonii został prawie niezauważony, wszak była postacią powszechnie nielubianą. Za arogancję, wyniosłość, często nawet skrajne lekceważenie rodaków zamieszkałych w Chicago. Żyjąc wiecznie wspomnieniami swoich niegdysiejszych popisów scenicznych w Las Vegas uważała siebie za osobę z innego, lepszego świata. Miała w głębokim poważaniu wszystkich ją otaczających, a li tylko zły los sprawił, że trafiła w tak – według niej – prostackie, kompletnie nie rozumiejące potrzeb wielkiej artystki środowisko. Po zawiłych procesach rozwodowych połączonych z ogromnymi żądaniami finansowymi koniec końców wróciła na łono ojczyzny, gdzie jej los miał się odmienić. W rzeczywistości jednak jej powrót nie odbywał się jakoś w blasku fleszów, a publika też nie chciała przed Violettą Villas padać na kolana.

O aktualnych losach niegdysiejszej diwy polskiej sceny muzycznej pisze Jakub Żulczyk na łamach “Dziennika”. Poniżej fragmenty.

Leszek Pieśniakiewicz, meritum.us

Kultura masowa uwielbia ekscentryków, dziwaków, charyzmatycznych outsiderów balansujących na granicy normy i obłędu. Ich nieprzewidziane wybryki, wyłamujące się ze schematów prowokacje, to niezbędny element każdego, nawet najbardziej wyreżyserowanego spektaklu. Show-biznes nie znosi rutyny i przeciętniaków.

Ale dzisiejsze gwiazdy kolejnych teleturniejów i reality show są naprawdę dziwne. Pisząc “dziwne”, nie mam na myśli artystów ubierających się w lateksowe żyrandole, jak Lady GaGa, czy lubiących zażyć sobie to i owo równie beztrosko jak inni wodę mineralną – patrz Amy Winehouse. Raczej kategorię ludzi, z którymi coś ewidentnie nie jest w porządku, choć do końca nie wiadomo co, którzy, delikatnie mówiąc, odrobinę nad sobą nie panują. Podejrzewam, że ludzie ci pełnią tę samą rolę, którą kiedyś pełnili oglądani przez tłumy mieszczan w wesołych miasteczkach Człowiek-Słoń i Kobieta z Brodą. Czym innym tłumaczyć gigantyczne zainteresowanie choćby Susan Boyle. U nas taką rolę spełnia od jakiegoś czasu Violetta Villas, kobieta, której problemy i tragedie stanowią pożywkę dla “Faktu” i “Super Expressu” już od paru lat.

(…)

Na fali tych tragedii właśnie obwieszczono, nie wiadomo po raz który, comeback Villas z nowym materiałem współtworzonym przez Michała Wiśniewskiego. W projekcie ma swój udział też telewizyjna caryca Nina Terentiew. Piosenkarka podobno dostała już zaliczkę na nowy album, chociaż jej kwota – cztery tysiące złotych – w tym przypadku brzmi raczej jak smutny żart. Smutnym żartem będzie również cały planowany powrót, o ile w ogóle dojdzie do skutku. Zapowiadał go już poprzedni menedżer Villas, który wbrew woli jej rodziny wydostał ją ze szpitala psychiatrycznego i, jak się okazało, zanim zajął się karierą swej podopiecznej, był jakimś cwaniakiem zajmującym się handlem złomem.

(…)

Bardzo szkoda mi Violetty Villas, która powinna raczej przebywać pod opieką kogoś życzliwego i spokojnie się starzeć, niż zgadzać się na propozycje Wiśniewskiego, które prawdopodobnie skończą się katastrofą. Ale żal mi też animatorów jej comebacku, ponieważ pakując się w niego, ponoszą duże ryzyko – rozdźwięk pomiędzy poszczególnymi działaniami i wypowiedziami Villas bywa przerażający. Nie wiadomo, jaki numer swoim opiekunom wywinie piosenkarka, która z jednej strony chce pomagać zwierzętom, z drugiej strony woli, aby sto pięćdziesiąt wygłodzonych psów zaczęło zżerać się nawzajem, niż oddać je do innych schronisk. Z pasją prawdziwej dewotki głosi katolickie wartości i cały czas mówi o dobru i wybaczaniu, z drugiej strony publicznie wyrzeka się własnego syna.

(…)

Jakub Żulczyk

całość pod adresem

dziennik.pl