Administracja prezydenta USA Baracka Obamy nie wyklucza możliwości przyjęcia Rosji do NATO – podała agencja AP. W ten sposób Waszyngton chce doprowadzić do poprawy relacji z Moskwą.
Podsekretarz stanu USA Philip Gordon powiedział we wtorek przedstawicielom Kongresu, że Stany Zjednoczone rozważą możliwość przyznania Rosji członkostwa w Sojuszu, którego celem była niegdyś obrona Europy przed sowiecką agresją.
Według Gordona, NATO powinno być otwarte dla demokratycznych państw europejskich. – Jeśli Rosja spełni kryteria i będzie się przyczyniać do wspólnego bezpieczeństwa oraz będzie (w tej sprawie) porozumienie w obrębie paktu, to nie powinno to być wykluczane – dodał podsekretarz stanu USA.
NATO jest często przedstawiane w Rosji w złym świetle – komentuje agencja AP. Kreml przeciwstawiał się przystąpieniu do paktu krajów graniczących z Rosją. Ale administracja prezydenta Obamy stara się poprawić stosunki z Moskwą i przekonać ją, że NATO nie stanowi dla niej zagrożenia.
Najnowszy pomysł prezydenta USA jest wręcz rewolucyjny. Jeżeli Rosja zostałaby przyjęta w poczet członków NATO to samo isnienie z założenia obronnego paktu wydaje się nie mieć na dłuższą metę sensu. Przed kim miałyby się bronić wszystkie zjednoczone potęgi wespół z pomniejszymi sojusznikami? Iranem, Koreą Północną i paroma jeszcze marionetkowymi reżimami? Z drugiej strony ciekawe, jak administracja Baracka Obamy chciałaby pogodzić krańcowo rozbieżne interesy Rosji i chociażby Gruzji, Ukrainy, Czeczenii, państw nadbałtyckich oraz w końcu Polski, Czech, Słowacji i Węgier? Obecna amerykańska polityka otwartych ramion wobec Wielkiego Niedźwiedzia zaczyna być – niestety – coraz bardziej niepokojąca, przynajmniej dla Polski, a obawy wynikają z samego położenia geopolitycznego i doświadczeń historycznych, jakoś bardzo źle się kojarzących z nadmiernymi czułościami pomiędzy militarnymi potęgami tego świata.
PAP, LP meritum.us